Ktoś powie: co to za urlop? Czasem jednak odpoczynek w psim towarzystwie jest niemożliwy…
W moim przypadku zawsze. Z prostej przyczyny – mam osiem psów i jedenaście kotów. Musiałabym wynająć autobus i cały pensjonat. Poza tym moje zwierzęta już mieszkają w „pensjonacie”. Mają ogród i cały dom do dyspozycji.
Psy i koty zostają więc w domu, pod opieką przyjaciół i rodziny. I to jest najlepsze wyjście. Czy tęsknią? Na pewno, ale tylko trochę. Są w swoim znajomym miejscu. Nie zmienia się ich tryb życia. Otoczone troską zaprzyjaźnionych ludzi czekają, ale bez rozpaczy i poczucia odrzucenia. Pewnie to ten sam rodzaj tęsknoty, który towarzyszy dziecku pozostawionemu z babcią. Czeka na rodziców, ale z babcią też jest fajnie. Bywa jednak i tak, że nie mamy godnych zaufania przyjaciół, a musimy wyjechać bez psa. Co wtedy?
Najlepiej wynająć tak zwanego pet-sittera. To odpowiednik baby-sittera, tyle że opiekuje się zwierzętami. Są już agencje gwarantujące profesjonalizm opiekuna. Jeśli jednak nie chcemy zostawić w domu całkiem obcej osoby, spróbujmy poprosić sąsiada emeryta. Pewnie z chęcią dorobi sobie parę groszy. Oczywiście na czas naszej nieobecności powinien zamieszkać z psem, a nie tylko go odwiedzać. Równie oczywiste jest to, że zanim zostawimy psa z nowym opiekunem, trzeba ich poznać i zaprzyjaźnić.
Co zrobić, gdy i to się nie uda? Pozostają hotele. Według mnie najgorsza opcja. Pies nie ma pojęcia, że zostawiamy go tu tylko na jakiś czas. Wszystko jest dla niego obce. I miejsce, i ludzie. Można to porównać z oddaniem dziecka do szpitala. Jeśli mama nie siedzi przy nim, tęskni potwornie i leczenie przebiega gorzej. Pies jest jak dwu-, trzyletnie dziecko. Dla niego obcy dom i obcy człowiek równa się odrzucenie. Bywa, że nie ma innego wyjścia.
Jak zmniejszyć psią rozpacz? Należy wybrać hotel najbardziej przypominający domowe warunki. Już miesiąc przed wyjazdem odwiedzać to miejsce systematycznie. Z psem oczywiście. Najpierw być tam z nim. Po kilku wizytach zostawić go najpierw na parę minut, potem na kilka godzin. Nauczyć go, że pan zawsze wróci. Jak nie za godzinę, to za dwie. Później czeka go dłuższe oczekiwanie, ale pełne nadziei, a nie rozpaczy. Dobrze, gdy w hotelu będzie miał swoją miskę i koc lub poduszkę. Coś, co jest łącznikiem z rodzinnym domem. Ważne, aby był karmiony tak samo jak zawsze, a najważniejsze, by lubił pracowników hotelu (w nas też muszą oni wzbudzać zaufanie).
Oto historia z mojego „podwórka”. Miałam wtedy pięć psów i tyleż kotów. Jechałam na półroczny kontrakt za granicę. Zwierzęta zostawały pod opieką mojej mamy i córki. Mama kochała zwierzęta jak ja, ale inaczej niż ja. Nie lubiła spać z psami. Głównym powodem była pościel, która po kilku no-cach była do wymiany. Mimo to dostała nakaz dzielenia łoża z psią częścią rodziny. Cóż, to także ich łóżko. Gdy wróciłam, mama przywitała mnie słowami: „Dziecko, ile ja lat zmarnowałam. Spanie z psami warte jest nawet codziennej zmiany pościeli!”. Wiem to od dawna…
Dorota Sumińska: doktor weterynarii, pisze książki, prowadzi audycje radiowe i telewizyjne o zwierzętach
Fotografie: Biosphoto/East News, Forum, shutterstock.com