Cieszę się, że szarlotka będzie wreszcie smakowała i pachniała jak u babci. Stare odmiany jabłonek są znowu modne.
Wieść niesie, że najsłynniejsza polska odmiana jabłoni pochodzi z pewnego klasztornego ogrodu na Mazowszu i jest znana od mniej więcej 350 lat. Oryginalną jej nazwę ‘Wierzbówka zimowa’ dziś niewielu pamięta, za to kosztelę znają wszyscy. Podobno jej matką chrzestną została – przypadkiem – Marysieńka Sobieska. Królowa uwielbiała podgryzać słodkie jabłuszka, a tu pewnego nieurodzajnego roku „kosz tela” (tylko kosz) dla pierwszej damy zebrano…
Nie wiem, ile prawdy w tej historii, ale dawniej przemienne owocowanie jabłoni i grusz, a nawet niektórych śliw było normą. Rok pracy, rok odpoczynku. Ale dobre czasy się skończyły i mniej więcej w drugiej połowie XX wieku drzewom owocowym postawiono ultimatum: albo będziecie rodzić co rok, albo się pożegnamy!
I tak nadeszła epoka słynnych ‘McIntoshy’. To były jabłka! Soczyste, że po brodzie kapało, pyszne. I tylko nieliczni wiedzieli, że faszerowano je środkami grzybobójczymi. Chemia była wówczas tania i interes zwany sadem intensywnym po prostu się opłacał. W miejscu małych sadków z tradycyjnymi odmianami pojawiły się dochodowe firmy sadownicze. Dawne owoce przegrały nie dlatego, że były mniej smaczne czy bezwartościowe. Zwyciężyła ekonomia.
Trzeba było kilkudziesięciu lat, żeby hodowcy poszli wreszcie po rozum do głowy i teraz stare odmiany przeżywają renesans. Dlaczego ci sami specjaliści od sadów, którzy kiedyś namawiali do uprawy intensywnej, prześcigają się w odnajdywaniu i rozpoznawaniu kolejnych kilkusetletnich odmian?
Powodów comebacku jest kilka: od nostalgii za niepowtarzalnym smakiem po modę i czystą przyjemność wylegiwania się w hamaku rozwieszonym pomiędzy dwoma mocnymi jak dęby pniami drzew owocowych. A poza tym mamy większą ekoświadomość. Odejście każdej z dawnych odmian równa się utracie części ogromnego bogactwa genów. Tych, które decydują o długiej żywotności, niezawodnym dawaniu plonów, odporności na choroby i szkodniki.
Jeśli miałbym polecić kilka dobrych odmian, które w amatorskiej kolekcji nie zawiodą, to w pierwszej kolejności wskazałbym ‘Antonówki’. Najlepiej te pół-torafuntowe, zwane ‘Śmietanówkami’. Mają owoce najlepsze na przetwory. Kolejne smaczne i delikatne jabłka pochodzą z drzew odmiany ‘Kronselska’. W przydomowym sadzie ich uprawa ma sens szczególny, bo owoce możemy zbierać na bieżąco, w pełni dojrzałe. Posadźcie, a zobaczycie, że są niezwykłe. A ze skórek owoców można robić pyszne nalewki.
Na domowej roboty sok poszukałbym ‘Warty’. Jest polską odmianą prawie zapomnianą. Dlaczego? Może dlatego, że jak to w Polsce, cudze się ceni, swojego nie zna? I jeszcze krótkie dossier kilku innych jabłoni: ‘Niezrównane Peasgooda’ – smaczna odmiana deserowa, bardzo soczysta, owoce duże z ładnym rumieńcem.
‘Grochówka’ – jabłka niewielkie, do długiego przechowywania. Gdy się je zbiera, są twarde jak kamień. Świetne na wino, kompoty i susz. Dawniej przechowywano je w kopcach.
‘Landsberska’ – wyróżniam ją za wyjątkowy smak owoców. Gorzej bywa z odpornością na parcha jabłoni i mróz.
‘Reneta gwiazdkowa’ – owoce czerwone, zupełnie inne niż powszechnie znanej ‘Renety szarej’. Dobre na kompoty, do suszenia i chrupania. Dawniej wykorzystywano je jako dekoracje choinkowe. Jest również wiele odmian odnalezionych i rozpoznanych w starych sadach rozsianych po Polsce. Niektóre mają niezwykłe lokalne nazwy, tak jak jabłoń ‘Cytrynka’, którą przed laty widziałem w pewnym gospodarstwie. Miała owoce tak kwaśne, że dodawano je do herbaty zamiast plasterków cytryny.
Przypomniałem sobie też o kilku jabłoniach, które od lat obserwuję w zapuszczonym sadzie w mojej okolicy. Od dawna nikt się nimi nie zajmuje, a one i tak owocują. Mam zamiar zaszczepić zrazy, a później posadzić we własnym ogrodzie. Może w ten sposób ocalę od zapomnienia cenną lokalną odmianę.
A na zakończenie zdradzę sekret: co zrobić, by nawet stare odmiany jabłoni corocznie owocowały. Jeśli w okresie letniego przesilenia zauważycie na drzewach mnóstwo owoców, poczekajcie jeszcze miesiąc i w lipcu oberwijcie część zawiązków. Drzewa mniej obciążone dadzą jabłka również w następnym roku, w dodatku dorodniejsze.
JEŚLI NIE JABŁKA, to co?
‘Klapsy’ są uprawiane w sadach od ponad 150 lat i nawet dziś niewiele odmian dorównuje im smakiem. W miąższu ‘Faworytek’ (to obecnie obowiązująca nazwa klapsy) jest stosunkowo mało komórek kamiennych, z powodu których gruszki są powszechnie uważane za ciężkostrawne. Owoce starych odmian grusz warto wykorzystywać przede wszystkim na przetwory: kompoty, susze i do zalew octowych. Mają niepowtarzalny smak i aromat. Jesienią pytajmy zwłaszcza o bergamotki i bery. Jedna z nich, ‘Bera Biała’, była już uprawiana w czasach rzymskich. Ta wyjątkowo smaczna gruszka ma siostrzaną odmianę o ciemnoczerwonej skórce.
Czerechy to mieszańce wiśni i czereśni, o czym można się przekonać, smakując owoce odmiany ‘Gubeńska’. Są słodsze niż wiśnie i bardziej kwaśne niż czereśnie, a dzięki temu wyjątkowe. Z czerech można robić kompoty albo jadać na deser. Szklanki z kolei to wiśnie deserowe o prawie bezbarwnym soku. Poszukując do własnego ogrodu, warto pytać o odmiany: ‘Szklanka Wielka’, ‘Wczesna Ludwika’ lub ‘Montmorency’.
Interesująca jest "Biała Śliwa", która barwą przypomina renklody, a smakiem i konsystencją popularne węgierki. Przed wojną tę odporną na choroby odmianę polecano do uprawy we wschodniej Polsce. Obecnie spotyka się ją w całym kraju. Są też zupełnie pozbawione rumieńców żółte odmiany czereśni. Jedna z nich o nazwie ‘Kanarkowa’ jest szczególnie popularna w Wielkopolsce.
Tekst: Witold Czuksanow
Zdjęcia: Joanna Zatorska, Grzegorz Hodun/ www.stareodmiany.pl, Gap Photos/East News, Flora Press, Stockfood/Free, Gap Photos