Wprawdzie nie jest szlachetnie urodzony, ale jeszcze przed koniem zaprzyjaźnił się z człowiekiem. Do szczęścia potrzebuje niewiele – towarzystwa i dobrej zabawy.
Choć potrafi sporo udźwignąć i zwykle potulnie daje się wykorzystywać, u nas trzyma się osła jako turystyczną atrakcję. Albo kumpla. Im więcej czasu i uwagi mu poświęcimy, tym bardziej się zaprzyjaźni. Będzie nas poznawał i ryczał z radości (zaryczy też, by przywołać samicę albo gdy jest głodny lub zaniepokojony), łaził za nami.
My z kolei będziemy odkrywać jego kolejne zalety: że jest inteligentny, wrażliwy, wierny i ciekawski, że błyskawicznie orientuje się w sytuacji i wcale nie jest złośliwy. Podczas gdy na przykład kuce gryzą potwornie i wrednie, osiołek, jeśli już zdarzy mu się kogoś ukąsić, to najpewniej zrobi to przez przypadek. Zwykle, żeby zwrócić na siebie uwagę, skubie delikatnie wargami. Dzięki tej łagodności i niewielkim (w porównaniu z koniem) gabarytom osiołki wykorzystuje się do terapeutycznej pracy z dziećmi – onoterapii.
To charakterne zwierzaki, ich legendarny upór zawsze wybija się na pierwszy plan. Jeśli osioł nie będzie chciał, to nie drgnie z miejsca. Ale może ma jakiś powód? Doświadczeni właściciele próbują różnych metod perswazji: niektórzy się wściekają i stosują argument siły – okładają kijem (nie polecamy!), inni wolą siłę argumentów – starają się przemawiać do rozsądku lub ciągnąć. Jeszcze inni zostawiają osła w spokoju – za jakiś czas sam się ruszy. Niektórzy twierdzą, że to nie upór, tylko charakter, i machają ręką.
Z dorosłym krnąbrnym osobnikiem niewiele da się zrobić. To kwestia wychowania. W naturze żyją w stadach. Samiec dominujący ma prawo do wszystkich samic, lecz jego rola jest taka jak faceta w życiu – daje złudne poczucie bezpieczeństwa i tyle, a damy muszą tak czy siak radzić sobie same. Zatem wśród samic tworzy się hierarchia i na czele staje najbardziej inteligentna.
Zwykle prym wiedzie kobyła, która się oźrebiła. Jednak samiec od czasu do czasu przywołuje wszystkich do porządku. Te zapędy przenoszą się na hodowlany grunt, dlatego lepiej nie trzymać razem dwóch ogierów. Bo choć normalnie towarzyskie i miłe, podkręcone hormonami osły bywają agresywne. Niewykastrowane mają ognisty temperament – nie bez powodu od starożytności aż do czasów nowożytnych były symbolem rozwiązłości. Mogą próbować siły swoich wdzięków nie tylko na samicach własnego gatunku – zaczepiają też klacze (z tych związków pochodzi idealna hybryda, czyli jeszcze bardziej wytrzymały i jeszcze mniej wymagający muł), a co bardziej zdesperowane zalecają się nawet do kobiet. Pierwsze dojrzewają samice, około 24.–30. miesiąca życia. Samce są gotowe do rozmnażania jakieś dwa lata później. Ośla ciąża trwa rok, za to młody osiołek błyskawicznie, bo już po 20 minutach od porodu, staje na nogi, zaczyna chodzić i ssać. Przez 6–8 miesięcy biega jeszcze przy matce, potem się usamodzielnia.
Osły nie znoszą samotności. Będą szukać towarzystwa za wszelką cenę – ludzi, innych zwierząt – lub staną się osowiałe (to może tłumaczyć podszyty fatalizmem smutek Kłapouchego). Dlatego w gospodarskich warunkach, jeśli sami nie mamy czasu ani możliwości na pogawędki z długouchym pupilem, warto zorganizować mu inną kompanię. Idealna będzie koza – tak samo mało wymagająca, jeśli chodzi o warunki, i niezwykle tolerancyjna w kwestii przyjaźni.
Nasz bohater nie grymasi przy jedzeniu (żaden porządny osioł nie pozwoliłby sobie na niezdecydowanie przy dwóch żłobach – najpierw wyjadłby z pierwszego, potem zabrał się do drugiego), je trawę i słomę, z chęcią przyjmuje marchew i jabłka. Ale ze słodyczami ostrożnie, bo łatwo osła utuczyć. Jeśli ma tendencje do tycia, można mu ograniczyć siano na rzecz mniej kalorycznej słomy, którą zresztą i tak lubi wyskubywać z podściółki w stajence. Uważajmy na chleb – skoro już chcemy nim uszczęśliwić, dawajmy mu wyłącznie suchy (po świeżym może dostać kolki lub jeszcze poważniej się rozchorować). Osły średnio żyją 20 lat. Na starość spada im kondycja, siwieje pyszczek. Jedyne, co pozostaje, to charakterek i zamiłowanie do dobrego towarzystwa.
Tekst: Michalina Kaczmarkiewicz
Fotografie: Biosphoto/Mak Media Agency
Za konsultację dziękujemy Agacie Boruckiej z warszawskiego zoo