Już za życia święty Wawrzyniec miał odpowiedzialną pracę – zarządzał majątkiem Kościoła na osobiste zlecenie papieża.
Od kiedy jednak wyniesiono go na ołtarze, jest jeszcze bardziej zajęty. W końcu opiekuje się ubogimi, piekarzami, kucharzami, bibliotekarzami, pracownikami administracji… Chroni od pożarów, leczy reumatyzm i oparzenia. A jakby tego było mało, od 1981 roku jest także patronem GOPR. Co roku 10 sierpnia w samo południe ratownicy zbierają się na szczycie Śnieżki, aby uczcić dzień świętego Wawrzyńca. Potem maszerują na Cmentarz Ofiar Gór w Kotle Łomniczki. To niezwykłe miejsce „przysiadło” na granitowym występie skalnym i nie ma tam ani jednego prawdziwego grobu – jest za to cała masa tabliczek upamiętniających tych, którzy „żyli w górach i w górach pozostali”.
Z tego wynika, że górale mają słabość do świętego Wawrzyńca. Ratownicy wybrali go sobie na patrona, a w Rajczy i okolicach (szczególnie w Ujsołach) do dziś odbywają się tzw. Wawrzyńcowe Hudy, czyli palenie gigantycznych, co najmniej dziesięciometrowych rusztowań z drewna wypełnionych chrustem. Dzieje się tak od 1669 roku. A wszystko zaczęło się od nawiedzonego młyna w Rajczy i pokutujących dusz, które co noc wędrowały wokół niego, zawodząc i napędzając solidnego stracha całej okolicy. Uradzono, żeby młyn zburzyć, a na jego miejscu wznieść kościół pod wezwaniem świętego Wawrzyńca właśnie.
W 1669 roku król wydał pozwolenie, kościół zbudowano i poświęcono, a dusze przestały się snuć. Wdzięczni rajczanie, nawiązując do męczeńskiej śmierci patrona (upieczonego żywcem na ruszcie), postanowili co rok rozpalać owe hudy, a potem bawić się w ich świetle do rana. Inna legenda mówi, że ogniste rytuały mają źródło w snach starego górala. Kiedy dawno temu okolicę Rajczy pustoszyła zaraza, na którą nie pomagały modły ani procesje, staruszkowi przyśniły się słupy ognia. Przejęty ruszył do proboszcza, by prosić o pomoc w interpretacji widzenia. Ten uznał, że sen był podpowiedzią od samego Pana, i natychmiast zaordynował budowę wielkich stosów. Ponieważ po ich podpaleniu zaraza zniknęła, postanowiono powtarzać ten zabieg co roku. Ot tak, na wszelki wypadek.
Fotografie: Joanna Halena, East News