Grzybiarze poszli w las. Często razem ze swoimi ukochanymi psami. Pewnie niejednemu zdarzy się niecodzienne spotkanie – ze żmiją wygrzewającą się na kamieniu w ostatnich promieniach słońca.
W tym starciu stratna może być tylko jedna strona – gad. Zabijanie to ludzka specjalność. Niektórzy z dumą prezentują zatłuczonego kijem węża i czują się bohaterami ratującymi życie rodziny. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. W Polsce żyje niewiele gatunków gadów. Wszystkie są pod ścisłą ochroną i wszystkie są zagrożone. Spośród nich tylko jeden należy do jadowitych – żmija zygzakowata. To najpiękniejszy z naszych węży. Połyskliwy, brązowy, srebrzysty lub czarny, z wyraźnym ciemnym zygzakiem na plecach. Ma duże oczy z pionową źrenicą. Nie dajmy się jednak zmylić, źrenica robi się okrągła, gdy dociera do niej za mało światła (zupełnie jak u kota). Niestety, mało kto zdąży się jej przyjrzeć. Żmija jest bardzo płochliwa i słusznie obawia się człowieka. Te, które nie uciekają dostatecznie szybko, kończą tragicznie. Zwłaszcza teraz, tuż przed zimowym okresem odrętwienia, mogą być bardzo ospałe i powolne. To łagodny, spokojny gad, nasz sprzymierzeniec w walce z myszami czy nornicami. Unika miejsc uczęszczanych przez ludzi. Nigdy nie atakuje pierwszy. Ani człowieka, ani psa. Jadu używa wyłącznie podczas polowania na gryzonie i inne małe zwierzęta. Obezwładnia nim ofiarę, dzięki czemu może ją złapać i zjeść. Poza tym jad pełni rolę soków trawiennych.
Żmija połyka ofiarę w całości, człowieka nie zjadłaby w żadnym razie. Jest niewielka – do 80 centymetrów długości – i już samo ukąszenie tak dużego przeciwnika byłoby dla niej ogromną stratą. Musiałaby potem głodować do czasu, aż wyprodukuje wystarczającą do polowania ilość jadu. Kąsa więc tylko wtedy, gdy grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Jeśli się na nią usiądzie, mocno nadepnie lub złapie. Czy ktokolwiek z nas nie ukąsiłby łapiącego nas lwa, gdybyśmy dysponowali zębami jadowymi? Ale przecież żmija zygzakowata nigdy na nas nie poluje. Ucieka, gdzie pieprz rośnie. Czasem przyśnie gdzieś w słońcu, a nieostrożny grzybiarz siądzie na nią jak słoń na mrówkę. Ukąszenie żmii nie jest bezwarunkowym zagrożeniem życia. Owszem, powoduje zatrzymanie akcji serca, ale u małej myszki. Zdrowy, dorosły człowiek nie powinien ponieść uszczerbku na zdrowiu. Poza tym medycyna dysponuje surowicą przeciwżmijową. A co z psem buszującym w trawie? Z reguły psy nie atakują węży. Odziedziczyły po swoich przodkach lęk, może ten sam, który pozostał u niektórych ludzi. Jednak zdarza się, że pies zapoluje na beznożną istotę. Jeżeli trafi na żmiję, może skończyć się ukąszeniem. W końcu pies też atakuje zębami. Większość psów dobrze znosi wstrzykniętą przez gada dawkę jadu. Mimo to należy unikać takich sytuacji, a jeśli już dojdzie do pokąsania, jak najszybciej znaleźć lekarza weterynarii.
Reszta występujących w Polsce węży nie dysponuje jadem. Znany wszystkim zaskroniec często pada ofiarą zwierząt domowych. Psów i kotów. Nie pozwólmy na to. Ten śliczny stalowozielonkawy gad z żółtymi lub pomarańczowymi plamami na bokach głowy i skroniach (stąd nazwa) poluje na żaby. Jest kompletnie bezbronny. Złapany wypuszcza z gruczołów analnych cuchnącą substancję, podobną do wody wapiennej. Ale co to za obrona? Czasem udaje trupa, ale to dla psa też żaden argument. Mało kto wie, że w Polsce można jeszcze spotkać prawdziwe dusiciele. Takie minipytony. Niestety, większy z nich – wąż Eskulapa – jest już na wyginięciu. Można go czasem wypatrzyć w bieszczadzkich ostępach. Jasnobrązowy, z łuskami o białych krawędziach, dorasta nawet do dwóch metrów. Poluje na drobne ssaki i pisklęta w gniazdach, bo świetnie wspina się po drzewach. Częściej jednak natkniemy się na gniewosza, który wybiera do życia ciepłe, południowe zbocza gór porośnięte krzewami, wrzosowiska, słoneczne łąki. Imię zawdzięcza bardzo bojowej naturze. Ale i ten maleńki wąż atakuje tylko wtedy, gdy podejdziemy za blisko. Wygląda to dość komicznie. Podskakuje i bardzo groźnie syczy. Jedyne co może nam zrobić, to złapać małymi ząbkami za but. Nie jest jadowity, to dusiciel. Jego ofiary są wielkości myszy lub jaszczurki.
Niestety, wszystkie nasze węże padają ofiarą okrutnych, bezmyślnych, nieświadomych ludzi i niefrasobliwie spuszczanych ze smyczy psów. Pamiętajmy, las to miejsce, gdzie i my, i psy jesteśmy gośćmi. Jeżeli zachowamy się kulturalnie, tak samo będziemy traktowani. A co jeżeli jakiś wąż zapędzi się do naszego ogrodu? Cieszmy się. To znaczy, że środowisko, w jakim żyjemy, też jeszcze żyje. Jeśli nie mamy psów i kotów, pozwólmy na tak zacne sąsiedztwo. W innej sytuacji wynieśmy węża za ogrodzenie. Zaskrońca można wziąć bezpiecznie do ręki. Wąż Eskulapa i gniewosz zazwyczaj nie odwiedzają ludzkich podwórek, a żmija stroni od człowieka. Jeśli zawita do ludzkiego obejścia, wystarczy mocno tupnąć albo… regularnie kosić trawę. Na koniec opowiem o swoim ogrodzie. Żyje w nim kilka zaskrońców. Mimo że mam sześć psów i dziesięć kotów, zaskrońce mają się dobrze. Jeden jedyny raz spotkałam tu niewielką żmiję. Siedziała na kamieniu i przyglądała się, jak pielę. Ucieszyłam się. To znaczy, że w mojej okolicy jeszcze nie jest tak źle.
Tekst: Dorota Sumińska
Fotografie: Forum, Flash Press Media