Rajska jabłoń w maju kwitnie obficie i różowo, jesienią obsypana jest małymi purpurowymi jabłuszkami. Przechowajmy ich słodycz przez zimę!
Moja czteroletnia jabłonka zaskoczyła mnie w tym roku obfitością owoców. Krążyłam wokół niej, myśląc, jak te jabłuszka wykorzystać, jak przedłużyć im życie? Próbowałam. Zerwane bezpośrednio z drzewa są kwaskowate i cierpkie. Szybko odrzuciłam plany związane z bukietami i wymyślnym rękodziełem, gdy sąsiadka szepnęła mi do ucha: „Zrób kandyzowane, do słoiczków, na deser”. Tak. To było to, czego szukałam. Jabłuszka zerwałam razem z ogonkami. Były jędrne i twarde – idealne do przetworzenia. Przepis jest prosty. Na kilogram takich jabłuszek potrzebujemy kilogram cukru i 2–3 szklanki wody. Przyniesione do domu owoce muszą odtajać, nabrać pokojowej temperatury, gdyż najpierw będziemy podgotowywać je na wolnym ogniu 3–5 minut (zimne mogłyby popękać). Zanim wrzucimy je do płaskiego rondelka, nakłuwamy każde kilka razy wykałaczką, sięgając głęboko do gniazda nasiennego owocu.
Do wody możemy dodać laskę wanilii, cynamon, goździki, plasterki imbiru, miętę lub ćwiartkę cytryny ze skórką – co kto lubi. Ja dodałam pół laski wanilii, cynamon (korę) i goździki. Po podgotowaniu owoce wyjmujemy, hartujemy i suszymy. Wodę z gotowania zlewamy. Będzie podstawą słodkiego syropu. Na początek do zlanej wody dodajemy tylko połowę cukru, gotujemy syrop i zalewamy jabłuszka. Tak zostawiamy na kilka godzin. Następnie jabłka wyjmujemy, a syrop wzbogacamy resztą cukru. Zagotowujemy, dokładamy do rondelka jabłuszka i gotujemy mniej więcej 20 minut na wolnym ogniu. Potem owoce przekładamy już do słoików, zalewamy syropem i zakręcamy. Zimą dekorujemy nimi świąteczne ciasta lub jemy w całości, zostawiając tylko ogonek. Pycha!
Tekst: Joanna Lipska
Fotografie: Rafał Lipski