Jeżeli myślicie, że wystarczy nie kupować tandetnej „chińszczyzny”, żeby sprezentować swojemu dziecku całkowicie bezpieczną zabawkę, to jesteście w grubym błędzie. Najnowszy test przeprowadzony przez Inspekcję Handlową wykazał, że niemal jedna czwarta zabawek, pod którymi uginają się półki polskich sklepów, może być niebezpieczna. Ale jak się o tym dowiedzieć, skoro na wymarzonej lokomotywie synka nie uświadczysz ani dobrego oznakowania, ani tym bardziej ostrzeżenia. Przed czym? Ano choćby przed tym, że jeden z elementów, niechcący połknięty, doprowadzi dziecko do poważnego zatrucia. Niezrozumiałe instrukcje montażu czy brak informacji o technikach wykonania to także niemal norma.
Najbardziej mroczne są jednak substancje, którymi nafaszerowane są autka, misie czy kolorowe klocki. Czy jedynym wyjściem jest tu szlaban na zabawki ze sklepu? Wiemy, że to niewykonalne. Ale zanim kupisz coś, pamiętaj o kilku zasadach. Uważaj na drobne elementy, ostre kanty i trwałość farby (bez ceregieli spróbuj, czy da się łatwo zdrapywać). Kupuj zabawki drewniane, niemalowane i nielakierowane. Wąchaj! Podejrzane jest wszystko, co zbyt intensywnie pachnie. Kupuj używane. Uważnie czytaj ulotkę. I pamiętaj, nie wszystkie certyfikaty bezpieczeństwa są gwarantem jakości, najlepsze to GS, TUV czy „Instytut Matki i Dziecka poleca”.
Improwizuj. Drewniana łyżka, kartonowe pudełko czy puszka po herbacie mogą okazać się o niebo lepszą zabawką niż kolorowy gadżet za 100 złotych.