Kiszonego derenia skosztujecie jedynie w okolicach Przemyśla, bo tylko we wschodniej Małopolsce i na Podkarpaciu przy każdym dworze derenie sadzono obok jabłoni albo grusz.

Śliwki – już duże, ale jeszcze niedojrzałe – kiszono jesienią w beczkach jak ogórki. W smaku przypominały za to oliwki. „Przyprawia się sposobem, jak następuje: Skoro na drzewie jeszcze czerwienić poczynają największe i najokrąglejsze zerwać należy i przed przyprawą dać im trochę zwiędnąć.

Naczynie, które się do przyprawy bierze, napełni się wodą, w której tyle soli rozpuścić trzeba, ile w tymże naczyniu znajdująca się woda przyjąć może. W tę wodę włożyć te dereniowe jagody i jeżeli z oliwkami podobieństwo mieć mają trzeba je zagotować, kto zaś nie chce, żeby tak twarde były, niech nie tak długo gotuje zaś pomiędzy te jagody można trochę zielonego kopru i kilka bobkowych liści włożyć” – radzono w książeczce „Sposób robienia mydła, świec, octów, przyprawiania owoców, solenia i wędzenia mięsa, pieczenia chleba, warzenia piwa i robienia krochmalu” (Lwów 1801).

Tak przygotowywany dereń podkarpacki został w 2008 roku wpisany na listę produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa.


Tekst: Weronika Kowalkowska, Joanna Halena
Zdjęcia: Be&W, Flora-Press, Shutterstock, Materiały Prasowe

Zobacz również