Beatrice zamiast projektować stroje w Belgii, postanowiła stworzyć dom na gołej skale. Aż trudno uwierzyć, że te bajkowe tarasy wyrosły w miejscu kamieniołomu.
Trzy chałupy na Ibizie
Na pierwszy rzut oka miejsce wygląda na Grecję. Z werandy widać bujną zieleń, skały, za plecami mamy typowy biało-błękitny dom. Mało kto zgadłby, że to Ibiza, wyspa zadeptywana co roku przez turystów. – Nasz dom właściwie nie jest domem – mówi ze śmiechem gospodyni. – Gdy kupiliśmy posiadłość, stały tu trzy chałupki kamieniarzy, jedna duża i dwie małe. Powstała z nich śródziemnomorska siedziba pełną gębą. I nikomu nie przeszkadza, że z kuchni do salonu trzeba podreptać ścieżką na dworze. Ba, dla przyjaciół to spora atrakcja.
20 lat remontu i urządzania
Niezwykłe miejsce znalazł Pierre, który w latach 70. mieszkał na Ibizie. Wtedy wysepka na Balearach była dziewicza. Wszędzie rosły migdałowce, oliwki i winorośl. Żadnych klubów czy dyskotek, oaza spokoju. Ściągnął tu Beatrice i razem postanowili rzucić wszystko na jedną szalę. Dosłownie rzucić, bo gospodyni zostawiła karierę projektantki mody w Belgii. – Przerabianie tych ruin zajęło nam jakieś dwadzieścia lat – opowiada Beatrice. – Raz szło szybciej, raz wolniej, pod dyktat funduszy. Nie zatrudniliśmy ani architekta, ani projektanta wnętrz, postanowiliśmy polegać tylko na sobie.
Pozostałości po kamieniołomach
Powiększyli nieco dwa budynki, by zmieściły się łazienki, i dodali rzecz na wyspie niezbędną – odkryty basen. W pierwszym z trzech domów, położonym najwyżej na wzgórzu, znajdują się otwarta na ogród kuchnia, jadalnia oraz jedna sypialnia. Drugi budynek to tylko sypialnia i łazienka. Goście zawsze dziwią się, gdy wejdą do środka, bo mają przed oczami wystający ze ściany kawałek skały. – To sprawka pracowników kamieniołomu – śmieje się gospodyni – chyba nie chciało im się jej skuwać. Zbudowali więc ścianę dookoła.
Enklawa z dala od turystów
W ostatnim budynku mają salon, sypialnię i niewielką łazienkę, która wychodzi na ogród. Właścicielka nazywa go „romantycznym”, bo pełno tu owocowych drzew, mimozy i kwiatów. To także przedłużenie mieszkania, zielony korytarz, którym domownicy przechodzą z jednego pomieszczenia do drugiego. Urządzili go bardzo prosto, w bieli i błękicie. Meble i sprzęty tylko najniezbędniejsze. – Nadmiar luksusu i wybujałe wzornictwo onieśmielają. Tymczasem prostota przyciąga i sprawia, że już po chwili nasi goście czują się tu współgospodarzami – tłumaczy Beatrice.
Dom w kamieniołomach, oddalony od ludzkich siedzib, daje inny luksus – prywatności i nieustannego kontaktu z przyrodą. Wystarczy wycieczka z sypialni do kuchni, by mieć ją na wyciągnięcie dłoni. Wkoło cisza, chyba że w ogrodzie buszują akurat wnuki Beatrice. I co najważniejsze – ani śladu turystów. Wszyscy smażą się na plaży, nie mając pojęcia o enklawie ukrytej w cieniu starego kamieniołomu.
Tekst: Inside
Tłumaczenie: Stanisław Gieżyński
Fotografie: S. dos Santos/Inside/East News