Oszczędna pralka i lodówka dawno kupione. Wszystkie żarówki wymienione na ekologiczne. Co jeszcze zrobić, żeby mniej płacić za prąd?
Całkiem niedawno, 10-15 lat temu, kiedy rachunki za prąd i gaz nie przekraczały jednego procentu domowych budżetów, mało kto sobie zawracał głowę wyłączaniem zbędnych żarówek. Ale dziś, gdy jest to już poważny wydatek (ponad 3,5 proc. tzw. średniej krajowej), coraz częściej zastanawiamy się, co zrobić, żeby płacić mniej.
Zmień dostawcę
Firm, które oferują sprzedaż prądu czy gazu, są już w Polsce dziesiątki. Niektóre, jak np. Tauron Sprzedaż czy PGE Obrót, zostały wydzielone z wielkich koncernów, które wytwarzają energię. Inne po prostu kupują od elektrowni prąd i sprzedają go klientom, wykorzystując do przesyłu swoje lub cudze sieci.
Na liście sprzedawców znajdują się m.in. Orlen, PKP Energetyka, Polenergia Dystrybucja czy Energoserwis Kleszczów. Wszystkie wabią klientów „najniższymi cenami” i „atrakcyjnymi warunkami zakupu”. Tyle że to nie zawsze prawda. Często okazuje się, że za prąd czy gaz płacimy mniej, za to sprzedawca energii do rachunku dopisuje nam różne dodatkowe opłaty, np. handlową, rozliczeniową albo za koszty upomnienia. Ich wysokość może się wahać od 4 do 20 zł, warto więc dopytać przedstawiciela firmy sprzedającej o wszystkie składniki rachunku.
Dokładnie przeczytaj umowę
Decyzji nie wolno podejmować pochopnie. Trzeba wziąć umowę, spokojnie ją przeczytać i porównać ceny ze swoimi dotychczasowymi opłatami, a także ofertami innych dostawców. Można to zrobić na stronach Urzędu Regulacji Energetyki (www.maszwybor.ure.gov.pl). Znajdziemy tam specjalną wyszukiwarkę, w której po wpisaniu naszego kodu pocztowego i kliknięciu przycisku „oblicz” pojawi się lista wszystkich sprzedawców w naszym regionie oraz kwoty, które możemy zaoszczędzić. W zależności od taryfy, jaką wybierzemy, może to być od kilkudziesięciu do nawet około 1300 zł rocznie.
Dopiero gdy jesteśmy pewni, że dokonaliśmy słusznego wyboru, umówmy się na podpisanie umowy, a następnie wyślijmy wypowiedzenie staremu dostawcy. Trzeba też poinformować dystrybutora (właściciela rur) o zmianie i zapłacić zaległe rachunki. Pamiętajmy też, że jeśli nowa umowa jest dla nas jednak niekorzystna, możemy od niej odstąpić w ciągu 10 dni, pod warunkiem że została podpisana poza siedzibą sprzedawcy, np. u nas w domu. Jeśli ten termin minął, poszukajmy pomocy w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Szukaj innych źródeł ciepła
Dobrym sposobem na oszczędzanie jest docieplenie domu, a także zamontowanie w nim różnych źródeł ciepła. Warto, oprócz prądu czy gazu z sieci, mieć również panele słoneczne, kocioł np. na ekogroszek albo niewielką turbinę wiatrową. W słoneczny bądź wietrzny dzień wytworzona przez te urządzenia energia podgrzeje nam za darmo wodę albo oświetli pokoje. Dzięki temu zużycie prądu spadnie nawet o 20 procent.
Oczywiście wiąże się to z inwestycjami. Na trójwarstwowe okna, dodatkowe izolacje i energooszczędne systemy grzewcze trzeba wydać od kilkudziesięciu do ponad 100 tys. zł. Koszty te zwrócą się dopiero po 7-9 latach. Część pieniędzy można jednak dostać z różnych funduszy rządowych i unijnych. Na przykład z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska otrzymamy do 40 proc. kosztów zakupu i montażu paneli słonecznych, a od przyszłego roku mają ruszyć subwencje do budowy domów pasywnych (czyli takich, w których zużycie energii na ogrzanie jednego metra kwadratowego nie przekracza 15-40 kWh rocznie) i energooszczędnych. Dziś takich domów w Polsce jest może kilkadziesiąt. Większość współczesnych domów i mieszkań potrzebuje 120-140 kWh na metr kwadratowy, a te starsze, budowane przed rokiem 1990, nawet 160-200 kWh.
A docieplać warto. Najlepiej świadczą o tym fakty. Porównano dwa identyczne domy: jeden w Słubicach nad Odrą, wybudowany według norm obowiązujących dziś w Polsce, i drugi – we Frankfurcie, już „docieplony”. Poprawa izolacji ścian, a także zamontowanie kolektorów słonecznych i kotła na ekogroszek sprawiło, że dom we Frankfurcie potrzebował o 27 proc. mniej energii niż ten w Polsce.
To oczywiście przełoży się na rachunki. W przyszłości oszczędności mogą być znacznie większe, bo ekonomiści nie mają złudzeń: koszty energii będą rosły.
Tekst: Mirosław Wesołowski
Atelier wnętrz i architektury
Zdjęcia: Shutterstock.com