Współczesny dom nie może obyć się bez komputera czy telewizora. Dawniej elementem obowiązkowym był święty obraz. Znamienna zamiana, nieprawdaż?
Na polskiej wsi przez kilka wieków popularnością cieszyły się drzeworyty – tanie, ale nietrwałe, kupowane na odpustach albo od wędrownych sprzedawców. Przyklejano je bezpośrednio na ścianach chałupy, gdzie szybko szlag je trafiał od wilgoci i wszechobecnego dymu. Oprawiano tylko większe i droższe drzeworyty kolorowane. Potem nadszedł czas obrazów na płótnie i blasze albo bardziej „ekskluzywnych” malowideł na szkle. Kiedy na początku XIX w. rozkwitło malarstwo ludowe, chaty wypełniły się obrazami na kartonach, a pod koniec wieku – oleodrukami, efektownymi i tanimi, bo produkowanymi seryjnie. Święte wizerunki wieszano w równym rzędzie (albo dwóch), na ścianie naprzeciw wejścia do izby; nad łóżkami gospodarzy i/albo w tzw. świętym kącie (ołtarzyku domowym).
Na święta obrazom nakładano korony z papierowych (a potem także plastikowych) kwiatów, girlandy i gałązki drzew, ażurowe albo malowane papierowe firanki czy lniane ręczniki z haftem i koronką.
Tekst: Weronika Kowalkowska