Jak walczyć z otyłością psów i kotów? Identycznie jak z ludzką, tylko po co walczyć? Chyba lepiej do niej nie dopuścić.
Zacznijmy od początku. Rodzi się mały ssak – szczeniak, kociak, orangutan. Na początku pije tylko mleko matki, a ono zaspokaja wszelkie potrzeby noworodka, potem niemowlaka. Różne gatunki są odstawiane od tej matczynej jadłodajni w różnym wieku. Zazwyczaj wówczas zaczyna się problem i dotyczy tych zwierząt, które są na naszym wikcie. Dzikie bardzo rzadko cierpią na otyłość. No, chyba że zniewolone przez człowieka, na przykład w ogrodzie zoologicznym.
Pierwsze doświadczenia wpływają na to, co w przyszłości będzie smakowało. Najważniejsze, aby dieta malucha była jak najbardziej urozmaicona i zgodna z tym, czego potrzebuje dany gatunek. Z całą pewnością nie są to tłuszcze i węglowodany. Owszem, też potrzebne, ale w znikomej ilości. Karmilibyście małe dziecko fast foodami? Raczej nie. To samo dotyczy zwierząt. Sprawdza się tu powiedzenie – nie dla psa kiełbasa. Dzielenie się z pupilem ludzkimi smakołykami nie wychodzi mu na dobre.
Pamiętajmy, że jedzenie, nawet częściowo przetworzone, jest niezdrowe. Właśnie dlatego nie jestem zwolenniczką gotowych karm dla zwierząt. Według mnie sprawdzają się jedynie te lecznicze, stosowane w konkretnych schorzeniach. Choć lekarze weterynarii często są innego zdania i przekonują z zapałem debiutujących właścicieli psów i kotów do dawania im „zbilansowanej gotowej karmy”.
Pamiętam historię Bolusia, kociaka, którego przyzwyczajono do parówek. Maluch nie chciał jeść nic innego. Efekt? Gruby brzuch, mało elastyczne ścięgna i stawy. Każdy skok kończył się urazem. Lekarze uparcie zachęcali, by przestawić go na „pełnowartościową” dietę dla kociąt, ale gdzie tam. Boluś ani myślał brać chrupki do pyszczka. Doradziłam właścicielce jedzenie jak dla niemowlaków. Gotowała kurczaka lub żółtko i mieszała z potrawką dla bobasów. Boluś dał się przekonać – wyszczuplał, zmężniał, zaczął skakać. Wyrósł na zdrowego kocura.
Druga sprawa – ruch. Każdy młody organizm musi się wyszaleć. Inaczej utyje i nie rozwinie się prawidłowo. I to nie tylko fizycznie. Cały szereg psychicznych zaburzeń może wynikać z braku ruchu. Otyłość, choroba naszych czasów, dotyczy tak samo ludzi siedzących rano za biurkiem, wieczorem na kanapie, jak i towarzyszących im na tej kanapie zwierząt. Konsekwencją odkładania się nadmiernych ilości tłuszczu są nie tylko przeciążenia układu ruchu i krążenia, ale także zaburzenia hormonalne. Te z kolei utrudniają chudnięcie. Koło się zamyka.
Komórki tłuszczowe tworzą się na początku życia. W praczasach był to naturalny magazyn energii na wypadek głodu w przyszłości. Im więcej komórek powstanie we wczesnym okresie życia, tym trudniej będzie utrzymać normalną wagę w dorosłości. Nie znaczy to wcale, że z chudego młodzieńca nie wyrośnie grubas. Komórki tłuszczowe mają cudowną zdolność powiększania się. Trzeba więc jeść mądrze i mniej.
Co robić, kiedy jednak pupil nam się roztyje? Wyeliminować węglowodany i zastąpić je bogatymi w błonnik warzywami. Psom smakują gotowane buraki i marchew. Zastępujemy nimi makarony, kasze czy ryż. Dodajemy chude, poprzerastane mięso w ilości nieprzekraczającej jednego dekagrama na kilogram wagi zwierzęcia na dobę. Przynajmniej dwa razy w tygodniu zamiast mięsa podajemy chudy biały ser, gotowaną morską rybę bez ości lub jaja na twardo.
Z kotami sprawa jest trudniejsza – łatwiej je utuczyć. Zamknięte w czterech ścianach nudzą się, a jedyną rozrywką staje się jedzenie. Kot musi mieć stały dostęp do pełnej miski (głodzenie może skończyć się stłuszczeniem wątroby), trzeba więc zapewnić mu niskokaloryczną dietę. I tu sprawdzi się sucha karma dla grubasów w „dyżurnej misce”, do której można zajrzeć w każdej chwili. Niskokaloryczne karmy nie są smaczne, więc można liczyć na to, że nasz kociak nie będzie rzucał się na nie z entuzjazmem. Poza tym podajemy chude mięso, rybę (koniecznie gotowaną) i nabiał. Panuje opinia, że zwierzęta tyją po kastracji. To mit! Przypominam, że nie można utyć bez nadmiaru kalorii! Scenariusz jest zazwyczaj taki: bidula, miał operację, to niech sobie przynajmniej podje…
Smukłej figury życzę. I psu, i jego panu.
Tekst: Dorota Sumińska, doktor weterynarii, pisze książki, prowadzi audycje radiowe i telewizyjne o zwierzętach
Zdjęcia: Corbis/Fotochannels, Getty Images/Flash Press Media, Shutterstock