Marysia i Jasia robią pesto z niedźwiedziego czosnku, Anastazja pyszny jarzębiak, a Ewa i Lucyna lepią pierogi z pokrzywą. Lanckoronę już dawno odkryli artyści, teraz czas na smakoszy.
Na ryneczku w Lanckoronie co sobotę robi się gwarno. W powietrzu mieszają się zapachy – a to domowych pierogów z jagodami, a to powideł piernikowych, buncu. Między straganami przechadzają się turyści – próbują lokalnych specjałów, pytają o przepisy. Bo do Lanckorony (pół godziny drogi z Krakowa) przyjeżdża się już nie tylko podziwiać zabytkowe domy, drewniane z kamienną podmurówką i nietypowo ściętym dachem, na gitarowy festiwal czy plenery malarskie, lecz także by dobrze zjeść.
Powrót do tradycji: jastrzębskie wionki, pierogi gryczanki i zupa chrzanówka
To chyba przez sąsiedztwo Babiej Góry w Lanckoronie babskiej siły nie brakuje. Bez kilku przedsiębiorczych sąsiadek nie odżyłaby dawna tradycja – kiedyś miejscowość słynęła z targów. Tędy prowadził bursztynowy szlak i tu spotykali się kupcy ze świata. Teraz kobiety postanowiły, że gotowaniem postawią Lanckoronę na nogi. Przewertowały rodzinne zeszyty z przepisami i trafiły na specjały sprzed lat: jastrzębskie wionki, pierogi gryczanki, zupę chrzanówkę. I jak to dobre gospodynie – coś dodały, coś odjęły, przerobiły po swojemu.
Marysia i Jasia robią najlepsze pesto z niedźwiedziego czosnku. Kiedyś miejscowi traktowali go jak chwast, a teraz miksują z dobrą oliwą i odrobiną soli. Ewa i Lucyna lepią pierogi z farszem z pokrzywy i kaszy gryczanej – to tutejsze danie popisowe. Można ich spróbować na sobotnim targu albo w kawiarni Cafe Pensjonat.
Anastazja znalazła w wycinkach ze starych gazet informację o tradycyjnym jarzębiaku – nalewce z jarzębiny, której w Lanckoronie nie brakuje. Dawniej porastała każdy pagórek, to właśnie stąd trafiała do słynnej na całą Europę Fabryki Wódek Zdrowotnych księcia Rainera Habsburga z Izdebnika. Dziś cierpkawa nalewka smakuje tak samo dobrze jak niemal dwieście lat temu.
Spółdzielnia smaku i czterech żywiołów
Ale na gotowaniu się nie skończyło. Żeby mieć większą siłę przebicia, gospodynie z Lanckorony połączyły siły z mieszkańcami Stryszowa, Kalwarii Zebrzydowskiej i Mucharza i wspólnie założyli stowarzyszenie Gościniec 4 Żywiołów, a potem, żeby sprzedawać legalnie swoje specjały – spółdzielnię Smaki Gościńca.
– Pomagamy wystartować lokalnym przetwórcom – mówi Renata Bukowska, prezeska Gościńca. – Na przykład rolnikowi, który ma mały sad i chciałby produkować sok. Na samodzielną tłocznię go nie stać, u nas skorzysta z pomocy Maćka, technologa żywności, i nowocześnie wyposażonej kuchni, którą kończymy właśnie budować – dodaje. – Będzie zresztą dostępna dla wszystkich mieszkańców, każdy może wytłoczyć sobie olej albo upiec chleb.
Inkubator Kuchenny to pierwszy taki pomysł w Polsce.
Jak zdobyć produkty z Gościńca?
Na Targu Pietruszkowym w Krakowie i targu w Lanckoronie, a jeśli chcemy być pewni, że nikt nie sprzątnie nam smakołyków sprzed nosa, możemy zaklepać swój koszyk mailowo. A potem usiąść na pochyłym ryneczku i, przegryzając coś dobrego, podziwiać Beskidy.
tekst: Magdalena Burkiewicz
zdjęcia: Anna Grudzińska-Sarna, Rafał Lipski
kontakt: gosciniec4zywiolow.pl, facebook.com/smaki4zywiolow