6 sierpnia
Święto Przemienienia Pańskiego obchodzimy na pamiątkę dnia, w którym Chrystus zabrał na górę Tabor apostołów – Piotra, Jakuba i Jana – aby tam ujrzeli Go w „nieziemskiej chwale” rozmawiającego z Mojżeszem i Eliaszem.
Najwcześniej, bo już w VI wieku, celebrował je Kościół wschodni, a w drugiej połowie XV wieku Święto Przemienienia oficjalnie zatwierdził papież Kalikst III. Polskie tradycje skrystalizowały się w renesansie i trwały w swojej niezwykłej formie aż do początków XX wieku. Dziś zdegradowane do roli etnograficznej ciekawostki dryfują w kierunku skansenów, muzeów i bibliotecznych półek. A szkoda.
Kiedyś w Przemienienie znoszono do kościoła rozmaite, dość egzotyczne, własnoręcznie wykonane (najczęściej z wosku) wota. Po dziś dzień słyną z nich parafie kurpiowskie – Kadzidło, Myszyniec, Prostynia. Kształt wotów zależał od tego, z jakim problemem ofiarodawca postanowił zwrócić się do Najwyższej Instancji albo za jakie pomyślne wydarzenie pragnął podziękować. I tak: poszukujący swojej drugiej połówki i nieszczęśliwie zakochani przynosili serca, a troskliwi rodzice lub ci, którzy nie mogli doczekać się potomków – figurki dzieci w powijakach. Słabujący i uleczeni składali w ofierze, w zależności od rodzaju choróbska, kulki (symbol głowy), miniaturki rąk, nóg, serc, albo… szczęk. Bartnicy – maleńkie ule. Największą popularnością cieszyły się figurki zwierząt gospodarskich – pobłogosławione zapewniały ochronę żywego inwentarza przed chorobami i sprawiały, że bez problemów się mnożył.
Fotografie: East News