Jak kochają kozły? Odpowiedź brzmi: w podskokach! Przekonacie się o tym właśnie jesienią, kiedy góry znów zaczynają należeć do zwierzaków, a nie do turystów.
W październiku i listopadzie miłość miesza kozicom w głowach. Przestają się ukrywać wśród skał, są głośne i buńczuczne. Gdy usłyszycie stukot spadających kamyków, pobekiwania i dudnienie w miejscu, gdzie raczej nie wlazłby żaden turysta, za chwilę zapewne z mgieł wyłoni się rozpędzony rogacz.
Koźle amory polegają bowiem na ganianiu się po graniach. Szansę u damy ma ten cap, który najlepiej skacze i potrafi przegonić konkurenta. Nic dziwnego, że te zaloty nazywają się gonami.
Jak to się dzieje, że otumanione capy w czasie szaleńczych gonitw nie spadają ze skał? Zawdzięczają to specjalnie ukształtowanym raciczkom. Mają one ostre rogowe kanty, wewnątrz zaś – lepką, gumowatą podeszwę, która działa jak ABS w samochodzie.
W balansowaniu na krawędziach i zwinnym wspinaniu się na stoki pomagają też dłuższe tylne nogi. Gdy wiosną przychodzą na świat małe koźlaki, skaczą za matką po skałkach już następnego dnia po narodzinach.
Tekst: Redakcja