Dzień urody

9 września zróbmy coś innego niż zazwyczaj, tylko dla siebie. Zafundujmy sobie: aromatyczną kąpiel, masaż albo wycieczkę za miasto!

 To święto młode, obchodzi się je od 1995 roku, zawsze 9 września. I wszystko bardzo ładnie, tylko co to właściwie jest ta uroda i jak ją celebrować? Giacomo Casanova nazwał ją „wekslem honorowanym na całym świecie za okazaniem”. Ale ten sam Giacomo uciekłby z wrzaskiem na widok uznawanej współcześnie za piękność kościstej, wyższej od niego o głowę albo i więcej supermodelki. Uroda rzecz względna, a jej ideał zmienia się, przechodząc ze skrajności w skrajność.

Od „mającej czym oddychać” Wenus z Willendorfu, po eteryczne, śnieżnobiałe dziewczęta z późnego średniowiecza. Od rubensowskich rudzielców, przez kruche niczym figurki porcelanowe kobieciątka ery wiktoriańskiej, po obleczone w róż lalki Barbie z nieanatomiczną talią i biustem.

reklama

Dlatego w kwestii urody najlepiej zignorować tak zwany vox populi i uwierzyć samej sobie, ewentualnie swojemu ukochanemu. W końcu ten jest piękny, kto się takim czuje. Dlatego 9 września nie próbujmy dopasowywać się do żadnych nieziszczalnych ideałów. Zróbmy coś naprawdę dla siebie – przyda się długa aromatyczna kąpiel, odrobina snucia się w szlafroku, jakiś masaż, wycieczka za miasto albo na miasto z przyjaciółmi. Relaks i uśmiech to najskuteczniejsze kosmetyki.

Zagrajmy na nosie popkulturze wbijającej nam do głowy, że dzięki kilku korektom (tu szminka powiększająca usta, tam jakiś botoksik) możemy stać się miss świata. Prawdziwa uroda to przede wszystkim naturalność, a nie coś, co można usunąć mokrym wacikiem. I pamiętajmy, że kilka wieków temu kawalerowie patrzyliby na Anję Rubik z politowaniem, a Marilyn Monroe według XXI-wiecznych standardów to… niska kobita „przy kości”.  


Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografie: Fotochannels, Bulls, Stockfood/ Free, East News, shutterstock.com 

Zobacz również