Gdyby nie to miejsce, Jessica mogłaby nigdy nie odkryć słabości do koronek, szycia, malowania i przecierania. Bo o miłości do wszystkiego, co białe i duńskie wiedziała od zawsze.
Mała Skandynawia w... Bawarii
Ta historia nie mogła się zacząć i skończyć inaczej. Jessica Finke wychowana na północy (Niemiec) i w Północy zakochana (tym razem chodzi o Skandynawię), zwożąca z duńskich wakacji (raz nawet musiała wynająć przyczepę, by pomieścić zakupy) stołki, półki, talerze, pledy, dzbanki, kanki, musiała urządzić sobie małą Skandynawię. I zupełnie nie miało to znaczenia, że będzie w Bawarii.
Dom w skandynawskim stylu
Z domem poszło dość łatwo: razem z Denisem znaleźli coś, w czym zakochali się od pierwszego wejrzenia. Staruteńkie drzewa, a wśród nich romantyczna willa. – Brakowało tylko morza w pobliżu – śmieje się Jessica. Z urządzaniem już tak łatwo nie było. Wszystkie pieniądze wydali, Denis wciąż kończył studia i urodził im się syn Max. Jednym słowem, w domu się nie przelewało. I wtedy przydały się talenty Jessiki.
Skrywany talent
Od babci nauczyła się szyć, po mamie ma słabość do tkanin. Kupuje je tonami (głównie lny, batysty i bawełny, białe oczywiście), bo każda kiedyś na pewno się przyda. Sama z siebie lubi odnawiać meble. I w nowym domu to pędzle poszły w ruch jako pierwsze.
Wszystkie szafy, komody, bieliźniarki, lampy i żyrandole dostały białe garnitury, które następnie Jessica lekko przetarła i wyszedł z tego taki shabby chic.
Potem dziergała, obszywała koronkami, marszczyła. Spod igły wyszły lambrekiny, serwetki, zazdrostki. Wszystko tak słodkie, że znajomi zaczęli ją namawiać, by dekorowaniem domów zajęła się zawodowo. A gdy jeszcze urządziła biały, oczywiście, domek w ogrodzie, zachwytom nie było końca. To tu powstają nowe pomysły na romantyczne drobiazgi.
Pasja przekuta w zawód
Jessica tak mocno wzięła sobie do serca rady przyjaciół, że już planuje internetowy sklep, a do tego dwa razy w roku wyprzedaże swoich ręcznych robótek w ogrodzie. I choć wszystko dopiero ma się zdarzyć, ona już wie, jak jej firma będzie się nazywała: „Łabędzie gniazdo”. Skąd ten pomysł? To oczywiście ukłon w stronę Danii. Tak Andersen nazwał ten kraj w jednej ze swoich baśni.
Tekst: Claudia Durian/Living4media
Tłumaczenie: Katarzyna Sadłowska
Zdjęcia: Christine Bauer/Living4media/Free
ZOBACZ TAKŻE: Wiktoriańska rezydencja w prowansalskim stylu