Kot w butach
Moja przyjaciółka prowadzi fundację, która dokarmia bezpańskie koty. W jednej z kryjówek któregoś dnia pojawiła się nowa stołowniczka. I nie ma co ukrywać – Beata zakochała się w kotce.
Pech chciał, że w owym czasie pogmatwała się jej sytuacja mieszkaniowa i nie miała warunków na przyjęcie nowej znajdki. Powiedziałam więc, żeby wzięła azymut na nasz dom. Przyjechały.
Z transportera patrzyły na mnie szeroko rozstawione oczy, co zawsze nadaje spojrzeniu wyraz dziecinnego zdziwienia. Nieśmiało wyszła ze środka i dopiero wówczas mogłam się zorientować, z kim mam do czynienia. Nigdy wcześniej nie widziałam takich łap. Grube jak u rysia i odziane w skarpety. Cała kotka była pręgowaną buraską, ale łapy były wyraźnie od innego kompletu. Jednolicie szare i puchate. Po prostu kot w butach. A raczej kotka.
– To jest Kicanka – przedstawiła ją Beata, a zwierzę mrugnęło jednym okiem. Jak każdy nowy koci lokator zamieszkała w łazience na górze. Nie po to, żeby ją izolować, ale dlatego, że za dnia psy nie wchodzą na górę, więc nie wystraszą nowo przybyłej. Wieczorem są bardziej zainteresowane naszym łóżkiem niż tropieniem kota, więc ten może nocą spenetrować dom. Oczywiście, jeśli starczy mu odwagi. Jedne potrzebują na to kilku dni, inne tygodni.
Kicanka stwierdziła, że woli jednak zostać w łazience. Przez kilka miesięcy wyglądała tylko zza drzwi, potem przemykała się do sypialni, gdy nikogo nie było w pobliżu. Po roku zaczęła sypiać na naszym łóżku. I tu powstał problem.
Za dnia łóżko należało do Luli. Całe! Nikt poza nią nie mógł z niego korzystać, bo tygrysi ryk, jaki dobywał się z jej gardła, przeraziłby nawet tygrysa. Co innego nocą – Lula dobrze rozumiała, do czego jest łóżko, ale wylegiwać się w dzień?! Nie! To wolno tylko królowej. A ponieważ Lula była niekwestionowaną królową, wszyscy honorowali jej rozkazy. Tylko nie Kica...
Na nic zdały się ryki, plucie i najgorsze kocie przekleństwa, a z czasem i łapoczyny. Kica jak leżała, tak leżała. Mijał czas, a cała energia obydwu kotek szła na udowadnianie, czyje jest łóżko. Każdego dnia słyszałam paskudne kalumnie rzucane przeciwniczce jak zgniłe pomidory. I myślę, że one polubiły ten układ.
Biły się zupełnie niegroźnie, obrzucały wyzwiskami i żyć bez siebie nie umiały. Lula okazywała rozczarowanie, gdy nie znajdowała Kicanki na spornym miejscu. Kica też kładła się, gdy Lula już zajęła wezgłowie lub miała taki zamiar. Celebrowały swoją małą wojnę każdego dnia o stałych porach. Rano i w południe. Potem Lula zajmowała się innymi sprawami, a Kica zostawała w sypialni albo szła do łazienki. Na parter nie schodziła. Cóż, w naszym domu nikogo do niczego się nie zmusza.
Nie znałam wieku Kicy. Kot to nie pies i nie da się odczytać PESEL-u ze stanu zębów. Jednak po trzech wspólnie spędzonych latach zaczęłam u niej zauważać pierwsze objawy starości. Wszystko wskazywało na wiele przeżytych lat. Gdy zaczęła przypominać mi nieżyjącą już Zulę, wiedziałam, że jej czas nadchodzi. Zula żyła 27 lat i miałam nadzieję, że Kica też ma na karku wiekowy garb. Tym bardziej że przeszła metamorfozę, a takie zmiany zazwyczaj powoduje starcza demencja.
Przestała bać się kogokolwiek. Całe dnie spędzała na kuchennym blacie, kradnąc Tomkowi jedzenie. Bo ja wprawdzie nie jem mięsa, ale mój partner owszem. Niestety, nie udaje mi się go przekonać, że nie ma głupszego i bardziej bezdusznego sposobu na zaspokojenie głodu. Kica była innego zdania. Zachwycona szynką i kurzymi udkami nie chciała nawet spojrzeć na kocie miski.
Tomek chętnie dzielił się z kocią staruszką, czasem jednak sprawy przyjmowały niebezpieczny obrót. Ona ze schabowym w zębach pędzi pod stół, za nią sznur psów, na końcu Tomek. Im bardziej kotka przypominała sucharek, tym bardziej łaknęła ludzkiego jedzenia. Może przypomniały się jej czasy, gdy tylko takie jadła.
W końcu nadszedł dzień rozstania. Takiego mógłby sobie życzyć każdy z nas. Odeszła we śnie. Spokojnie, bez cierpienia i strachu. Po prostu. Przeszła przez ostatnią furtkę, zza której nie ma powrotu. I mimo że nie była z nami tak długo jak wiele innych zwierząt, to na stałe zmieniła nasze zwyczaje. Lula dzieli dzienne łóżko z każdym, kto ma ochotę na drzemkę! Czy nadal jest królową? Oczywiście, choć bez korony, bo tę oddała Kicance.
Dorota Sumińska,
doktor weterynarii, pisze książki, prowadzi audycje telewizyjne i radiowe o zwierzętach.
fot. shutterstock