Jesteśmy w zagubionej wśród kociewskich łąk i lasów Piecowni-Czarowni. To tutaj powstają kolorowe ceramiczne formy: misy, dzbany, zawieszki. A obok, w warsztacie renowatora, Darek przywraca starym meblom ich dawny blask.
Dopiero tutaj możemy swobodnie żyć i pracować – mówią Weronika i Darek. – Latami wynajmowaliśmy mieszkania w Gdańsku. Zawsze zbyt małe, za blisko ulicy, ale przede wszystkim... nie nasze! W końcu powiedzieliśmy sobie: dość! Zaczęliśmy objeżdżać okolice Trójmiasta w poszukiwaniu domu, który by na nas czekał. I tak, ponad 12 lat temu, wywędrowaliśmy z centrum miasta do naszego siedliska. – Najpierw zamieszkaliśmy w „Poniatówce”, niewielkim drewnianym domku – Darek wspomina te czasy z lekką zgrozą. – Ot, dwa pomieszczenia i przedsionek. Wody nie było. Do studni kawał drogi, sławojka za oborą, a tu zima.
Nasz Jacek miał wtedy dziewięć lat. Ale jakoś przeżyliśmy. Podłączyliśmy wodę, zrobiliśmy łazienkę. Dzisiaj w „Poniatówce” jest warsztat Darka, a dawna obora przeobraziła się w wygodny dom dla całej rodziny. Większej, bo pięć lat temu na świat przyszła Karina. Nadal oczywiście bywa nielekko. Zwłaszcza zimą. – W zeszłym roku przez cztery dni byliśmy kompletnie odcięci od świata – wspominają. – Ale daliśmy radę! Wiosną, kiedy słychać klangor pierwszych żurawi, budząca się do życia przyroda wynagradza trudy zimy. Właśnie wtedy przychodzą do głowy najlepsze pomysły!
– W zasadzie jestem rzeźbiarką – mówi Weronika – ale studiowałam również ceramikę. Ta ostatnia pozwala mi się spełniać jako artystce i jednocześnie zarobić na życie. Trudno powiedzieć, czy w ceramice Weroniki ważniejszy jest kolor, czy kształt. Nasycone barwy radują oczy. Każda misa jest inna, bo każda wylepiana ręcznie. I tak samo zdobiona. Czasem inspiracją jest kształt liści i owoców winorośli rosnących pod oknem, czasem błysk światła na szkle czy ptak siedzący na parapecie. Weronika w pracowni spędza każdą wolną chwilę. Zresztą nie zawsze sama, od niedawna Darek również zaczął toczyć na kole. W odremontowanej stodole prowadzą inspirujące kursy ceramiki. Są też „Sabaty ceramiczne”, czyli całodniowe zajęcia, podczas których uczestniczki mogą ulepić misę, dzbanek, pogadać, pobyć w swoim towarzystwie. – Pamiętam dzień, kiedy kupiliśmy piec do ceramiki – opowiada Weronika. – Napisaliśmy projekt i na piec dostaliśmy dotację. Kocham to, co robię. Ceramika daje niesamowite możliwości twórcze! Patrząc na okaleczone meble w warsztacie Darka, trudno uwierzyć, że te sprzęty mogą mieć jeszcze przed sobą przyszłość. Jednym brakuje nóg, innym poręczy, a jeszcze inne są sterane życiem. A jednak nie ma rzeczy niemożliwych. Potrzebna jest tylko wiedza, sprawne ręce, cierpliwość.
Ważna jest też miłość do zabytkowych sprzętów. – Zawsze staram się zachować charakter mebla. Tak, żeby te stare sprzęty mogły opowiadać swoje historie. Na końcu mebelek trafia w ręce Weroniki, która go maluje, przeciera, patynuje. Tak, żeby w starą szafę czy łóżko wstąpiło nowe życie. Co dalej? – To samo – śmieją się. – Dzieci będą jeździć do szkoły, my będziemy wyszukiwać zapomniane sprzęty do uratowania, rzeźbić, lepić, wypalać, tworzyć ceramiczne wzory i kolory. No i przekazywać swoją wiedzę innym. Myślimy o otwarciu kolejnych warsztatów renowacji mebli. I nadal będziemy remontować dom, bo sporo pracy jeszcze przed nami. Ale na wsi, w domu praca nigdy się nie kończy.
Tekst i stylizacja: Joanna Włodarska
Fotografie: Michał Mrowiec
www.stodola-inspiracji.pl
www.piecownia-czarownia.com