Są bardziej pracowite od pszczół. Otulone futrem latają nawet wtedy, gdy jest chłodno i mokro. Łagodne, nigdy nie atakują ludzi. Trzmiele – misie w świecie owadów. Trudno nie usłyszeć ich głośnego bzyczenia. Najpierw, wiosną, pracuje płeć piękna. Długie ssawki umożliwiają trzmielicom wyciąganie nektarów, a przy okazji zapylanie głębokich kwiatów: koniczyny, wyki, niecierpków, jasnoty. Panów nie ma wtedy na świecie, wyklują się późnym latem, gdy zapasy są już zebrane. Wcześniej nie byli potrzebni, teraz mają zapłodnić samice, które dadzą początek nowym rodzinom. Akt miłosny odbywa się w locie. Zimę przeżyją tylko młode królowe.
One wiosną wybudują gniazda (w mysich norkach, pod stertami kamieni) i zniosą jaja, z których wylęgną się robotnice. Rodzina nie ma nic wspólnego z demokracją. Robotnice całe życie pracują dla królowej. Bywa jednak jeszcze gorzej, gdy gniazdo zajmie pasożyt trzmielec. Nowa królowa zabija prawowitą i podszywa się pod nią. A jest łudząco podobna. Aby ją odróżnić, trzeba się przyjrzeć tylnym łapkom. Trzmielce nie mają koszyczków do zbierania pyłku. Nie są im potrzebne, pracują dla nich pracowite trzmiele. Nie zabijajmy trzmieli, nie są groźne. Nie żądlą jak pszczoły czy osy.
Tekst: Agnieszka Tomalka-Sadownik
Fotografie: Joanna Zatorska, Flora Press, Gap Photos