Pożytki z uporczywych opadów deszczu

W wakacje wpadła do nas na parę dni teściowa, by odetchnąć świeżym powietrzem w wiejskiej głuszy. Zajęła gościnny pokój i moją łazienkę. Jak na mój gust przywiązuje zbyt dużą wagę do higieny – ale cóż – nikt nie jest doskonały…Zaraz po przyjeździe poinformowała nas, że marzy wyłącznie o tym, by za dnia samotnie upajać się pięknem dzikiego krajobrazu, a gdy złocista kula słońca zniknie za horyzontem (jej słowa), wypić w naszym towarzystwie filiżankę herbaty i udać się na spoczynek…

Brzmiało to w miarę optymistycznie. Pogoda była cudowna…Nazajutrz zażądała, by coś zrobić z faktem, że ptaki hałasują pod jej oknem już od 3 rano i nie zmrużyła oka. Prosi też, by psy nie plątały się jej pod nogami, a koty nie właziły na stół, bo roznoszą zarazki. W następny wieczór usłyszeliśmy, że jest zaniepokojona tym, że ciągle się ktoś u nas kręci – jak nie psy, to sąsiedzi albo robotnicy. Była przekonana, że żyjemy tu jak pustelnicy i zajmujemy się wyłącznie kontemplacją natury. W niedzielę miała poważne podejrzenia, że zadajemy się z niewłaściwym towarzystwem mielącym ozorami do białego rana i lubiącym w nadmiarze zjeść i wypić. Po dwóch tygodniach wezwała nas do swojego stanowiska dowodzenia na kanapie pod parasolem na tarasie i oznajmiła, że musimy poważnie porozmawiać. Jest otóż zaniepokojona tym, że my właściwie nic nie robimy. Trudno przecież ostrzenie ołówków, przeglądanie książek czy grzebanie w internecie nazwać pracą. Z czego wobec tego żyjemy???

reklama

Normalni ludzie zaraz po śniadaniu w paskudnym nastroju opuszczają dom, by udać się do uczciwej roboty w biurze lub fabryce. My natomiast całe dnie przesiadujemy w domu, kręcąc się z kąta w kąt i czasem tylko znikamy na parę godzin w niewiadomym celu. Na nią nie mamy co liczyć. Swoje oszczędności musi dokładać do emerytury. Ale widzi, że ja całkiem sprawnie poruszam się po kuchni, więc mogłabym się zatrudnić w jakiejś jadłodajni. Co do mojego męża sprawa jest poważniejsza. Niestety – nie ma on żadnych rzucających się w oczy zamiłowań, na dodatek do czego się weźmie, w domu czy ogrodzie, kończy się rozlewem krwi lub kontuzją. Jest jednak czarujący towarzysko, wspaniale sprząta ze stołu i jest niezwykle biegły w obsłudze korkociągu. Czy nie warto rozważyć, by rzucił dziennikarstwo i otworzył jakąś knajpkę albo pensjonat tu, na łonie natury? Ona na przykład czuje się u nas doskonale, po prostu odżyła, posiedzi więc, jeśli pozwolimy, jeszcze trochę…

W trzecim tygodniu zaczęło padać. Mgła między drzewami, wilgoć i nieustanny szum deszczu przyprawił starszą panią o atak reumatyzmu i nudy. Mąż odwiózł ją do ukochanego lekarza, który zaordynował ciepłe własne łóżko…Wieczorem mieliśmy wrażenie, że zaludnienie okolic naszego lasu gwałtownie zmalało. Psy wyszły zza kanapy, koty ze strychu, mąż otworzył wino. Wypiliśmy zdrowie reumatyzmu teściowej. Wtedy zadzwoniła moja mama…


Teresa Jaskierny
Fot. Andrzej Szeliński

Zobacz również