W Matki Boskiej Zielnej (15.08) zawsze uzupełniano domową apteczkę. Bukiet był lekarzem!
Święcenie wianków 15 sierpnia
Święcone tego dnia podczas uroczystej mszy wianki nabierały nadprzyrodzonej mocy, wkładano zatem do nich jak najwięcej leczniczych ziół: piołun, miętę, dziurawiec, krwawnik, wrotycz i inne (często aż kilkadziesiąt naraz!) – wierząc, że spotęgują ich właściwości. Oprócz ziół do bukietu wplatano kwiaty, zboża oraz marchew, ziemniaka albo jabłko wbite na patyk. Taki zestaw miał gwarantować urodzaj w nadchodzącym roku.
Święto Matki Boskiej Zielnej: tradycja
Posiadacz odpowiednio skomponowanego, poświęconego bukietu mógł spać spokojnie. Wystarczy, że po powrocie z kościoła obszedł trzy razy chałupę, chroniąc ją w ten sposób przed pożarem, powodzią czy uderzeniem pioruna. Potem musiał jeszcze pamiętać, żeby koniecznie włożyć bukiet na jeden dzień między kapuściane grządki (wtedy robactwo nie zżarło i grad nie zniszczył) i okadzić nim bydło wychodzące na pierwszy wiosenny wypas (przeciw chorobom i urokom).
I tak wianek robił „za weterynarza” – wywar z niego dodawał sił nowo narodzonym cielakom i ich matkom, leczył zapalenie wymienia, a nawet chronił przed lisem biegający po podwórku drób etc. Po co komu nawozy, pestycydy i herbicydy, skoro wystarczy dodać do ziarna szczyptę popiołu ze spalonych ziół?
A kiedy już bogobojny chłop zbliżał się do końca swoich dni, włożone pod poduszkę błogosławione ziółka pomagały mu bezboleśnie przenieść się na tamten świat. Ale żeby przypadkiem nie przyszło mu do głowy straszyć rodzinę jako zjawa albo wąpierz, wkładano je także do trumny. Tak wyposażony, drogi zmarły trafiał prościutko do celu – dzięki bukietowi, oczywiście...
Tekst: Weronika Kowalkowska