Kura - żywy barometr
Nasi dziadkowie, z braku elektroniki, traktowali kury jak żywe barometry.
Gdy siedziały na grzędzie osowiałe i smętne – niechybnie nadciągał deszcz. Jeśli kogut zapominał rano piać na płocie, za to darł się wieczorem z ziemi – zapowiadała się paskudna pogoda. Najlepsze były jednak kury farbowane. Hodowano w zagrodach przynajmniej jedną białą, której do jedzenia codziennie podsypywano szczyptę pieprzu kajeńskiego; po jakimś czasie zabarwiał jej pierze na różowo. Im więcej nadciągało wilgoci w powietrzu, tym pióra nabierały intensywniejszej barwy.
Fotografia: Corbis