Najlepiej odpoczywa się tutaj na werandzie, słuchając godzinami, jak szumią fale.
Kolory morza
W pełnym słońcu jest błękitny, atramentowy pod wieczór, stalowy przed burzą, a po deszczu zielonkawy – Agata Nejman długo może wyliczać kolory Bałtyku zmieniającego się zależnie od pory dnia i pogody. Jeśli nie idzie nad morze, najbardziej lubi usiąść po południu na tarasie, czekając na zmierzch. Wtedy cichnie sosnowy las i słychać szum fal uderzających o brzeg. Agata może tak odpoczywać godzinami.
O takich chwilach w domku nad wodą marzyli z mężem przez lata. Ustalili, że nie może być dalej niż godzinę drogi samochodem z rodzinnego Szczecina, tak by w piątek po pracy wystarczyło spakować torbę i zostawić wszystko za sobą.
Powrót w rodzinne strony
Szukali nad Zalewem Szczecińskim, ale najwyraźniej było im pisane Pobierowo, gdzie urodził się Piotr. Znajomy rodziny miał tu do sprzedania odziedziczony dom i ko-niecznie chciał, by poszedł w dobre ręce. Nie mógł trafić lepiej. Agata i Piotr przywrócili daczy dawną świetność. Wyremontowali, co się dało, zostawili stare dachówki i okna z szybkami niemal tak cienkimi jak w kryształowych kieliszkach. Jedyną większą ingerencją było dobudowanie tarasu, który przysłonił brzydkie zejście do piwnicy. Na strychu urządzili dodatkową sypialnię z aneksem kuchennym i łazienką. Prawie wszystko robili sami, nie chcieli wynajmować żadnych ekip, a jeśli potrzebowali pomocy, szukali wśród miejscowych złotych rączek.
Urządzanie z poszanowaniem historii
Dla Agaty najprzyjemniejsze było urządzanie. Jest projektantką wnętrz, w Stargardzie Szczecińskim ma pracownię 15. Południk. Choć mogła swój nadmorski azyl urządzić jak spod igły, świadomie go przed tym chroniła. Wybrała meble z historią i śladami po dawnych właścicielach. Zauważyła przy tym pewną miłą prawidłowość, że nawet jeśli sama nie może czegoś wyszukać, prędzej czy później dostaje to w prezencie.
Tak było z oryginalnymi mapami morskimi z odręcznymi uwagami nawigatorów i z ogromnym sprezentowanym przez kuzyna wiosłem. Na razie podpiera ścianę, ale wkrótce być może będzie... karniszem. Prawdziwe koło ratunkowe ze statku znalazła pod choinką. Kiedy zamarzy o patchworkowym pledzie czy ozdobnej girlandzie na taras, z pomocą przychodzi mama, która pięknie szyje. Wśród akcentów marynistycznych nie mogło za-braknąć kolekcji miniatur latarń morskich – Agata należy do Stowarzyszenia Miłośników Latarń Morskich i zwiedziła wszystkie udostępnione turystom wieże na polskim wybrzeżu. Jest też panieńskie łóżko Agaty, cenna pamiątka. Przyjechało na Ziemie Zachodnie jeszcze w latach pięćdziesiątych, z repatriantami zza Buga. Kiedy trafiło w jej ręce, wymagało spawania i malowania. Uratowała je przed złomowaniem za pół litra wódki.
Dom szczęśliwy
Tak czule myśli Agata o swojej przystani za wydmą. Praca nie pozwala jej korzystać z niego tak często, jakby chciała, więc udostępnia go wczasowiczom. Od plaży dzieli go dosłownie parę kroków. Kilka chwil i już można wędrować brzegiem, wsłuchując się w przekomarzania mew. Agata mówi, że ilekroć widzi znikające ślady stóp na mokrym piasku, przypomina jej się piosenka Anny Marii Jopek „Przypływ, odpływ, fala za falą”. I zaczyna nucić pod nosem:
„Przypływ, odpływ, fala za falą
Wieczną mantrę morze nuci
Przypływ, odpływ, oddech czasu
Co odeszło, kiedyś wróci”.
Morze zawsze ją uspokaja. Nawet kiedy samo jest wzburzone.
Tekst i stylizacja: Alicja Radej
Zdjęcia: Dariusz Radej
Kontakt do właścicielki: ul. Sosnowa 7, Pobierowo, www.domnadmorzem.org
ZOBACZ TAKŻE: Dom w bieli i błękicie