W XVI wieku palenie fajki było w Europie absolutną nowością – egzotycznym dziwactwem rodem z Ameryki, na które stać było tylko najbogatszych.
Potem tytoń zaaklimatyzował się na Starym Kontynencie, jego ceny spadły, a w ślad arystokracji ruszyło pospólstwo. Oczywiście to, co do swojej fajki wkładał karczmarz, miało się do „dymka” hrabiego jak konserwa turystyczna do foie gras. To jednak w niczym nie przeszkadzało nikotynowej modzie – w XIX wieku palono już na potęgę zarówno w pałacach, jak i kurnych chatach. Fajkę szczególnie gorąco zalecano żołnierzom jako środek wzmagający czujność i zmniejszający ryzyko zaśnięcia podczas warty.
Polska nie była tu wyjątkiem. Zanim w okresie międzywojennym papierosy ostatecznie wyrugowały fajkę z pozycji lidera, fajkarstwo polskie przeżyło złoty wiek. W każdym regionie fajki przybierały inne kształty.
Główki wyrabiano z bulwy wrzośca, drewna gruszy, orzecha włoskiego czy świerku (na Podhalu), wypalano je z gliny i malowano albo obijano cieniutką blachą. Inne palono na co dzień (skromne, mniejsze), inne od święta (paradne). Największą estymą cieszyły się przemyskie.
Zresztą wszystkie sześć działających do dzisiaj warsztatów fajkarskich znajduje się właśnie w Przemyślu. Odbywa się tam coroczne Święto Fajki, a na entuzjastów puszczania dymka czeka Muzeum Dzwonów i Fajek. Eksponaty są z całego świata, niektóre pochodzą nawet z końca XVII wieku.
Tekst: Weronika Kowalkowska
Zdjęcia: Naturepl/Be&W,Stockfood/Free, East News, Forum, Shutterstock.Com