Uciekając przed krakowskim smogiem, trafili do Huby. Tu, u podnóża Gorców, wreszcie oddychają pełną piersią. I robią to, co najbardziej lubią: on biega po górach, ona szuka z dziećmi skarbów na łące.
Huba to najmniejsza i najwyżej położona wieś gminy Czorsztyn. Niełatwo tu trafić – trzeba wiedzieć, w którą dróżkę skręcić, a potem jechać długo, długo, cały czas pod górę stromą, wyboistą ścieżką. Karolina i Przemek najpierw wypatrzyli to miejsce na mapie, szukając wiosek z zieloną plamą lasu.
– Auto ledwo zipało. Byliśmy coraz wyżej i coraz piękniejsze mieliśmy widoki, więc nie zawracaliśmy – wspomina Przemek. A na samej górze, na skraju wioski zobaczyli trzy prawie ukończone domki. – Tak naprawdę kupiliśmy widok. Z okien widzimy panoramę Tatr, Pasmo Lubania i Pieniny, a w dole Jezioro Czorsztyńskie – opowiadają gospodarze.
Mieszkają i pracują w Krakowie, który słynie przecież nie tylko z Sukiennic, Piwnicy pod Baranami i Smoka Wawelskiego, ale też ze smogu. A ich dziesięcioletnia Amelia choruje na astmę. Dlatego zaczęli się rozglądać za zieloną enklawą z dala od cywilizacji, ale w miarę blisko domu. W piątki zaraz po pracy pakują się do auta i w drogę! Godzinę z niewielkim hakiem później są już na miejscu.
Przemek intensywnie trenuje, bo przygotowuje się do drugiego w swoim życiu triathlonu. Po śniadaniu idzie biegać – jak się rozpędzi, może zaliczyć nawet Trzy Korony albo bliżej położony Lubań. Wybiera wymagające szlaki, ale z zapierającymi dech widokami. Po południu wsiada na rower i robi pętlę wokół jeziora. Kiedy zimą sypnie śnieg, do sklepu na dole zjeżdża na desce snowboardowej.
Karolina inaczej – woli poleżeć z książką. Za to nauczyła dzieci robić widoczki – zakopane w ziemi pod kawałkiem szkła kompozycje z kwiatków, roślinek i innych skarbów zebranych na łące. To jej ulubiona zabawa z dzieciństwa. – Zasypujemy je ziemią, a potem rysujemy mapy, na których zaznaczamy, gdzie je ukryliśmy. W tym roku dziewczynki miały wielką frajdę, bo część widoczków udało się odszukać – mówi Karolina.
Wszyscy razem lubią też obserwować ptaki, każdy przez swoją lornetkę. Widzieli już dzięcioła zielonego, bardzo rzadki okaz, bywa u nich kopciuszek. Ten niepozorny szaro-brązowy ptaszek jest ulubieńcem małej Zuzi. Po drugiej stronie drogi można zobaczyć polujące myszołowy, a na polu przed domem, przy odrobinie szczęścia, czaplę siwą.
Gdy kupili ten dom, był w stanie surowym, ale Karolina uparła się, że zbliżającą się Gwiazdkę spędzą w Hubie. Zostały tylko dwa miesiące, więc poprosiła o pomoc projektantkę Aleksandrę Procajło-Kwiecień. Tydzień przed świętami dom był gotowy! Ale w Wigilię spotkała ich niespodzianka – wysiadł prąd, więc zostali bez światła i wody. – A ja właśnie lepiłam pierogi – mówi Karolina. Do wieczora siedzieli przy świecach.
Sąsiadka zza górki nauczyła ją robić tradycyjną góralską nalewkę z malin. I syrop z pędów sosny. – A jaki Bożenka piecze sernik! Z własnego twarogu. Czuję, że czeka mnie kolejna lekcja – cieszy się Karolina. W górach cała rodzina ma lepszy apetyt.
tekst: Eva Milczarek
zdjęcia: Radek Wojnar
stylizacja: Eva Milczarek i Aleksandra Procajło-Kwiecień
kontakt do projektantki: Aleksandra Procajło-Kwiecień
tel. 666 841 100, www.alexdesign.com.pl