Uwaga osa! Czy z osą można się polubić?
Zwierzęta w naturzePiszę do „Werandy” od wielu lat. Nie pamiętam od ilu, ale z pewnością trwa to już dekadę. Kilka dni temu sprawdziłam, co było tematem felietonu w lipcu 10 czy 12 lat temu i bardzo się zdziwiłam.
I tu, i tam znalazłam to samo – człowieku, opamiętaj się, bo wkrótce w lipcu nie zobaczysz kwitnących lip ani uwijających się wokół pszczół. Czy się opamiętał? Nie. A lipy? Kwitną w czerwcu i w ciszy. Pszczoły wymierają. Nie pomaga im to, że wszyscy deklarują sympatię do producentek miodu.
Kiedy osy atakują?
Inaczej z osami. Ich nie lubimy. Dlaczego? Bo żądlą. Ale przecież pszczoły też żądlą! I do tego znacznie dotkliwiej niż osa i choć trudno w to uwierzyć, większość gatunków pszczół jest bardziej agresywna. Jednak na nic te informacje, bo gdy tylko ktoś w obrębie swojej posesji odkryje gniazdo os – piękne, okrągłe, „papierowe” – dzwoni do straży pożarnej po ratunek. To nic, że nie użądliła go żadna osa. To nic, że nic nie wie o jej rodzinie i roli w ekosystemie. Jedno, co wie, to zniszczyć.
Domki dla owadów kupisz na sklep.weranda.pl
Gatunków os jest bardzo dużo. Najbardziej znany jest szerszeń: największy, najpiękniejszy i budzący w ludziach paniczny lęk. Wszystko za sprawą horrorów przekazywanych z ust do ust, jak kogoś ścigały i użądliły dwa szerszenie, a on w mękach dokonał żywota. Tymczasem to wyjątkowo spokojna osa. Żądli wyłącznie w obronie życia lub domu. Tak zrobiłby każdy z nas.
Tyle że nasze „żądła” są bardziej śmiercionośne i używamy ich dla rozrywki. Jad szerszenia zawiera dużo neuroprzekaźnika
– acetylocholiny, ale nie na tyle, by zrobić realną krzywdę zdrowemu człowiekowi. By ten umarł, potrzeba by setek szerszeni albo alergika, który dostanie wstrząsu anafilaktycznego. Ale do tego wystarczy jedna pszczoła. Skąd więc ten strach?
Pierwsze,co ciśnie mi się na usta, to brak wiedzy, że nie powiem: głupota. Poza nią – głośne buczenie, groźny wygląd i ból po użądleniu, pod warunkiem oczywiście, że ktoś już to przeżył.
Użądlenie osy – co robić?
Kiedy miałam dziewięć lat, użądliły mnie naraz dwa szerszenie. W szyję. Spuchłam i na tym się skończyło. Bolało, i to bardzo, ale sama sobie zgotowałam ten los. Wsadziłam głowę w otwór prowadzący na strych, wiedząc, że kilka centymetrów obok mają gniazdo. Powiedziały mi więc dosadnie: nie rób tego więcej. Nie zrobiłam.
Nauczka była skuteczna, tym bardziej że kilka lat wcześniej poczułam już, co znaczy użądlenie. Co prawda nie były to szerszenie, tylko osy, ale w zastraszającej liczbie trzydziestu paru. Dopóki nie złapał mnie w swoje zaborcze szpony obowiązek szkolny, cieplejsze pół roku spędzałyśmy z mamą w najpiękniejszej ze znanych mi wiosek (niestety już jej nie ma) Grabie nad rzeką Rawką.
Ojciec przyjeżdżał raz w tygodniu, dowożąc prowiant. Ja wraz z gromadą dzieciaków pasłam krowy. To znaczy bardziej one pasły nas, bo doskonale wiedziały, gdzie iść i po co, ale mieliśmy pilnować, by nie wchodziły w zboże. I tak wchodziły, bo zajęci podchodami, berkiem albo zawodami w rzucaniu kijem nie mieliśmy czasu. Najgorzej wychodziło mi rzucanie. Do dziś mam z tym kłopoty, więc nie rzucam. Niczym. Feralnego dnia rzuciłam tak pechowo, że kij upadł wprost na wejście do domku osy dachowej. Ten kiedyś liczny gatunek lubi zakładać gniazda w norach gryzoni.
Nazwa „osa dachowa” wzięła się stąd, że brak nory jej nie zraża i buduje gniazdo na strychu, pod dachem. Te, którym zaburzyłam domowy mir, norę znalazły. Znalazły również źródło niepokoju, czyli mnie. Zwiewałam, wrzeszcząc wniebogłosy. Mama wybiegła z domu i krzyczała: – Uciekaj w krzaki! To jedyny sposób, by zmylić rój. Poskutkował. Zgubiły mnie.
Domowe sposoby na użądlenie osy
Jednak nim to się stało, zdążyło mnie użądlić prawie czterdzieści os. I co? I nic. Owszem, bolało, a mama smarowała mnie miodem. To stary pszczelarski sposób na użądlenia. Działa. Koi ból i zmniejsza obrzęki.
Gdybym nie spowodowała poczucia zagrożenia w osiej społeczności, nigdy nie doszłoby do ataku. Na całym świecie jest multum gatunków os. Ich rola w ekosystemie jest tak samo ważna, jak rola pszczół czy trzmieli. Co prawda w dużo mniejszym stopniu, ale też zapylają rośliny.
Poza tym większość z nich to zwierzęta drapieżne, dzięki czemu regulują populację innych owadów. Przede wszystkim tak bardzo nielubianych much. Tak! Much właśnie. Komary też muszą mieć się przed nimi na baczności. Tak samo jak wiele owadów zaklasyfikowanych przez człowieka do grupy szkodników. Dziś naszym obowiązkiem jest ochrona wszystkich gatunków os. Inaczej będziemy dzielić codzienność wyłącznie z muchami i komarami.
Tekst: Dorota Sumińska, doktor weterynarii, pisze książki, prowadzi audycje telewizyjne i radiowe o zwierzętach
Zdjęcia: shutterstock
Zobacz także: Sposób na ślimaki w ogrodzie