Zacząć wszystko od nowa – tak łatwo powiedzieć. Ale Danucie się udało. Najpierw poskładała swoje życie, a potem zrujnowany dom.
Drugie życie nie musi być wcale gorsze od pierwszego – mówi Danuta Fiszer. Chodzi nie tylko o przedmioty, ale też ludzi. Przetrenowała to na własnej skórze.
– Kiedy mąż zamienił mnie na młodszy model – żartuje – postanowiłam zacząć wszystko od nowa. Rzuciła Wrocław i wróciła do rodzinnej Srebrnej Góry. Pewnego dnia, spacerując doliną oddzielającą Góry Sowie od Bardzkich, przypadkiem trafiła do otoczonej lasem, urokliwej kotlinki, przeciętej strugą Chyżego Potoku. Tam, na brzegu, zobaczyła dom. Był zrujnowany, ale to Danucie nie przeszkadzało. Kupiła go. „Jakoś to będzie”, myślała i zamieszkała w Jemnej.
Nie wiedziała, co ją czeka, lecz dziś zrobiłaby dokładnie to samo. Przez dziesięć lat żyła na niekończącej się budowie. Każdy zarobiony grosz pakowała w dom i razem z córkami, Martą i Kasią, same remontowały i urządzały pokój po pokoju.
Dom własnej roboty
Na pierwszy ogień poszła kuchnia. Danuty nie było stać na normalne szafki, więc zbudowała ścianki z cegły. Z czasem dołączyły do nich drewniane półeczki i duża wyspa pośrodku. Piec z kuchenką wybudował zdun z wyszukanych gdzieś kafli, żeliwnych kratek i fajerek. W stojących na kuchni wielkich garach non stop coś bulgocze. A to wiśnie w syropie, a to konfitury. Na półkach ustawione rządkiem marynowane śliwki i gruszki, grzybki i ogóreczki – wszystko pyszne. – Nawet gdyby zimą nas zasypało, dzięki zapasom dotrwamy do wiosny. Albo i dłużej – śmieje się Danuta.
Salon urządziła trochę w angielskim stylu, lecz podobnie jak kuchnię. Za 100 złotych kupiła zniszczone fotele po powodzi. – Trzeba umieć patrzeć – mówi. – Jeśli stelaż jest mocny, to całą resztę można naprawić. Nie zawsze jest łatwo i czasem trzeba się nieźle napracować. Ale tak właśnie lubię, bo potem mam mnóstwo satysfakcji.
W dodatku są bardzo wygodne. Siedzimy na mięciutkich, kwiecistych sofach pośród mnóstwa poduch, na stoliku jeszcze gorące ciasto i pyszne nalewki z pigwy i wiśni.
Pensjonat z odzysku
Początkowo nawet nie myślała o urządzaniu poddasza. Wraz z córkami bez problemu mieściły się na parterze, więc po co? Gdy dziewczyny dorosły i poszły w świat – i to dosłownie, bo chociaż Marta mieszka w pobliżu z Bartoszem i synkiem Leonem, to młodsza Kasia wyjechała na studia fotograficzne aż do Anglii – została w domu sama z Sarą (owczarkiem collie), niewidomym bokserem Borysem oraz kotami Antkiem i Maksem. Mimo że zwierzaki nie odstępowały jej na krok, zatęskniła za gośćmi.
Wtedy wpadła na pomysł agroturystyki „W Starym Domu”. Trudno tu się nudzić, bo w okolicy można zwiedzić XVIII-wieczną fortecę w Srebrnej Górze (największą górską twierdzę w Europie), zobaczyć kopalnie srebra, a także złota (w Złotym Stoku), dosiąść ogiera ze stadniny w Książu lub wybrać się na wędrówkę szlakiem cysterskim.
Jednak w tej dolnośląskiej głuszy najlepiej się po prostu odpoczywa. Pokoje na poddaszu wyjątkowo się Danucie udały, jedzenie zawsze jest świetne, a ogród nawet jesienią tonie w zieleni. Lato trwa tu najdłużej w Polsce.
Wśród krzewów wiją się skalne murki. – Wyciągałam te kamienie z Chyżego Potoku własnymi rękami. Palce zamarzały od lodowatej wody – mówi Danuta. – A kiedy świtem patrzę na podchodzące pod okna sarny, wiem, że dobrze zrobiłam.
Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Zdjęcia: Michał Skorupski, Kasia Fiszer
Kontakt: www.wstarymdomu.pl