Rozciąga się między Karkonoszami, Górami Izerskimi, na północ od Jeleniej Góry, leży na styku dwóch krain historycznych – Górnych Łużyc i Śląska.
Ścierały się tu wielkie armie – Prusów, Habsburgów, wcześniej Czechów czy Piastów Śląskich, a później – Rosjan i Napoleona… W wiekach średnich na zamkach rezydowali rycerze – rozbójnicy, łupiący karawany kupieckie, zaś bogate mieszczaństwo kryło się za murami Lwówka Śląskiego, Nowogrodźca czy Lubania Śląskiego. Dziś mieszkają tu ludzie, którzy przyjechali po 1945 r. z Wołynia, Polesia, Lwowa i Wilna, Górnego Śląska i Wielkopolski, a kilka lat później także z Bośni, Serbii, Francji… Przywieźli ze sobą swoje obyczaje – także kulinarne – i ta rozmaitość godna jest najwyższej uwagi!
Smaki
Na pytanie: jakie są najbardziej wyraziste „produkty lokalne”, Bożena Mulik, kierująca Stowarzyszeniem „Partnerstwo Izerskie”, ma gotową odpowiedź: – Jest ich wiele – mówi – choćby gołąbki i czarne pierogi krużewnickie, które przygotowywane są m.in. w Lubomierzu, znanym z filmu „Sami swoi”, albo chleb foremkowy wypiekany we Wleniu. Można też spróbować „świnki po zaciszańsku” w Zaciszu pod Gryfowem Śląskim. Tam serwowane są także potrawy z mąki kukurydzianej. W Radomierzu – ser kozi dojrzewający i marynowany w oliwie aż się w ustach rozpływa, a prawdziwa uczta czeka w Spytkowie, gdzie gospodynie serwują „izerską gęś ze Spytkowa”. Wypełniona jest naleśnikami faszerowanymi mięsem, a podawana ze specjalnie przygotowywanym chlebem, w którym zapieczone są kawałki żółtego sera.
Najtrudniejszy wybór będą mieli smakosze miodów, bo tutejsze łąki, pełne kwiecia i ziół oraz wrzosowiska otwierają i przed pszczołami, i przed bartnikami spore możliwości. W regionie dużo jest przyjezdnych z całego świata, stąd też różne kulinarne tradycje. Na przykład wileński jeżyk z mięsa, przyrządzany z łopatki wieprzowej, cebul, jaj, a także makaronu spaghetti.
Warto też wspomnieć żeberka diabelskie, polewane miodem oraz sokiem z pomarańczy, których można skosztować w „Gościńcu pod Zielonym Jajem”. „Pod Czarnym Krukiem” we Lwówku Śląskim warto spróbować specjalnie marynowanej piersi z kurczaka. Podobno jadł ją tu sam Napoleon (podczas posiłku upadł mu kielich, z którego odpadła korona, co uznano za złą wróżbę). Dziś przepis mocno się zmienił, ale to danie ciągle godne cesarskiej uczty.
Jeśli ktoś chce poznać smaki byłej Jugosławii, powinien zajechać w maju do Gościszowa, gdzie organizowana jest „peczenica” – lokalny festiwal kuchni i obyczajów. Można też buszować po gospodarstwach agroturystycznych, z których wiele ma własne, oryginalne przepisy lub też przyjechać w końcu lipca do Mirska, gdzie organizowana jest Izerska Gala Folkloru. Wtedy można popróbować wszystkiego naraz – i pieczystych, i nalewek, i ciast.
Trasy turystyczne
Jeśli chcecie zwiedzać średniowieczne miasta, zamki i pałace, wybierzcie się na trasę: Czocha (pod Leśną), potem nieodległe Świecie, następnie Biedrzychowice, Zapusta, Olszyna, Proszówka, Podskale czy Chojnik. To wystarczy na cały dzień, bo tylko o Czosze napisano kilka książek i nakręcono w niej kilkanaście filmów, od „Der Insel” (przed 1939 r.), do „Tajemnicy twierdzy szyfrów”, poprzez „Gdzie jest generał?”, „Kontusze i rapiery” oraz wiele innych.
Warto wiedzieć:
• Położenie: na Pogórzu Izerskim, na skalnym cyplu Jeziora Leśniańskiego
• Dojazd: Jelenia Góra – droga nr 30; Gryfów Śl. – droga nr 360; trasa: Złoty Potok – Złotniki Lubańskie – Stankowice – Czocha wynosi 40 km.
• Powrót: Czocha – Leśna – Bożkowice – Biedrzychowice – Gryfów Śl. – Pasiecznik – Jelenia Góra – razem 42 km.
• Samochód można zostawić: na parkingu przed zamkiem Czocha lub za bramą wejściową (oba płatne).
• Zamek Czocha zwiedza się ok. 30 min, – codziennie w godz. 10-16, w grupach z przewodnikiem, za opłatą. Fotografowanie i wideofilmowanie jest płatne dodatkowo.
• W pobliżu zobaczyć można ruiny średniowiecznego zamku w Rajsku, miniaturowe sztuczne ruiny w Złotnikach Lubańskich oraz ogromną zabytkową zaporę utrzymującą wody Jeziora Leśniańskiego.
Szczególnie wart polecenia jest Lwówek Śląski, w którym zachowało się wiele zabytków z czasów średniowiecza i renesansu, jak choćby niemal kompletny pierścień murów obronnych wokół starego miasta z zachowanymi basztami i bramami, gotycki zespół klasztorny franciszkanów czy gotycko-renesansowy ratusz, który pod względem wielkości i wartości artystycznej ustępuje tylko wrocławskiemu. W mieszczącym się w nim muzeum zobaczycie m.in. Salę Ławy Sądowej z 1524 r., loch głodowy, izbę tortur, a także bogaty zbiór agatów, z których słyną okolice Lwówka. Na pożegnanie spróbujcie lwóweckiego piwa z browaru działającego już ponad 800 lat.
Jeżeli zmęczy was miejska zabudowa, możecie w pobliżu zagubić się wśród Lwóweckich Skał, labiryntu skalnych murów i wieżyc, między którymi wiodą ciasne przejścia. Jest to największe i najwyższe zgrupowanie skałek piaskowcowych w polskich Sudetach (poza Górami Stołowymi), zwane popularnie Szwajcarią Lwówecką (można tam dojść z Lwówka Śląskiego żółtym szlakiem, zajmie to około 15 min).
Warto wiedzieć:
Lwówek Śląski Punkt Informacji Turystycznej
plac Wolności 22,
59-600 Lwówek Śląski,
tel.: 75 64 77 912
W sezonie można też skorzystać z tras rowerowych
– ich łączna długość w regionie przekracza 500 km. Niektóre prowadzą do Niemiec i Czech, bowiem podróżowanie rowerem, choćby na codzienne zakupy, to zwyczaj mieszkańców wszystkich trzech sąsiadujących ze sobą krajów.
Dobrym pomysłem jest „kwiatobranie”, od poszukiwania ziół na podgórskich łąkach do bardziej zorganizowanych wypraw na uprawy lawendy. Lawendowych pól jest na Pogórzu coraz więcej, w Uboczu pod Gryfowem, Mlądzu pod Mirskiem. A u wielu gospodarzy agroturystycznych ośrodków można zasięgać fachowych informacji, bo wiedzą, jakie ziele na co pomaga, a jakiego lepiej nie tykać. Zupełnie inne trasy można zaproponować amatorom geologii. I tym, którzy lubią kamienie ozdobne (sporo tu agatów, a we Lwówku Śląskim, w lipcu organizowane jest Lwóweckie Lato Agatowe, na które zjeżdżają się zbieracze z całej Europy), i tym, którzy przyjeżdżają po mniej efektowne bazalty, granity, itp.
Kto woli kolorowe kamienie – ten tu znajdzie malachity i jaspisy. A przy odrobinie szczęścia może uda się wypłukać trochę złotego piasku z nurtów Kaczawy. Można w końcu zorganizować wycieczkę „szlakiem artystów rzemieślników”. Uprzedzamy tylko, że może ona potrwać wiele dni.
W Kopańcu i Świeradowie-Zdroju znajdziemy lutników, odbudowujących średniowieczne instrumenty muzyczne (Ryszard M. Dąbrowski czy Piotr Syposz), w większości wsi – rzeźbiarzy w drewnie, jak Adam Spolnik ze Starej Kamienicy. Iza Pachulska ze Świecia czy Beata Różańska z Kopańca – to artyści ceramicy, Beata i Marek Chlebowscy z Antoniowa – to twórcy witraży, nader oryginalnych, bo ich dziełem jest m.in. monumentalny witrażowy krzyż z figurą Chrystusa w kościele w Świeradowie-Zdroju.
Anna Czaja Sobieraj maluje na ceramice, Emanuela z Kopańca na płytkach czarnego łupka. Stanisław Borowski z Warty Bolesławieckiej – to jeszcze „inna półka” artystów. Ten wybitny plastyk, specjalizujący się w szkłach, ma doktorat honoris causa za swoją twórczość, jego prace stoją w muzeach Nowego Jorku. Adam Kulikowski z Wojciechowa pod Lubomierzem specjalizuje się w wykonywaniu… figurek z makaronu.
Co zobaczyć?
Na pewno Gryfów Śląski. Tamtejszy kościół pw. św. Jadwigi Śląskiej jest jednym z najpiękniejszych zabytków, mieszczących w sobie przeróżne style i epoki. Powstawał etapami, bryła w 1512 r., wieża w 1542 r., a hełm pochodzi z 1561 r. Już z tego wynika, że obiekty tego typu budowało kilka pokoleń, szczególnie w miejscowościach, gdzie pożary i wojny całkowicie niweczyły wysiłek i dewastowały majątek ludzi.
Najpiękniejszym elementem tego kościoła jest z całą pewnością mauzoleum rodu Schaffgotschów, których majątek rozciągał się na dziesiątki kilometrów tych ziem – od szczytu Śnieżki aż po dalekie peryferie Pogórza Izerskiego. We władaniu tego rodu pozostawały znany do dziś zamek Chojnik (w Jeleniej Górze), zamki w Rybnicy i Starej Kamienicy, w Sobieszowie i Cieplicach, a także Gryf w Proszówce i wiele innych. Mauzoleum w nawie bocznej kościoła w Gryfowie poświęcone jest pamięci tej części rodziny, która władała właśnie Gryfem i okolicami. Renesansowe, piaskowcowe epitafium z kilkoma figurami dorosłych i figurkami pięciorga dzieci powstało u schyłku XVI w. A nad nawą główną wzrok przyciąga oryginalne sklepienie, zdobione także herbami tego rodu i inskrypcjami jemu poświęconymi, a wykonanymi w renesansie, w technologii sgraffito. Jest to jeden z piękniejszych przykładów takiego zdobienia na całym Śląsku.
Gryfów Śląski jest bodaj jedynym miastem w świecie, które wystawiło pomnik… wagarowiczom! Na środku rynku, tuż obok ratusza obelisk wieńczący miejską fontannę zdobią postacie urwisów, którzy nie dość, że się beztrosko bawią, to jeszcze porzucili swoje tornistry, które też rzeźbiarz uwiecznił w swoim dziele. Zasługi tej dwójki dla Gryfowa kronikarze opisują prosto: sztubacy uciekli ze szkoły, bawili się w lesie, radośnie wagarując, ale dostrzegli zarzewie wielkiego ognia, który mógł zagrozić miastu. Z jednej strony niespokojni, że dostaną w skórę za wagarowanie, z drugiej – przerażeni groźbą kolejnego pożaru (Gryfów w swojej historii przeżywał kilkanaście takich kataklizmów), wrócili do domów biegiem, przestrzegli mieszkańców o nadciągającym nieszczęściu i uchronili majątek wielu ludzi. Legenda głosi, że w podzięce ich postaciami ozdobiono fontannę, nic jednak nie mówi, czy ich ojcowie – mimo wszystko – nie wymierzyli im potem sprawiedliwości…
Nieopodal Czochy, ale nie w jej cieniu (ani dosłownie, ani w przenośni) leży zamek w Świeciu. Właścicielem zamku, a precyzyjnie – jego ruin, stał się już przed I wojną światową Ernst Guetschow, ten sam, który kupił Czochę. Nie ukrywał swoich planów przebudowy, odbudowy i rekonstrukcji Świecia, które miało odzyskać swoją średniowieczną świetność. Jednak miał mniej szczęścia i – w odróżnieniu od Czochy – nigdy nie został odbudowany nawet w najmniejszym stopniu. Właściwie nie do końca wiadomo, kiedy warownia powstała. Ponoć zbudował ją Bernard świdnicki (zmarły w 1326 r.), ale to tylko hipoteza. Może jego brat, Henryk I Jaworski, który władał tym okręgiem? Ale skoro powstał dopiero w XIII w., to skąd się wziął dzwon, który został odlany ponoć w 1109 r.?
Jednak podstawowym pytaniem historyków jest – co właściwie miało chronić Świecie? Może trakt handlowy z Żytawy (Zittau) na Śląsk? Może pogranicze? Ale jeśli tak, to w XIV wieku przestało mieć znaczenie, bo wtedy przesunęły się granice i okręg Kwisy został przejęty przez królów czeskich. Największe nieszczęście dotknęło zamek w 1527 r., wówczas tylko cudem uszli z życiem właściciele, ale w ogniu przepadły wszelkie dokumenty. Przebudowa i umocnienia zamku w trakcie wojny 30-letniej (1618-48) zatarły wiele ze śladów średniowiecza. A budowa na części zamkowego obszaru renesansowego pałacu dopełniła dzieła „podwójnego wizerunku”. Dziś i pałac, i zamek – to trwała ruina, będąca w prywatnych rękach. Pracowitych, bo trwają prace konserwacyjne – efekty już widać. To romantyczne miejsce jest jednym z magnesów przyciągającym turystów, zwiedzających Pogórze Izerskie. Mojesz pod Lwówkiem Śląskim sławę zyskał dzięki… sianu. – Liczy się pomysł i wytrwałość, potem odrobina umiejętności, chociaż lepiej, jeśli jest więcej niż odrobina…
Recepta na sukces Zdzisława Żurka nie wydaje się skomplikowana. Jego dom, który jest siedzibą gospodarstwa agroturystycznego, zbudowany został z siana. A konkretnie – z dochodów uzyskanych z wyrobów z siana. Gościli w nim popularni artyści (m.in. Andrzej Piaseczny), ale też zwyczajni turyści. Pewien gość z Nowej Zelandii, który zwiedzał Polskę, wybrał właśnie dom „Pod Lipami” na swoją kilkutygodniową bazę. (www.podlipami-noclegi.com)
– Wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu, kiedy robiłem podkłady z siana do suchych bukietów – wspomina pan Zdzisław. – Potem powstała słomiana mysz, a następnie jeż… Jeż okazał się „kultowy”. Dziś w stałej ofercie jest ponad 70 wzorów przeróżnych figurek, nie licząc tych, które robimy na specjalne okazje, jak choćby trzymetrowy kogut, który zdobył Grand Prix na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. Do dziś tam rezyduje i uczestniczy w kolejnych Jarmarkach.
Tekst: Cezary Wiklik, Patrycja Sapiełkin
Fotografie: Cezary Wiklik, Zygmunt Trulański, Michał Mrowiec, Jan Brykczyński
***
Gospodarstwa Agroturystyczne:
Niebieski Burak
Łaziska 50
59-700 Bolesławiec
tel.: 75 736 44 20
johnandbarbara@o2.pl
Polna Zdrój
Magda Trojanowska
Wleń, ul. Polna 5
tel.: 604 434 755
polna.zdroj@gmail.com
Agroturystyka „Alchemik”
Wolimierz 129
59-814 Pobiedna
tel.: 608 093 899
alchemik@alchemik.com.pl
Gościniec
„Pod Zielonym Jajem”
Antoni Jackiewicz
Płóczki Górne 102
59-600 Lwówek Śląski
tel.: 607 200 200
gosciniec@podzielonymjajem.pl
recepcja@podzielonymjajem.pl
Agroturystyka, Pensjonat
„W Cieniu Słońca”
Ania & Marcin
Radomice 16
59-610 Wleń
tel.: 665 106 514, 691 244 488,
75 789 85 60
anencja@lagarto.pl