Wypromowała je królowa Bona. W kraju ciężkich mięsnych potraw nie wyobrażała sobie życia bez gruszek.
Złociste owoce musiały stać na stole, jeśli Bona przyjeżdżała do kogoś w gości. I nie była to fanaberia znanej z zamiłowania do warzyw i owoców Włoszki. Miód gruszkowy wiele lat wcześniej polecała święta Hildegarda jako jeden z trzech uniwersalnych leków. Uważała, że odtruwa i oczyszcza organizm. Zalecała, żeby jadać je pieczone i smażone. Medycy popiołem z kory dzikich gruszek zmieszanym z sokiem leczyli zatrucia, kisielem wspomagano przeciążony żołądek, a naparami z liści dezynfekowano rany.
Trudno w to uwierzyć, ale białe kwiaty gruszy nie pachną. Owoce szlachetnych odmian wodzą za to na pokuszenie niezwykłą słodyczą. I zachęcają do błogiego lenistwa. Dlaczego akurat leżenie pod gruszą na dowolnie wybranym boku jest synonimem świętego spokoju? Może dlatego, że często sadzono ją przy domach, żeby rzucała cień od południowej strony. Niejeden gospodarz marzył w skrytości ducha, by zamiast iść z kosą na pole, mógł spocząć pod gruszą z garncem piwa.
Na zachodzie i południu Polski często sadzono je przy drogach. Dzikie spotkacie na polnych miedzach i w lasach liściastych, zwłaszcza w dąbrowach. Ponieważ odmiany domowe łatwo krzyżują się z dzikimi, na obrzeżach starych sadów co i rusz można się natknąć na grusze niemal zdziczałe.
Chociaż mają wspólnych krewnych z jabłonią, grusza ogrodowa, udomowiona, jest znacznie mniej popularna. Kocha ciepło i słońce, łagodny klimat, dobrą, bogatą w minerały ziemię i wilgoć (ale bardzo oszczędną). Ma wymagania – nie będzie sobie ot tak po prostu rosła i co roku rodziła. Jeśli nie dostanie tego, co lubi, wyda marne, suche owoce, a gdy jest jej za zimno, nie zechce wcale kwitnąć. Wszystko to z powodu pochodzenia. Twardsze, mniej dorodne, ale i bardziej odporne gruszki przywędrowały do nas z Kaukazu i Azji – te radzą sobie doskonale. Natomiast okrągłe, słodkie i soczyste – z Dalekiego Wschodu. Aby wykorzystać atuty jednych i drugich, na dziczkach zaczęto szczepić szlachetniejsze odmiany, które bez takiego wspomagania często padały od mrozu. Do dziś doświadczeni sadownicy sadzą wrażliwe i smaczniejsze odmiany na podkładzie gruszy kaukaskiej lub pigwy.
Czy to dzika, czy udomowiona, wszędzie kojarzyła się ze zdrowiem, pomyślnością i kobiecością. Jej owoce przypominają kształtem łono, w którym dojrzewa dziecko. Grecy poświęcili ją Herze, patronce małżeństw i narodzin. Posążki bogini rzeźbiono zresztą zwykle właśnie z gruszy. Na naszych wsiach najpopularniejsze były dzikie, zwane ulęgałkami – długowieczne, krzaczaste, o cierpkich owocach. To właśnie naparem z takich nieefektownych „kamieni” leczono przeziębienia i kaszel. Niedawno odkryto ich właściwości przeciwwirusowe – cierpki smak ulęgałki zawdzięczają dużej ilości garbników, a te dezynfekują, hamują biegunki, przyspieszają gojenie. Robiono z nich także syrop na miodzie dla niemowlaków płaczących po nocach z powodu kolki, smażono powidełka regulujące pracę żołądka. Do dziś taką domową kurację zaleci niejeden pediatra, kiedy malucha dopadnie rotawirus.
Ale generalnie jemy za mało gruszek. Średnio podobno tylko kilo rocznie na głowę, podczas gdy Włosi aż 15 kilogramów. Wszystko dlatego, że gruszki szybko przejrzewają, trzeba je trzymać w chłodniach. Wymagają więc inwestycji, a plon niepewny, bo pogoda, jaka jest w Polsce, każdy widzi. Bardziej opłaca się hodować jabłonie. My jednak zachęcamy – posadźcie i grusze. Może Konferencję albo Klapsę, udaje się też Lukasa. To prawda, sezon na nie trwa krótko, ale za to smakują wybornie. Dżemów, powideł i konfitur z nich wprawdzie nie zrobicie, bo mają za mało pektyny, ale kompoty, nalewki, soki czy pyszne przystawki w occie – jak najbardziej. Można je też mieszać z żurawiną lub borówkami.
Wiele zalet ma drewno gruszy. Rzemieślnicy robili z niego elementy zwłaszcza fortepianów, wycinali też sztućce, a artyści intarsjowali pięknie usłojonymi płatkami drewna cenne meble.
Jeśli chcecie napełnić dom wonnym dymem, dorzucajcie gałęzie gruszy do kominka. W przeciwieństwie do kwiatów drewno pięknie pachnie, dlatego jest niezastąpione w domowej wędzarni. Znają je też z pewnością miłośnicy pykania – z gruszy powstają świetne fajki.
Pyszna gruszkówka
To sztuczka doświadczonych ogrodników, ale co szkodzi spróbować? Po kwitnieniu wyszukujemy na gruszy dobrze nasłonecznioną gałązkę i ładny zawiązek owocu, nakładamy na niego pękatą butelkę z przejrzystego białego szkła i przywiązujemy sznurkiem. Po zbiorze butelkę z gruszką dobrze płuczemy i zalewamy alkoholem.
GRUSZKOWE PRZEPISY:
Kisiel z gruszek i owsa
Dwie łyżki suszonych i pokruszonych lub zmielonych gruszek i dwie łyżki płatków owsianych zalej dwiema szklankami wody, zagotuj, przestudź. Pij przy zaburzeniach żołądka po pół szklanki na czczo.
Napar z ulęgałek
Szklankę suszonych i zmielonych gruszek zalej dwiema szklankami wody, zagotuj i zostaw na trzy–cztery godziny, żeby napar naciągnął. Pij przed jedzeniem po pół szklanki. Pomaga na żołądek. Można nim także płukać bolące gardło.
Sok na reumatyzm
Wyciśnij sok z gruszek i pij 2–3 szklanki codziennie przed jedzeniem. Wymiata złogi, które powodują sztywność stawów, wzmacnia oraz odchudza. Wiedzą
o tym Francuzki, które robią sobie gruszkowe kuracje odchudzające.
Maseczka
Miąższ gruszki wymieszaj z ubitą na sztywno pianą z białka. Nałóż na twarz i dekolt, zmyj po 15 minutach wacikiem zmoczonym w świeżym mleku. Odżywia i ujędrnia każdą cerę.
Tekst: Monika Grzybowska
Fotografie: Stockfood/Free, Fotochannels