Jak dbać o trawę w ogrodzie?

I jak ten trawnik po zimie wygląda – tu łyse placki, tam ledwo coś się zieleni. Ratować czy wszystko przeorać? Głowa do góry, trawa ma wielką siłę.

Tej wiosny nasza murawa z pewnością będzie jeszcze dochodzić do siebie po zeszłorocznej suszy. Zimowe miesiące wprawdzie poprawiły sytuację, ale tylko nieznacznie – trawa i tak nie miała warunków, by dobrze wykorzystać opady. Najgorsze, co mogło ją spotkać, to mróz bez śniegu, ale gruba warstwa puchu też nie zawsze jej służy. Jeżeli ziemia nie jest zmarznięta, wówczas śnieg przy gruncie się topi i powstaje idealny mikroklimat dla grzybów powodujących brunatną pleśń. Te łyse plamy bez trawy to właśnie jej sprawka. Zresztą jeśli nie było ani mroźnie, ani śnieżnie i często spacerowaliśmy po trawniku, korzystając z łagodnej aury, też niedobrze. Zimą naprawdę lepiej zostawić go w spokoju i ze skakaniem czy bieganiem poczekać do wiosny.

Reanimacja

Ale głowa do góry – trawa ma wielką siłę i szybko wraca do formy.  Na początek wyciągamy kosiarkę, noże ustawiamy na wysokość, do której murawa jest przyzwyczajona, i spokojnie kosimy to, co z niej zostało. Nie będzie tego wiele, ale tu nie chodzi o estetykę, tylko o wyrównanie, by łatwiej było dalej pracować. Najważniejsza część artystycznej pielęgnacji sfatygowanej murawy dopiero się zaczyna. Teraz sięgamy po skareator. To takie dziwne grabie zakończone ostrzami, które zruszą zimowe złogi, porozcinają kępki trawy oraz wyciągną na powierzchnię filc, czyli zmacerowane i nie w pełni rozłożone obumarłe części nadziemne. Zawsze się dziwię, jak to możliwe, że najpierw się wydaje, jakby filcu nie było, a pod koniec dnia wywozi się go taczkami. Trzeba się go pozbyć, ponieważ utrudnia oddychanie glebie i korzeniom. Zgrabiamy wszystko i wywozimy na kompost lub wykorzystujemy do ściółkowania.

Wałowanie i areator

Jeśli murawa jest młoda, ma nie więcej niż trzy lata, to po takiej robocie przydałoby się jeszcze wałowanie, żeby docisnąć do ziemi korzenie młodych traw. Starszym trawnikom i tym mocniej wydeptanym przyda się za to aerator, który nieco rozluźni ziemię. Na dużych powierzchniach najlepszy będzie mechaniczny, ale wcale nie gorzej, choć znacznie wolniej, można napowietrzyć glebę pod murawą amerykańskimi widłami. Zęby wbijamy do połowy długości i delikatnie nimi poruszamy. Wyciągamy, przesuwamy się o stopę i tak raz przy razie wtłaczamy ożywczy tlen pod korzenie. Po chwili odpoczynku – a to robota równie ciężka jak praca skareatorem – jeszcze raz kosimy trawnik. Wyrównujemy
i usuwamy to, co jeszcze niewygrabione. Uf, najtrudniejsze za nami. Teraz czas ocenić, w których miejscach potrzebne będą dosiewki.

Łatanie

Sięgamy do zapasu nasion albo korzystamy z identycznej mieszanki, która już rośnie na trawniku. Łatki szybko wtopią się w tło i po zimowych szkodach nie będzie ani śladu. Polecam również korzystanie z mieszanek do regeneracji. Nasiona wysiewamy, przykrywamy podłożem do trawników, podlewamy i spokojnie czekamy, aż wszystko się zazieleni. Te załatane miejsca przez pewien czas powinno się traktować wyjątkowo łagodnie. Podlewamy je często, ostrożnie kosimy, staramy się nie deptać – powinny okrzepnąć do połowy wakacji.

Dobrze odżywiony

Niezależnie od tego, w jakiej formie jest nasz trawnik po zimie, wiosną nie zapominajmy o nawożeniu. Po każdym przejeździe kosiarki murawie ubywa składników mineralnych. Trzeba uzupełnić zapas nawozem NPK, najlepiej wysokogatunkowym, który wolno się rozpuszcza. Takie nawozy nazywa się studniowymi, chociaż tak naprawdę to, na ile ich starczy, zależy od ilości opadów. Czy jednak będzie lało, czy znów zdarzy się susza, trawnik
i tak dostanie odpowiednio dużo składników mineralnych. Tradycyjne nawozy wieloskładnikowe zwykle rozpuszczają się znacznie szybciej i zaraz po zastosowaniu trawa bujnie rośnie
i wyraźnie zmienia kolor, ale niestety potem szybko wyhamowuje, blednie – wygląda na zabiedzoną. Dlatego lepiej wybrać nawozy studniowe i w sezonie zastosować je dwukrotnie: w kwietniu i na początku czerwca. I tyle, zrobiliśmy, co do nas należy. Tylko nie zniechęcajmy się – trawnik potrzebuje chwili, żeby to docenić. Pomyślmy raczej, rozmasowując bolące plecy i ręce, że właśnie spaliliśmy wiele zbędnych zimowych kalorii i zaprawiliśmy się do innych prac, które tej wiosny w ogrodzie jeszcze na nas czekają.

W czasie kwietniowej pielęgnacji trawnika możemy wysiać nasiona dzikiej STOKROTKI pospolitej. Szlachetne odmiany dekoracyjne nie przetrwają częstego koszenia. Pamiętajmy, że te niepozorne kwiatki to uparciuchy. Jeśli spodoba im się jakieś miejsce, trudno będzie się ich pozbyć. Najbardziej lubią gleby żyzne i zasobne oraz przepuszczalne, ale z dodatkiem gliny.

Uwaga na ulewne deszcze!

Spływające strugi wody mogą zmyć kiełkujące nasiona traw, a grube krople wybić je z podłoża. Żeby tego uniknąć, po zasiewach na 2-3 tygodnie
warto przykryć młody trawnik lub świeże łaty kawałkami cienkiej wiosennej agrowłókniny. Tkanina przepuszcza wodę deszczową i potrzebne trawie światło. Przymocowuje się ją do ziemi specjalnymi szpilkami. Zdejmujemy zabezpieczenie, gdy źdźbła mają już soczysty zielony kolor.

Zobacz również