W Jarach mieszka prawie setka krów, dwadzieścia królików, psy i dwa pokolenia Remianów. Wszyscy wyglądają na szczęśliwych.
Wieś Jary to właściwie polana otoczona gęstym lasem. Tu każdy dzień rozpoczyna się od porannego chóru cielaków. Głośno domagają się śniadania, budząc wszystkich domowników. Pierwszy wstaje pan Jan. Idzie do krów, wita się z nimi serdecznie, potem podgrzewa mleko i karmi cielęta ze specjalnego wiaderka ze smoczkiem.
Masaż dla krowy
Druga zjawia się Kaśka, najstarsza z trzech córek Jana, zwana przez rodzinę świętą Franciszką, bo kocha wszystkie zwierzęta. Ale krowy chyba najbardziej. Te, które dają mleko, codziennie myje, szczotkuje, chwilę z każdą rozmawia. Przy dojeniu jest też moment na masaż, krowy lubią być głaskane. – Czasem jak tak spojrzą na mnie, od razu widzę, że chcą więcej – mówi z rozczuleniem. Kaśka mogłaby spędzić z nimi cały dzień, ale ma za wiele innych obowiązków. Cieszy się więc, że wpadają dzieci sąsiadów poczochrać trochę krowy. Potem trzeba wypuścić na łąkę jałówki: Helenkę, Olgę i Żurawkę. I ogrodzić kwaterę dla brązowych krów pasących się na łące. To takie dzikusy, cały rok mieszkają na dworze. Tylko kiedy zrywa się wielki wiatr, chowają się pod wiatą. Co innego czarno-białe krowy mleczne. One są bardziej wymagające. To dla nich Kaśka za chwilę przyniesie czystą słomę i wyścieli nią stajnię, żeby mogły się wygodnie położyć. Kiedyś Remianowie sprzedawali mleko do mleczarni w Trzebnicy, ale w latach 90. została zlikwidowana. Pan Jan woził mleko do miasta rowerem z kankami zawieszonymi na kierownicy. Teraz Kaśka robi przepyszny twaróg i eksperymentuje z serami dojrzewającymi. W zeszłym roku udał jej się świetny cheddar.
Chlebowa chatka
Agata, siostra Kaśki, piecze ciężkie chleby na zakwasie z gruboziarnistej mąki. Przy dobrej pogodzie rozpala w piecu chlebowym, w którym mieści się nawet 12 bo-chenków. Zajadają się nim znajomi i klienci z Wrocławia. Na co dzień jednak wypieka mniejsze ilości w dwóch piekarnikach. Czasem też organizuje warsztaty dla uczniów i razem z nimi robią nad ogniskiem tzw. rajskie chlebki na patyku. Agata pracuje jako przedszkolanka, a popołudniami chętnie organizuje spotkania, na których pokazuje dzieciakom, jak wygląda praca na gospodarstwie – z pieczeniem chleba, uprawą roślin i hodowlą zwierząt. Pracowitość ma we krwi, po babci. Babcia Janka codziennie dojeżdżała na rowerze do Obornik, gdzie miała etat jako pielęgniarka. Po pracy zajmowała się gospodarstwem – najpierw jedną krówką, z czasem hodowla rosła i w końcu jest całe stado.
Wesoła menażeria
Trzecia siostra, Gosia, jest architektką. To ona zaprojektowała i zrobiła klatkę dla królika, a właściwie króliczki, którą dziewczyny dostały od sąsiada. Na pasztet. Ale nie miały sumienia jej zjeść i wzięły ją do domu. Mieszkała z nimi do momentu, gdy pogryzła wszystkie kable – wtedy dostała eksmisję do klatki. Kilka miesięcy później sąsiadka znalazła pod płotem porzuconego przez kogoś króliczka miniaturkę. Oczywiście dostał się w troskliwe ręce sióstr. Ale wbrew oczekiwaniom, że miniaturka z trusią nie mogą mieć się ku sobie, króliki szybko doczekały się potomstwa i hodowla wymknęła się spod kontroli. Teraz to już cała kolonia. Dziewczyny znalazły dla niej miejsce w starej stajni. Agata chciałaby mieć też kury i przepiórki, żeby pokazać dzieciakom, jak wygląda ich chów. – Ale święta Franciszka wszędzie trzyma krowy – mówi, choć ma nadzieję, że kiedyś uda im się zmniejszyć stado. Zwierząt przybywa, podobnie jak pomysłów. Agacie marzy się przedszkole waldorfskie, Kaśce serowarnia z prawdziwego zdarzenia. Wszystko w swoim czasie – w Jarach przecież marzenia się spełniają.
Kontakt do gospodarstwa (71) 310 12 07,
Chlebowachatkawjarach@gmail.com
Tekst: Joanna Zaguła