Żeby zbliżyć się do tego olbrzyma, trzeba zbudować czatownię. Solidną, z drewna i dobrze zamaskowaną.
Przychodziłem do niej po południu i po 3-4 godzinach pojawiały się zwierzęta. Wychodziłem dopiero następnego dnia rano. Emocje były ogromne, ale raczej związane
z szukaniem najlepszego ujęcia, więc nie czułem strachu.
Chociaż raz do mojej czatowni zajrzał młody niedźwiadek. Drzwi były niedomknięte i pewnie zwabił go zapach kanapek. Kiedy stanął w wejściu, wcale nie wydawał się taki mały. A w pobliżu kręciła się jego matka i najmniejszy grymas malucha mógł mnie wpędzić w tarapaty. Siedziałem zatem po cichutku i nasłuchiwałem. Niedźwiedź, choć waży nawet 400 kg, porusza się bezszelestnie. Może nawet minęliśmy go gdzieś na szlaku. Ale on tak samo unika nas jak my jego i gdy tylko zwietrzy człowieka – a ma świetny węch – schodzi z drogi, zanim go zobaczymy.
Tekst i zdjęcia: Marcin Nawrocki