Z tym domem nigdy się nie rozstaną. Nie tylko dlatego, że jest spełnieniem marzeń. Wzięli z nim ślub. Taki prawdziwy, z obrączką.
W progu swojego pierwszego domu, głęboko w fundamentach, Magda i Tomek zamurowali butelkę. Włożyli do niej list, który opowiada o ich rodzinie, trochę fotografii i osobistych drobiazgów. Jest różaniec i święte obrazki. – Wiem, że to przesądy, ale lepiej nam na duszy, jeśli mamy świadomość, że one tam są i czuwają nad nami – mówi Magda. – Może za 200, 300 lat ktoś butelkę odnajdzie i historia rodziny nie zginie. Jednak najważniejszym skarbem, który znalazł się w fundamentach przez przypadek, jest obrączka Tomka. Zjechała mu z palca dokładnie w chwili wylewania betonu. I została tam już na zawsze. Magda śmieje się, że z tego właśnie powodu domu nigdy nie sprzedadzą.
– Jesteśmy raczej niemodni – tłumaczą. – Nie podążamy ślepo za tym, co się powinno mieć, nosić, kim być. Pilnujemy natomiast, by w naszym domu były zachowane rodzinne rytuały, duże i małe. Oboje z Tomkiem, choć wychowani w mieście, zawsze tęsknili za wsią. Nic dziwnego, w końcu spędzali tam każde wakacje, każdą wolną chwilę. Zgodnie twierdzą, że ich dzieciństwo było najszczęśliwsze pod słońcem. Jeden dziadek był rybakiem, drugi drwalem i cieślą. Chcieli żyć podobnie i właściwie im się udało – nowy dom postawili w rodzinnych stronach Tomka na Górnym Śląsku. Oczywiście tradycyjny.
Musiał mieć „typowo polskie akcenty”, niekoniecznie tylko z regionu. Jest dużo drewna i kamienia, trochę cegły. Całą stolarkę zrobił im góral z Kościeliska (góry uwielbiają, jeżdżą, gdy tylko mogą): ręcznie wyrzeźbił wszystkie drzwi i wstawił szklane szyby cięte kamieniem. Każdą dał do ozdobienia ostatniemu już na Podhalu artyście ludowemu, który wytrawił na szkle niezwykłe rośliny. Odratowali też stuletni śląski kredens należący do Tomka babci (na Śląsku mówi się o takim meblu „byfyj”).
Co tydzień w sobotę rano, jak przystało na prawdziwą śląską gospodynię – cesaroczkę – Magda piecze słodkości. Puchate drożdżowe baby albo ciasteczka cieszyńskie. Według starych austriackich przepisów, które w jej rodzinie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Z góry ustalone menu jest też na niedzielny obiad. – Po wyjściu za mąż trafiłam do prawdziwej śląskiej rodziny, z dziada pradziada – tłumaczy Magda. – W niedzielę muszą więc być rolady lub kotlety z modrą kapustą, biołymi lub czornymi kluskami śląskimi. A do tego prawdziwy kompot. W tygodniu natomiast wodzionka, czyli zupa z chleba i czosnku – kiedyś jadano ją na Śląsku głównie z oszczędności. Tomek ją uwielbia, ja niekoniecznie.
Ale tradycja w ich rodzinie to nie tylko kulinaria. Tomek, podobnie jak dziadek i ojciec, jest pilotem – lata na cessnach. Jako mały chłopiec z uwielbieniem wypatrywał na niebie ojca, teraz tak samo cieszy się czteroletni Franek, gdy Tomek przelatuje nad domem, „machając skrzydłami”. – Piloci, koledzy Tomka, zgotowali mi w dniu ślubu niespodziankę. Gdy wychodziłam z kościoła, zrzucili z nieba bukiet kwiatów – wspomina wzruszona Magda.
Dziś wszystkich rodzinnych zwyczajów uczą Franka. Mały przepada za śląską kuchnią, a ostatnio próbują przekonać go do górskich wycieczek, które sami tak uwielbiają. – Mamy nadzieję, że to będzie nasza następna tradycja – mówią, z czułością patrząc na synka. – Ale haftowanie na płótnie raczej mu odpuszczę – śmieje się Magda.
Przepis na żur w chlebie
Weź: •pół litra zakwasu •pół kilo wędzonki (np. boczku, kości wędzonych) •pół kilo białej kiełbasy •włoszczyznę (marchew, kawałek selera, pietruszkę, cebulę) •liść laurowy •kilka ziaren ziela angielskiego •garść suszonych grzybów •3 średnie cebule •szklankę gęstej kwaśnej śmietany 30% •2-3 ząbki czosnku •2 łyżki majeranku •łyżeczkę vegety •sól i pieprz •pół kilo ziemniaków •kilka jajek
Pokrój wędzony boczek w kosteczkę i przesmaż na patelni. Dodaj pokrojone w kostkę dwie cebule, przesmaż. Odstaw. W dużym garnku zagotuj wodę, włóż włoszczyznę: obraną marchewkę, pietruszkę, kawałek selera, przypaloną nad ogniem cebulę, suszone grzyby, całe ząbki czosnku, ziele angielskie, pieprz i liść laurowy, vegetę oraz przesmażony boczek z cebulą. Gotuj na małym ogniu pod przykryciem pół godziny.
Gdy warzywa zmiękną, wrzuć białe kiełbaski w całości, ugotuj, a potem odcedź wywar od reszty składników. Do czystego wywaru partiami wlewaj zakwas żytni, smakując zupę, by nie była za kwaśna. Białe kiełbaski pokrój w kostkę lub plasterki i włóż do żurku, dodaj majeranek, posól, popieprz. Gotuj jeszcze 2-3 minuty. Zdejmij z ognia, zaciągnij śmietaną. Podawaj z ugotowanymi osobno ziemniakami i jajkiem na twardo.
Tekst i stylizacja: Green Canoe
Zdjęcia: Rafał Lipski