Każdy żeglarz musi znaleźć spokojną przystań. Najlepiej taką, z której będzie mógł wyruszać na kolejne wyprawy. Yianna Krasopoulu z rodziną przycumowała do wyspy Siros w samym sercu Cykladów.
Wymarzony dom z basenem
Żeglarstwo to życiowa pasja Yianny i jej rodziny. – Niestety, nie można przez cały rok mieszkać na łodzi. Miejsca mało, a na dodatek przy złej pogodzie trudno utrzymać się na nogach – śmieje się. Stąd pomysł zbudowania domu nad morzem: żeby blisko była marina, port do przycumowania jachtu. – Od dawna myślałam o Cykladach, to zjawiskowe wyspy – opowiada Yianna. Gdy zobaczyła miasto Ermoupolis na Siros, od razu się w nim zakochała. Urzekła ją charakterystyczna zabudowa. Projekt domu zleciła miejscowemu architektowi. – Chciałam, żeby go dopasował do górzystego krajobrazu wysepki.
Budowa z poszanowaniem lokalnej architektury
Dom powstał z okolicznych materiałów – przede wszystkim kamieni wydobytych podczas kopania fundamentów. – Wszystko miało wyglądać naturalnie i sprawiać wrażenie, że jest częścią tej ziemi – opowiada Yianna. Dlatego kamienny mur wokół posesji na pierwszy rzut oka wyrasta ze skały. Całość to mieszanka inspiracji greckich i marokańskich. Wnętrze jest ciepłe i przytulne. Drewniane podłogi pomalowano wodnymi farbami, ściany pobielono lub nadano im subtelny odcień błękitu. Zaprzyjaźniona artystka wyrzeźbiła wzory na drzwiach i szafach oraz przygotowała szablony, dzięki którym ozdobiono łazienkę. Oryginalne przedmioty, które są główną ozdobą domu, znaleziono podczas niezliczonych wizyt w antykwariatach i na pchlich targach. – Kiedy zobaczyłam drzwi z monastyru w Konstantynopolu, wiedziałam, że muszę je mieć – wspomina Yianna. – Pech chciał, że właściciel obiecał je już komuś innemu. Na szczęście ten człowiek zrezygnował. Kupiła bez wahania, bo – jak tłumaczy – drzwi wejściowe to zaproszenie do odwiedzin. – Zanim handlarz zadzwonił, że są znów dostępne, zdążyliśmy już wprawdzie wstawić inne. Dla tych olbrzymów musieliśmy wyburzyć kawałek ściany, ale było warto – opowiada.
Wielka grecka rodzina
Rodzina Krasopoulou, jak wszyscy Grecy, prowadzi bujne życie towarzyskie. Dom musi więc być także miejscem spotkań dla przyjaciół i ich dzieci. Dlatego w ogrodzie stoją cztery małe, ale wygodne domki gościnne, każdy z łazienką i kuchenką. To niejedyna niespodzianka. Ziemia w tych okolicach jest jałowa i trudno wyhodować bujną zieleń, dlatego właściciele wybudowali mały amfiteatr i nazwali go „Pod Figą”. – Nie wystawiamy tu antycznych tragedii – śmieje się Yianna. – Za to często siadamy wieczorami i patrzymy na morze.
Urządzanie wnętrz w stylu kolonialnym
Przez osiemnaście miesięcy, kiedy gospodyni pomagała przy budowie domu, a potem go urządzała, jej życie bardzo się zmieniło. Wiele się w tym czasie dowiedziała. – Ten romans rozwinął się w miłość – mówi. Gdy prace dobiegły końca, mogła usiąść na tarasie i cieszyć się widokiem rodzinnej siedziby. A kiedy nasyciła oczy, postanowiła urządzać domy innym. W końcu człowiek uczy się przez całe życie.
Tekst: IML Image Group
Tłumaczenie: Stanisław Gieżyński
Fotografie: Costas Picadas/IML Image Group/East News
ZOBACZ TEŻ: Błękitna sypialnia marzeń