Pewnej jesieni w ogólnie panującej szarudze zobaczyłem wyjątkowe drzewo, które w przeciwieństwie do sąsiadów nie poddawało się sezonowym trendom. Zamiast zrzucić liście, stało sobie czerwonożółte aż do pierwszych dni grudnia. Nazwałem je ogrodowym macho, bo komu innemu chciałoby się przebierać, gdy na dworze mróz?
Tym twardzielem był ambrowiec amerykański. Kształtem liści przypomina klony, ale dość rzadko sadzi się go w ogrodach. Pochodzi z Ameryki Północnej. Nie trzeba jednak szukać aż tak daleko, żeby znaleźć rośliny, które stroją się na zimę.
Pierwsza liga
Wystarczy poobserwować, jak jesienią zachowują się niektóre róże. Zwłaszcza odmiany okrywowe kwitną w listopadzie oraz grudniu. Właśnie kwiaty, a nie owoce (jak u odmian botanicznych Rosa canina czy Rosa rugosa) są u progu zimy ich największą ozdobą. Wyglądają nieźle nawet z oszronionymi płatkami. A najważniejsze, że są w stanie przetrwać mrozy bez kopczykowania, więc nie ma powodu, by przerywać kwitnące widowisko.
Kolejny macho to oczar wirginijski. Nie jest to zwykły krzew, ale gatunek dla dobrze poinformowanych koneserów. Jego żółte kwiaty wypatrzą bowiem tylko ci, którzy wiedzą, że trzeba ich szukać pomiędzy usychającymi liśćmi. A że te, niestety, nie chcą szybko opadać, oczar zwykle nie jest wykorzystywany jako ozdobny krzew ogrodowy, lecz jako podkładka dla innych oczarów, kwitnących wczesną wiosną. Ma on też pewną nieznośną cechę – jest rośliną wyjątkowo żywotną i nawet sprowadzony do roli podkładki, potrafi nagle wypuścić od korzeni silne pędy. A przynajmniej tak zachowuje się mój niesforny okaz. Co kilka lat wycinam do ziemi uparciucha, zapewniając wiosennemu oczarowi dwa, trzy lata spokoju. Później historia się powtarza, bo zimowa odmiana nie daje za wygraną.
Proszę się również nie dziwić, gdy liści na zimę nie zrzucą rosnące w ogrodzie buki i dęby. Z nieznanych powodów niekiedy o tym zapominają. Podobno przyczyn należy szukać w czasach ciepłego trzeciorzędu, gdy te drzewa były roślinami całorocznymi.
Do pierwszej grupy ogrodowych twardzieli zaliczam też pewną bylinę – miechunkę, która w listopadzie i w grudniu nie ma już wprawdzie liści, ale za to jej pędy są obwieszone pomarańczowo-czerwonymi lampionami – jakby roślina przez cały sezon czekała na swoje pięć minut.
Ogrodowy macho bywa wyjątkowo zawzięty. Z sumakiem octowcem łatwo nikomu nie pójdzie. To niewielkie drzewo, pięknie przebarwiające się jesienią, na ogrodniczą zaczepkę odpowiada wzmożoną aktywnością pąków uśpionych na korzeniach, z których nagle powstaje cały las sumaków. Wycinamy więc dalej, a drzewo jak mitologiczna hydra w miejsce każdego potomka wypuszcza kilku innych. Tylko niewiele ustępuje mu pigwowiec. Krzew to niewielki, o pięknych kwiatach oraz aromatycznych owocach na sok i nalewkę. Sadząc go, bierzemy ślub na całe życie, ponieważ uszkodzony – podobnie jak sumak – wybija od korzeni. My go ciach! On swoje.
Druga liga
Macho drugiego typu to ogrodowe rośliny, które najpiękniej wyglądają zimą. Krótkie i chłodne dni sprawiają, że kilka z nich zmienia kolor igieł i łusek.
Mikrobiota syberyjska, krzew na co dzień przypominający zielone jałowce, staje się sinoniebieskobeżowy. I żadna to choroba, po prostu zwykła barwna przebieranka. Gdy zrobi się ciepło, mikrobiota znów zielenieje.
O wiele atrakcyjniejszymi roślinnymi kameleonami są niektóre sosny, zwłaszcza pochodzące od naszej górskiej kosodrzewiny.
Na zimę z zielonych robią się nagle jasnożółte. Jeśli ktoś chciałby posadzić u siebie w ogrodzie taką przebarwiającą się sosnę, niech w centrum ogrodniczym poszuka odmian ze słówkiem „Gold” w nazwie. Zimą robią się one żółte, a wiosną wracają do głębokiej zieleni.
***
Ostatni taki Marcinek
Listopad to dla bylin zły miesiąc na kwitnienie. Jest jednak pewien gatunek wieloletniego astra, który kwiaty rozwija dopiero na Wszystkich Świętych. Swoją nazwę zawdzięcza temu, że w pełnej krasie można go podziwiać właśnie wtedy, gdy imieniny świętuje Marcin.
Aster marcinek jest jednak odmianą mało widowiskową i jego niewielkie kwiaty w kolorze bladego lila dziś spotyka się w zasadzie tylko w starych wiejskich ogrodach.
***
Zima oszustka
Na przydomek „ogrodowy macho” zasługuje wiele krajowych odmian drzew i krzewów. Być może są one mniej odporne na mrozy niż ich kuzyni z Syberii, ale za to nie dają się nabrać na meteorologiczne niespodzianki. Rośliny z klimatu kontynentalnego wyjątkowo szybko reagują na zdarzające się podczas naszej zimy okresy ocieplenia i rozpoczynają wegetację, a to przy nawrotach mrozów źle się kończy.
Rodzime drzewa i krzewy już się przyzwyczaiły, że w Polsce pogoda lubi płatać figle i z rozpoczęciem wegetacji cierpliwie czekają na wiosnę. Reagują więc nie tylko na temperaturę, ale i na właściwą długość dnia. To jeszcze jeden powód, dla którego w ogrodach w pierwszej kolejności warto sadzić krajowe drzewa i krzewy.
Tekst: Witold Czuksanow
Zdjęcia: Joanna Kossak, Rhs/Be&W, Steffen Hauser/Botanikfoto, Flora Press, Gap Photos, Stockfood/Free