Gdy szczęśliwy rozrabiaka nagle zmienia się w śpiocha, ciągle je i pije, warto sprawdzić mu poziom cukru.
Wydawałoby się, że to nasz, ludzki problem, ale nie. Cukrzyca coraz częściej dopada też psy i koty. To choroba wspólna dla organizmów posiadających trzustkę, a w niej komórki produkujące insulinę. Lekarze często porównują ten hormon z kluczem, który otwiera drzwi do wszystkich komórek organizmu. Po co? By dostarczyć im glukozę, czyli paliwo potrzebne do życia. Kiedy insuliny z jakiegoś powodu brakuje, wówczas glukoza, zamiast docierać do komórek, zostaje we krwi. Jej poziom rośnie i rośnie, i wkrótce zaczyna działać jak trucizna. Niezależnie kogo to dotknie, człowieka, psa czy kota, zaczynają się problemy ze zdrowiem.
Na początku chce się pić. Zwierzę nieomal nie odstępuje miski z wodą i w związku z tym często siusia. Dodatkowo można zaobserwować spory apetyt, który w tym przypadku nie jest oznaką zdrowia, bo mimo zjadania podwójnych obiadów czy kolacji zwierzak chudnie. Nawet jeśli pojawi się tylko jeden z tych objawów, trzeba koniecznie odwiedzić lekarza!
Podczas pierwszej wizyty pobierana jest na czczo krew, do analizy warto również przynieść mocz. W obu próbkach badany jest poziom glukozy. Jeśli wyniki będą nieprawidłowe, weterynarz zaleci dalsze badania, między innymi po to, by rozpoznać, z jakim typem cukrzycy ma do czynienia. Typ pierwszy, kiedy komórki trzustki nie produkują wystarczającej ilości insuliny, jest uwarunkowany genetycznie. Jego objawy zazwyczaj pojawiają się w dzieciństwie, ale równie dobrze mogą (choć nie muszą!) dać znać o sobie później. Na ten rodzaj cukrzycy najczęściej chorują psy. W drugim typie trzustka wytwarza insulinę, ale z jakiegoś powodu komórki organizmu na nią nie reagują i glukoza pozostaje we krwi.
Ta z kolei choroba chętnie atakuje koty. Jest jeszcze typ trzeci, mieszany, na szczęście rzadko występujący.
Jak wygląda leczenie? Wiem, że kiedy właściciel psa czy kota słyszy słowo „cukrzyca”, myśli, że to wyrok. Albo że będzie przeżywał koszmar związany z codziennym robieniem zastrzyków. No bo jak tu ukłuć i sprawić ból naszemu ukochanemu Azorowi czy Mruczkowi? Spokojnie, zawsze w takiej chwili mówię, że w prawie połowie przypadków cukrzycy wystarcza odpowiednia dieta, ruch i doustne leki obniżające poziom cukru. Zastrzyki nie zawsze są potrzebne. A nawet jeśli z czasem trzeba będzie je robić, bez obaw, nie bolą.
Dlatego zamiast załamywać ręce, lepiej skoncentrować się na współpracy z lekarzem, bo, jak wynika z moich obserwacji, początek leczenia cukrzycy u zwierząt bywa trudny. Aby ustalić prawidłowe dawki leków, często dzwoni się czy odwiedza weterynarza, wygląda to trochę jak utrzymywanie gorącej linii między sztabem generalnym i podległymi mu jednostkami. Ustala się dawki niezbędnego ruchu, dietę i pory posiłków, nie ma mowy o podjadaniu smakołyków w ciągu dnia. Trzeba się również zaopatrzyć w glukometr i skrupulatnie badać zwierzęciu poziomu cukru we krwi, tak jak zaleci lekarz. Wizja kłucia ulubieńca wydaje się straszna, ale proszę mi wierzyć, że ciężko jest tylko podczas pierwszych ukłuć. A taki test może zwierzęciu nawet uratować życie. Jeśli kot czy pies nagle zacznie się zachowywać ospale, chwiać na nogach, mieć konwulsje czy wręcz zapadać w śpiączkę, oznacza to spadek cukru we krwi. Trzeba mu natychmiast zmierzyć jego poziom i w razie spadku poniżej 60 mg/% podać na język szczyptę słodyczy – glukozy lub zwykłego cukru.
No i sprawa najważniejsza – tej choroby, z naprawdę małymi wyjątkami, można się ustrzec. Najważniejszy jest ruch i niskokaloryczna, zdrowa dieta. Kocie polegiwanie na kanapie, krótkie psie spacery wokół klombiku oraz bogate w węglowodany i tłuszcz jedzenie sprzyjają nadwadze, a to pierwszy krok w stronę cukrzycy. Następnym jej sprzymierzeńcem są przyjmowane leki. Przede wszystkim glikokortykoidy, potocznie zwane sterydami, i środki antykoncepcyjne zawierające estrogeny. Nawet naturalne, wytwarzane przez organizm estrogeny mogą sprzyjać cukrzycy, dlatego u suczek i kotek warto rozważyć profilaktyczną kastrację. I pamiętajmy, skłonność do choroby to tylko skłonność, a nie wyrok. Ta wiedza przyda się i zwierzakom, i ich właścicielom.
Dieta – bez glukozy, fruktozy i sacharozy
Oczywiście, każdy chory wymaga ustawienia konkretnej diety zależnej od wydolności innych narządów. Warto jednak znać ogólne zasady.
• Pokarm powinien być bogaty w białko i tłuszcz.
• Trzeba unikać węglowodanów zawartych w zbożach i ziemniakach.
• Odpadają zatem makarony, kasze i pieczywo, wskazany jest za to błonnik.
• Pozostają warzywa zawierające śladowe ilości cukru – seler, pietruszka, brokuły, sałata, kapusta.
• Zalecane są gotowane ryby, psom i kotom podawane zawsze jako filety bez ości, białe sery twarogowe, mięso i otręby, gotowe karmy dla cukrzyków.
Kot z cukrzycą to wyzwanie
Każdy, kto ma kota, wie, że często podanie mu zwykłej tabletki graniczy z cudem, a co dopiero zmierzenie cukru we krwi. Pobranie moczu do analizy? Niestety, leczenie kociej cukrzycy jest trudniejsze niż psiej. Ciężko im dopasować dawkę insuliny, trudniej zastosować dietę, bo w kwestii jedzenia koty znane są ze swoich fanaberii. Nie wspominam już nawet o problemach ze zmuszeniem statystycznego Mruczka do jakiejkolwiek gimnastyki… Jednak znam koty, które żyją z tą chorobą wiele lat i to szczęśliwie.
Dorota Sumińska, doktor weterynarii, pisze książki, prowadzi audycje telewizyjne i radiowe o zwierzętach
Zdjęcia: Corbis/Fotochannels, Shutterstock, Forum