Moi znajomi, Agnieszka i Wojtek, chcieliby mieć staw, ale wciąż nie mogą się tak do końca zdecydować. Z jednej strony ich gospodarstwo agroturystyczne bardzo by na tym zyskało, z drugiej – zniechęca ich wizja kopania oczka wodnego i psujących piękny pejzaż hałd ziemi. Z trzeciej, i chyba najważniejszej, boją się kosztów i urzędniczej gehenny. To prawda, jak przy każdej budowie, na pewno pojawi się kilka problemów. Jednak warto je pokonać. Czy jest coś milszego od leżakowania nad własną sadzawką? Poza tym woda poprawia mikroklimat ogrodu i przyciąga najrozmaitsze owady i płazy. Może więc w ten sposób przyczynimy się nawet do ochrony jakiegoś gatunku.
Na co potrzebujemy pozwolenia?
Agnieszka z Wojtkiem chcieliby połączyć swoje jeziorko z pobliską rzeką. Dzięki dopływowi wody staw byłby czystszy, odpadłby też problem z jego wysychaniem i uzupełnianiem. Mogliby zrobić niewielkie kąpielisko w jednej części i łowisko dla wędkarzy w drugiej. Jednak taki pomysł wydłuża nieco budowę. Staw połączony z rzeką albo jeziorem (przepływowy) wymaga bowiem uzyskania specjalnego pozwolenia. Zgodnie z prawem wszystkie jeziora, rzeki, potoki czy źródła są własnością państwa, więc jeśli chcemy do nich podpiąć staw, musimy mieć zgodę starostwa powiatowego.
O pozwolenie staramy się, składając operat wodnoprawny. Brzmi niesłychanie oficjalnie, ale jest to po prostu dokumentacja, w której przekazujemy urzędnikom opis terenu, wyliczenia, ile wody chcemy pobierać, kiedy i w jakich godzinach, dane najbliższych sąsiadów oraz komplet mapek i przekrojów urządzeń, które zamierzamy zainstalować. Sporo tego – wychodzi całkiem pokaźna książka, na szczęście nie przygotowujemy jej sami. Zrobi to za nas specjalista z uprawieniami wodno-melioracyjnymi (koszt: od 2 do 5 tys. zł). Składając dokumenty, pamiętajmy o opłacie skarbowej, która wynosi 217 zł.
Niestety, na tym wydatki się nie kończą. Jeżeli chcemy zasilić staw państwową wodą, musimy za nią płacić. Stawki są różne i wynoszą od kilkuset do kilku tysięcy złotych rocznie. Będzie też potrzebne pozwolenie na budowę. Uzyskamy je w urzędzie gminy po złożeniu odpowiednich dokumentów i wniesieniu 155 zł opłaty skarbowej.
Jak budować staw bez zezwoleń?
Mniej skomplikowana jest budowa sadzawki z wodą stałą. Jednak i tu należy uważać na święte prawo własności państwa. Wiele osób wykopuje stawy na własnych łąkach nadrzecznych lub z niskimi wodami gruntowymi. A te wody należą do państwa, więc budowa wymaga pozwolenia. Trzeba przyznać, że urzędy niezbyt skwapliwie walczą z tymi samowolami, ale lepiej nie czekać na donos sąsiada i zadbać o wszystkie papiery. Jeśli jednak naszą sadzawkę planujemy na terenie, który nie jest naturalnie podmokły, a jej powierzchnia nie będzie przekraczać 30 m², wystarczy złożyć w wydziale architektury zgłoszenie rozpoczęcia budowy. Z opisem inwestycji i robót, projektem stawu i oświadczeniem o prawie do dysponowania nieruchomością. Jeśli w ciągu 30 dni nie dostaniemy odmowy z urzędu, możemy śmiało rozpoczynać prace. Zgłoszenie jest zwolnione z opłat.
Ile kosztuje zrobienie stawu?
Przede wszystkim musimy wykopać dół, który napełnimy wodą, wywieźć gdzieś ziemię, zainstalować urządzenia hydrotechniczne, zapewniające utrzymanie odpowiedniego poziomu wody. Potem kupić i posadzić rośliny, ewentualnie wpuścić ryby. Koszt inwestycji zależy od wielkości stawu, ale też od jego rodzaju. W przypadku przepływowego, zdając się całkowicie na specjalistów, trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 60-80 tys. zł. Ale jeśli z częścią prac poradzimy sobie sami, możemy sporo zaoszczędzić. Jeden z moich znajomych zarzeka się, że za staw o powierzchni ok. 100 m² zapłacił nie więcej niż 20 tys. zł. Budowa z reguły zajmuje kilka miesięcy, ale jeśli zaczniemy prace wczesną wiosną, latem będzie już miło i zielono. Staw z wodą stałą jest z reguły mniejszy, możemy go więc wykopać sami. Ale o ile nie mamy podłoża glinianego, które zatrzyma wodę, wymaga wyłożenia specjalną folią. A to też kosztuje. Metr kwadratowy folii PCV kupimy za ok. 20 zł, a syntetycznego kauczuku używanego do oczek głębszych niż 1,5 m – za ok. 40 zł. Mimo wszystko jest to tańsze rozwiązanie. Poza tym jeśli wybierzemy miejsce, w którym naturalnie zbiera się woda po obfitych opadach, łatwiej będzie zapełnić staw. A i ryzyko, że będzie wysychał, jest mniejsze.
PAMIĘTAJ!
■ Planując staw, wybierz miejsce nasłonecznione przez minimum 4-5 godzin w ciągu dnia. Potrzebują tego rośliny wodne.
■ Wybierając w sklepie pompy i filtry, upewnijcie się, że mają wszystkie niezbędne atesty bezpieczeństwa. Z prądem nie ma żartów.
Tekst: Mirosław Wesołowski, Atelier Wnętrz i Architektury
Zdjęcia: Shutterstock