Szybkość i umiejętność bezszelestnego poruszania się to jego jedyne sposoby na przetrwanie. Bo zając nie ma łatwego życia.
I to wcale nie za sprawą jego naturalnych wrogów, leśnych i polnych drapieżników. Najgorsza jest cywilizacja – coraz mniej dzikich łąk, coraz więcej dróg, na których zwierzęta giną tysiącami. Nowoczesne maszyny rolnicze nie dają zającom, zwłaszcza młodym, żadnych szans. Nie mówiąc o działalności człowieka: polowaniach, kłusownictwie. No i włóczące się po polach psy. Zając naprawdę nie ma łatwego życia. Jeszcze 15 lat temu, jadąc pociągiem przez polskie niziny, można było zobaczyć niezwykłe widowisko: pola, a na nich gęsto rozsiane grupy zaaferowanych długouchych. Kotłujących się, boksujących, kopiących tylnymi nogami. I bardzo podobnych do… kangurów. To parkoty – zajęcza ruja. Dziś trzeba mieć sporo szczęścia, żeby być jej świadkiem.
Szybka miłość
Zbierają się grupami, zwykle pod koniec zimy. To chyba jedyny moment, gdy zające skupiają się w towarzystwie. Samce zaczynają rozgrzewkę, samice grzecznie się przyglądają. Najpierw gachy gonią się nawzajem, kluczą, zmieniają kierunki, goniący staje się gonionym i odwrotnie. Zaczepiają się, przekomarzają. Potem dobierają się w pary według możliwości, wielkości, wagi i siły. Walczą bardzo efektownie. Ale nie robią sobie krzywdy. To wszystko na pokaz, choć czasem zdarzy się naderwane ucho, a wokół latają kłęby wyszarpanej turzycy. Po wygranej walce zgarniają nagrodę, czyli samiczkę, i nie tracąc czasu na szukanie zacisznego miejsca na miłość – bo niebezpieczeństwo może przecież nadejść w każdej chwili – zabierają się do dzieła.
Wychowanie w pigułce
Nie łączą się w pary na długo. Pan szarak znika zaraz po naprawdę szybkim numerku. Bo zające mają tylu wrogów, że wszystko muszą robić w wielkim tempie. Po mniej więcej 43 dniach samica rodzi małe. W bardzo bezpiecznej i przytulnej kotlince, która ochroni je nie tylko przed drapieżnikami, ale też przed zimnem, wiatrem i deszczem – wyjątkowo nieprzyjaznym dla maluchów. Od samego początku młode otoczone są szczególnymi formami ochrony. Nie chodzi o opiekę rodzicielki, bo zajęczyce nie należą do najtroskliwszych matek zwierzęcego świata. Dba o nie sama Natura. Po pierwsze – nie mają zapachu, zatem szansa, że nie zostaną wywęszone przez drapieżniki, jest większa. Po drugie – ich futro jest nierównomiernie cętkowane, więc niemal całkiem stapiają się z podłożem, w którym się chowają. Wreszcie – po kilku, kilkunastu godzinach od urodzenia matka rozdziela młode. Przenosi każde do innej kotlinki – to w razie „spalenia” jednej kryjówki daje pozostałym szansę przeżycia.
Matka przychodzi raz na dobę i charakterystycznym dźwiękiem wywołuje je na karmienie, które – jak wszystko w zajęczym życiu – trwa bardzo krótko, zaledwie kilka minut. Mleko jest jednak niezwykle kaloryczne, tłuste i bogate w białko oraz substancje odżywcze. Młode, choć rzadko i krótko karmione, rosną szybko. Po 2–3 tygodniach od urodzenia matka znika na zawsze. Szaraczki muszą radzić sobie same. Nawet jeśli uda wam się podczas spaceru natknąć na kotlinkę z malutkim zajączkiem i złapać go – nie bierzcie go ze sobą. Choć jest naprawdę słodki i sympatyczny, nie będzie się dobrze czuł w siedlisku człowieka. Zając potrzebuje przestrzeni i ruchu – jest zwierzęciem dzikim.
Nocne życie
Szarak uaktywnia się dopiero po zmroku. Rusza na obchód terenu i coś przekąsić. Znany z kreskówek obrazek zająca z rozkoszą pogryzającego marchewkę nie jest do końca prawdziwy. Rzeczywiście ją uwielbia, podobnie jak inne słodkie i soczyste warzywa – pietruszkę, buraki, kapustę oraz owoce – ale w codziennym menu rzadko ma okazję umieścić ten pyszny deser. Podstawa diety to trawa, koniczyna, rzepak, oziminy, zioła, pączki drzew. Dorosły potrafi zjeść nawet kilogram zieleniny dziennie!
Gdy na dworze jest jasno, zwykle odpoczywa, podsypia albo czuwa w kotlince. Skąd się wzięło powiedzenie, że zając śpi z otwartymi oczami? Bo przycupnięty bez ruchu, z opuszczonymi uszami, właśnie tak wygląda. Jeśli dodać do tego, że daje się blisko podejść, ponieważ jego pierwszą reakcją na zbliżające się niebezpieczeństwo jest zamarcie w bezruchu, jakby liczył na to, że jednak nie zostanie zauważony, mamy gotową odpowiedź. Choć jest coś na rzeczy. Prawdziwy sen zająca jest płytki i poszarpany. To półsen, a raczej półczuwanie. Zwierzak ma zdolność spania połową mózgu. Jedno oko zawsze pozostaje otwarte, a właściwiej byłoby powiedzieć – otwarte ucho. Bo zając nie ma najlepszego wzroku, ogląda świat słuchem.
Pędziwiatr z omykiem
Kuli się przed nadchodzącym niebezpieczeństwem w kryjówce i często udaje mu się pozostać niezauważonym. Ale jego nerwy są napięte jak postronki, gdy wróg jednak przekroczy granicę bezpiecznej ucieczki; z wielkim impetem wyskakuje z ukrycia i jak szalony pędzi przed siebie, kluczy, robi uniki i uskoki, widać tylko jego umykający, podbarwiony na czarno omyk. Biegać potrafi szybko i długo. Rozwija prędkość 80 km/h. Świetnie skacze – w dal i wzwyż. Potrafi pływać, ale nie nadużywa tej umiejętności – do wody wchodzi tylko wtedy, gdy jest to rzeczywiście niezbędne. Niestety prędkość w połączeniu z wielką płochliwością są dla tego zwierzaka zgubne – przerażony gna przed siebie, nie zwracając uwagi na drogę. W pędzie wpada na przeszkody z tak wielkim impetem, że… często na nich ginie.
Tekst: Michalina Kaczmarkiewicz
Fotografie: Cezary Korkosz, R. Siegel/Forum, Corbis, Flash Press Media