Drzwi były odrapane, miały ponad sto lat. Karolina zrobiła im zdjęcie i wrzuciła je na portal randkowy z dopiskiem, że szuka kogoś, kto zbuduje z nią dom. Na ogłoszenie odpowiedział Marek.
Poszukiwanie swojego miejsca
Ona skończyła szkołę hotelarską, on jest stolarzem. Ona mieszkała we Francji, przez chwilę w Niemczech, zamierzała zatrzymać się na dłużej w Kenii. On prowadził sklep żeglarski w Warszawie. – Świetnie mi szło, tylko miałem poczucie, że kręcę się w miejscu, bez żadnego planu i celu – wspomina Marek. Rodzice i przyjaciele Karoliny przekonywali ją, żeby została w Polsce.
Stary drewniany dom na wzgórzu
Podczas jednej z wycieczek po mazurskich bezdrożach zobaczyła w oddali, na wzgórzu, stary drewniany dom. Okazało się, że kiedyś była tu plebania, zbudowana długo przed wojną. Po śmierci ostatniej lokatorki, dawnej gospodyni księży, budynek przez parę lat stał pusty. Karolinę zachwyciły wiekowe belki i zapach przeszłości w sieni. – Zamierzałam przenieść ten stary dom i złożyć go ponownie pośród jabłoni, w miejscu, z którego widać jezioro. Chciałam nadać mu nowe życie – wspomina.
Wszystko zaczęło się od drzwi
Zrobiła zdjęcie drzwiom wejściowym – zielonym, odrapanym, z małymi szybkami i fantazyjnym obramowaniem, jak z obrazu – i wrzuciła je na portal randkowy. Napisała, że szuka partnera, który pomoże jej zbudować Przechowalnię Marzeń, i że ma już do niej drzwi.
Karolina i Marek po raz pierwszy spotkali się pod koniec lata. Rozmawiali o tym, jak wyobrażają sobie swój dom. Okazało się, że myślą podobnie. Salon i kuchnia mają być duże, jasne, pokoje przytulne, z miejscem na obrazy i książki. Już wtedy ustalili, że Przechowalnia Marzeń będzie ich azylem i sposobem na życie, że urządzą tu kawiarnię i pensjonat. – To nie była miłość od pierwszego wejrzenia – mówi Marek. – Ale lubię wyzwania. Spodobało mi się, jak Karolina nazwała swoje miejsce. I jej entuzjazm. Cała ta sytuacja była tak zaskakująca, a jednocześnie na tyle fascynująca, że w dwa miesiące pozamykałem sprawy w Warszawie i przeniosłem się do Mikołajek. Miłość pojawiła się później.
Ratowanie przeszłości
Dom okazał się większym wyzwaniem, niż myśleli, rozpadł się przy przenoszeniu. Pożegnali architekta i ekipy specjalistów, którzy chcieli głównie niszczyć, radzili, żeby wyciąć drzewa w ogrodzie. – Pewnie uważali, że najlepiej porąbać stary budynek i rozpalić ognisko – mówi Karolina. Dla niej ważne było, aby ocalić, co się da, i wykorzystać przy budowie nowego domu, trwalszego, z podmurówką. Ze starej chaty została więźba dachowa, schody, które trafiły do ogrodu jako „schody do nieba”, i słynne już drzwi. Resztę drewna Marek wykorzystał na blaty stołów i skrzynki na rośliny. Z kilku ostatnich desek, tak nadgryzionych przez korniki, że są niemal ażurowe, będą obrazy na drewnie.
Pierwsze małe okna, wzorowane na tych z plebanii, ustąpiły loftowym przeszkleniom, przez które wpada więcej światła. Sufit zostawili surowy, betonowy, bo doszli do wniosku, że taki nowoczesny element świetnie zagra z meblami z odzysku, którymi chcieli urządzić wnętrze. Budowa i wykańczanie zajęły im sześć lat.
Wyjątkowa Przechowywalnia Marzeń
Teraz w swoim pensjonacie częstują gości jajkami od szczęśliwych kur pani Jadzi, w kawiarni podają herbaty sprowadzane z całego świata, świeżo paloną kawę z Kostaryki, domową konfiturę z pomarańczy. Do potraw dodają zioła z ogrodu, które podlewają deszczówką zbieraną w kankach na mleko i w miskach ustawionych pod rynnami.
Kiedy zaczyna się robić ciepło, rozwieszają między jabłoniami hamaki i zostawiają gościom na stole kolorowe zaproszenia na podwieczorek w ogrodzie. W przedsionku układają książki, które można zabrać przed wyjściem z domu. W jadalni wiszą obrazy Marka, stoi stary kredens z kubkami i wiekową porcelaną, które można tu kupić. Sprzedają przetwory i zrobione przez Karolinę naturalne mydła.
– Zatapiam w glicerynie kawałki pomarańczy, cytryn, obtaczam w płatkach maków dla ozdoby. – Lubię wszystko w naszym domu, pamiętam wielkość każdej deski, każdego mebla, wiem, ile centymetrów dzieli od siebie lampy nad stołem – mówi Marek. – Trawę sadziliśmy na ziemi, która przyjechała pięcioma wywrotkami. Sam przenosiłem ją łopatą i usypywałem tak, żeby trawnik był płaski jak dywan.
A jakie marzenia są tu przechowywane? Karolina, zanim odpowie, chwilę się zastanawia. – Poranne błogie lenistwo, racuchy albo babeczki z szynką zrobione przez Marka na śniadanie i przede wszystkim dobre spotkania.
Tekst: Katarzyna Szczerbowska
Zdjęcia: Michał Mrowiec, Jacek Siwko
Stylizacja: Szymon Zgorzelski
Kontakt do właścicieli: Przechowalnia Marzeń, Osiedle na Górce 29, Mikołajki, tel. 608 865 459, Facebook: Przechowalnia Marzeń
Dziękujemy Jackowi Siwce za użyczenie dwóch zdjęć.