Duży czy mały? Rasowy czy może mieszaniec? A jeśli rasowy, to jaka rasa? Warto dobrze się zastanowić, bo od tego zależy, jak będzie wyglądać kolejnych kilkanaście lat. Naszych i naszego psa.
Zdecydowaliśmy się: bierzemy psa. Pierwsze pytanie – skąd? Jeśli chcemy wziąć rasowego – z hodowli. Jeśli nie – najlepiej ze schroniska. To drugie ma oczywiste zalety. Daje nam poczucie, że robimy coś dobrego, bo wyciągamy z na ogół bardzo kiepskich warunków jakąś psią biedę. Ale jest to też ryzykowne. Pies taki może mieć nabyte zachowania, których my nie akceptujemy albo które zarówno jemu, jak i nam utrudniają życie. Na przykład lęk przed obcymi – psami i ludźmi. Często trzeba nad tym pracować do końca psiego życia. Dlatego warto od razu poprosić o pomoc trenera. Da on nam wskazówki i pokaże ćwiczenia, dzięki którym psiakowi łatwiej będzie odnaleźć się w nowym domu.
Jeśli decydujemy się na hodowlę, trzeba uważać, by nie była to tzw. pseudohodowla. Unikajmy giełd, sklepów zoologicznych czy osób stojących z pudełkiem „rasowych” szczeniaków na ulicy. Dlaczego? Bo nigdy nie mamy gwarancji, że pies będzie zgodny ze wzorcem rasy. Pamiętajmy też, że w rękach hodowcy są szczenięta w najważniejszym okresie życia – od urodzenia do kilkunastu tygodni. Ten czas decyduje, jaki w przyszłości będzie pies: odważny czy wycofany? Chętnie poznający nowe osoby i sytuacje, czy może obszczekujący wszystko, co nieznane? Duże znaczenie ma też dziedziczenie pewnych cech. Wiadomo, że na przykład labradory obciążone są ryzykiem dysplazji (zwichnięcia stawu biodrowego), a psy ras północnych, np. syberian husky – chorobami oczu, kataraktą.
W dobrej hodowli robi się psom badania, zarówno fizyczne, jak i charakterologiczne. Zwracajmy się tylko do hodowli zarejestrowanych w Związku Kynologicznym. I zawężajmy wymagania. W ramach tej grupy szukajmy takiej, która robi psom badania. Wreszcie takiej, w której brany jest pod uwagę również charakter psa. Jaka rasa? Nie kierujmy się „modami". „Wszyscy kupują golden retrievery, kupię i ja” – to nie jest dobra polityka. Każdy pies będzie szczęśliwy tylko wtedy, kiedy zaspokojone zostaną jego potrzeby. A te niekoniecznie muszą być zgodne z naszymi przyzwyczajeniami, upodobaniami, trybem życia. Zadajmy sobie więc pytanie: ile czasu dziennie mogę poświęcić psu. I pamiętajmy, że każdy pies potrzebuje – codziennie! – kilku godzin aktywności. Dla różnych ras ta aktywność będzie wyglądać inaczej. Jeden musi mieć więcej zabawy, inny – stymulacji umysłowej, czyli szkolenia.
Jeśli sami jesteśmy osobami aktywnymi, weźmy psa aktywnego. Ale tu też jest pułapka. Często ludzie myślą o sobie: „uwielbiam czynny wypoczynek, każdy weekend spędzam, latając na paralotni!”. No dobrze, ale co z tego ma pies? On przecież z nami na paralotni nie poleci! Nie sugerujmy się też schematami. Na przykład panuje opinia, że labradory to psy rodzinne, kochające dzieci. Jeśli mamy dziecko, bierzemy labradora. Tyle że sama rasa nie daje żadnej gwarancji. Bez naszej pomocy ani dziecko się z psem nie dogada, ani pies nie zaakceptuje dziecka. Musimy nauczyć dziecko, jak ma postępować z psem i psa, jakie są granice przy dziecku. Oczywiście są rasy bardziej „socjalne”, to znaczy takie, dla których kontakt z człowiekiem ma duże znaczenie (labrador właśnie do nich należy ) – i z nimi będzie nam łatwiej, oraz rasy bardziej niezależne, kiedy trzeba będzie włożyć w relację pies-dziecko więcej pracy. Ale ja nie kupowałbym psa dla dziecka, tylko dla siebie. Dziś rola, jaką pełni przy człowieku, to niemal wyłącznie rola towarzysza. Te użytkowe – na przykład pasterskie – to tylko promil psiej działalności. Odradzałbym też robienie z psa obrońcy domu. Bo co będzie, jeśli nie odróżni on bandziora od, powiedzmy, biegnącego joggera? Pies nie może stanowić zagrożenia – ani dla właściciela, ani dla innych ludzi. To bezpieczny towarzysz, przyjaciel, nie agresywny stróż.
Kolejne pytanie: szczeniak czy pies dorosły? Oba rozwiązania mają wady i zalety. Szczeniaka możemy od samego początku kształtować zgodnie z naszymi potrzebami. Ale – i tu minus – „skazujemy się” na burzliwy okres dorastania. Czas, kiedy psiak, nienauczony jeszcze reguł, będzie próbował rzeczy dla niego naturalnych – na przykład gryzienia w zabawie naszej ręki. Przed nami też cały, uciążliwy, trening czystości. To przy dorosłym odpada, są jednak inne problemy. Często taki pies ma już wpojone nawyki, których nie akceptujemy – i wtedy sporo wysiłku trzeba włożyć w „resocjalizację”. Nie obawiajmy się natomiast, że jeśli weźmiemy psa dorosłego, będzie on nas kochać mniej niż szczeniak. Każdy pies, niezależnie od wieku, ma szansę się do nas przywiązać równie mocno. I każdy może być nieszczęśliwy, jeśli my nie będziemy zaspokajać jego potrzeb.
Pracę z psem trzeba zacząć od samego początku, od pierwszego dnia. Już 49-dniowe szczenię uczy się tak samo jak pies dorosły. Pamiętajmy też, że mniej więcej do czwartego miesiąca życia, czasem dłużej, trwa okres socjalizacji. To czas, kiedy psiak z radością poznaje to, co nieznane. Można wtedy oswoić go z różnymi sytuacjami – na przykład z przebywaniem w miejscach pełnych ludzi. Później może reagować strachem. Jeśli wzięliśmy psa dorosłego, od razu trzeba ustalić zasady, jakie będą obowiązywać w domu. Najprostszy przykład: nie chcemy, żeby spał z nami w łóżku. Konsekwentnie tego przestrzegajmy – wystarczy! Nie chcemy, żeby ciągnął na smyczy – dbajmy o to, żeby smycz zawsze była luźna, a uwaga psa skupiona na nas, nie na obwąchiwaniu krzaczków. I tyle.
Czy poradzimy sobie sami? Tak, ale warto skorzystać z pomocy doświadczonego trenera. Niech będzie on naszym „głosem doradczym”. Wybierzmy tego, który pracuje metodą nagradzania, nie fizycznego karcenia. Inaczej mogą potem pojawić się poważne kłopoty z psimi emocjami. Trener da nam wskazówki, ale to my i tylko my wychowujemy psa!
Rasa ma znaczenie!
Dziś psy to tylko systemowo jeden gatunek. Porównajmy choćby doga niemieckiego z yorkiem. Różnica nie polega wyłącznie na wyglądzie. Charakter, zachowanie, tryb życia – wszystko jest inne! Każda rasa ma swoje cechy charakterystyczne. I pułapki… Warto je poznać. Spójrzmy na owczarka niemieckiego. Te psy szybko się uczą. Ale nie zawsze tego, na czym nam zależy. Jeśli pozwolimy mu godzinami biegać po ogrodzie, nauczy się ganiania wzdłuż płotu i ujadania. Owczarki mają też we krwi bronienie domu przed obcymi. No tak, ale mogą chcieć bronić go też przed gośćmi… Border collie ma w naturze zaganianie stada. Ale jako członka stada może potraktować, powiedzmy, obcego rowerzystę. Dla bordera naturalne jest gonienie tego, co ucieka.
W szkoleniu świetną nagrodą będzie więc pogoń za piłeczką! Boksery i labradory uwielbiają kontakt z człowiekiem. Pułapka: z każdym. I na spacerze każdemu mogą chcieć „dać buzi”… Mają też – zwłaszcza boksery – ogromny temperament. Wykorzystajmy go w zabawie – np. przeciąganie sznurka z człowiekiem to dla nich świetna rozrywka. York. Stereotyp to pies-maskotka. Do pieszczenia. Jest w tym trochę prawdy: yorki kochają kontakt z człowiekiem. Ale drzemie w nich też prawdziwa natura – to pies do tropienia szczurów w kanałach. Szkolmy go, wykorzystując te umiejętności. I traktujmy yorka jak psa, nie zabawkę. Inaczej stanie się jazgoczącym potworkiem! Husky wymaga ruchu. Ale musi to być ruch związany z poznawaniem nowego terenu, węszeniem, szukaniem. Ogród nie wystarczy! Husky wymagają długich codziennych spacerów. To psy niezależne – musimy zadbać o dobry z nimi kontakt. Wspólne zabawy, szkolenie z nagrodami – to pozwoli nam się z naszym huskym dogadać. Tak jak zresztą z każdym psem.
Wysłuchała: Joanna Derda
Fotografie: Joanna Kossak
Jak zrozumieć i wychować psa?
pomaga i doradza Piotr Wojtków: specjalista szkolenia psów ze szkoły DOGadajcie się (www.dogadajciesie.pl).
Przywołanie – krok po kroku
Etap I
Wybieramy ulubiony smakołyk psa, dajemy kąsek na zachętę. Pies stoi przed nami. Biegniemy do tyłu. Jeśli pies biegnie za nami, mówimy: „wróć!”, chwalimy („super!”) i dajemy smakołyk. Powtarzamy to kilka albo kilkanaście razy. Ćwiczymy często, ale małymi seriami, kończymy, kiedy pies ma jeszcze „błysk w oku”, nie jest znudzony.
Etap II – po tygodniu-dwóch pracy
Próbujemy wywołać zachowanie psa komendą słowną. Jesteśmy na spacerze, pies od nas odbiegnie, wtedy wydajemy komendę „wróć!”. Można pomóc psu, odwracając się od niego i odbiegając – zachęcamy go tak do szybszego powrotu. Jeśli wykona polecenie, pochwała i smakołyk. Można wprowadzić urozmaicenie i nagradzać nie tylko smakołykiem, ale np. rzucaniem psu piłeczki.
Etap III
Wymaga pomocnika, który w zamkniętej dłoni trzyma smakołyk. Pies jest na tym skupiony, wtedy on zabiera dłoń, a my wydajemy komendę „wróć!”. Jeśli pies do nas przybiegnie, nagradzamy go takim samym smakołykiem.