Sasanka, szuwar pęcherzykowy albo przylaszczka - te roślinki, choć ładne, wcale nie są mile widziane przez właścicieli działek, którzy planują budowę domu. Podobnie jak żaba jeziorkowata albo rzekotka drzewna, czyli płazy chronione.
Przykrą przygodę przeżyli właściciele działek położonych w sąsiedztwie parku krajobrazowego w Gdyni. Kilka lat temu kupili pole od rolnika, podzielili i wystąpili o pozwolenia na budowę. Ale ich nie dostali – okazało się, że na tych terenach gmina wspólnie z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska ustanowiła tzw. użytek ekologiczny.
Traszka i spółka
Użytek ekologiczny jest to teren, na którym występują rzadkie ekosystemy lub zagrożone wymarciem gatunki i który podlega rygorystycznym przepisom ustawy o ochronie przyrody; nie można na nim stawiać ani domów, ani żadnych innych budynków. Nie można też wykopać rzadkich roślinek czy wyłapać zwierzątek – nawet jeśli robimy to, by przenieść je w inne miejsce – bo grożą za to wysokie grzywny. W przypadku działek w Gdyni „winowajcą” okazała się traszka grzebieniasta, czyli niewielki płaz z rodziny salamandrowatych, rozmnażający się w okolicznych oczkach wodnych.
Właściciele mieli pecha, bo gdyby złożyli wnioski o pozwolenie na budowę, zanim ich ziemia stała się użytkiem ekologicznym, taki dokument pewnie by dostali. W prawie są bowiem furtki pozwalające na inwestycje na działkach, gdzie znajdują się chronione gatunki. Nawet na obszarze parków narodowych czy terenach objętych programem Natura 2000. Trzeba jednak spełnić wymagania regionalnych służb odpowiedzialnych za ochronę środowiska. Wyjątkiem są użytki ekologiczne i rezerwaty.
Przenieść gniazdo, przesadzić kwiatek
Jeżeli mamy zwykłą działkę, na której odkryjemy unikatowe rośliny lub zwierzęta, najlepiej sami poinformujmy o tym urzędników. Przyjadą i podpowiedzą, co z tym zrobić. Czasami może się okazać, że rzadkie rośliny wystarczy przesadzić poza obrys planowanego domu albo znaleźć dla nich komfortowe miejsce za płotem naszej posesji. Wszystko zależy od tego, jak rzadka jest to roślina, a także od jej wieku.
Podobnie sprawa wygląda ze zwierzętami i ptakami. Z reguły inspektorzy zgadzają się na przeniesienie gniazd chronionych ptaków po zakończeniu okresu lęgowego, czyli wówczas, gdy młode wyfruną w świat. Nawet na traszki jest sposób. Można poczekać, aż z jaj wyklują się kijanki, a następnie wyłowić je i przenieść do innego zbiornika. Na taką eksmisję zgodę musi dać jednak wydział ochrony środowiska, a cały proces powinien odbywać się pod okiem fachowca.
Wydział ochrony środowiska może dać również zgodę na zniszczenie siedlisk będących pod ochroną, czyli np. na wycinkę drzew, krzewów albo grzybów. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy inspektor uzna, że decyzja taka nie wpłynie na zubożenie okolicznej fauny i flory. Z reguły dotyczy to jednak wyłącznie okazów pod częściową ochroną i najczęściej wnioskodawca zobowiązany jest do posadzenia zniszczonych roślin w innym, wskazanym przez inspektorów, miejscu. Gdy w grę wchodzi naprawdę rzadki gatunek, zgodę musi wyrazić minister środowiska. Warto też wiedzieć, że do wniosku o wydanie zezwolenia na usunięcie drzew lub krzewów musi być dołączony rysunek bądź mapa określające położenie drzewa albo krzewu w stosunku do granic nieruchomości i budowanego tam domu. Lista gatunków objętych ochroną gatunkową w Polsce jest olbrzymia, znajduje się na niej ponad 500 okazów. Niektóre bardzo łatwo rozpoznać, ale jest też wiele bylin, mchów, grzybów czy traw, których występowanie można potwierdzić tylko po przeprowadzeniu specjalistycznych badań. Laik (a często nawet urzędnik) nie potrafi ich rozpoznać.
Uważaj na sąsiada
Choć procedura ustalenia, czy na naszej działce rzeczywiście występują roślinne unikaty i co można z nimi zrobić, jest czasochłonna, to lepiej zdać się na opinię fachowców. Udawanie, że na roślinach i zwierzętach się nie znamy i zniszczyliśmy je niechcący, może nas dużo kosztować. Zwłaszcza jeśli doniesie na nas zawistny sąsiad, który powiadomi o tym wydział ochrony środowiska. A to zdarza się często, bo posądzenie o niszczenie zasobów przyrody jest w Polsce jednym z najskuteczniejszych sposobów blokowania inwestycji. I to zarówno tych dużych, jak i budowy zwykłych domów jednorodzinnych czy daczy. Według znowelizowanego w 2011 roku kodeksu karnego za zabicie chronionych zwierząt i zniszczenie roślin grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Na taką samą karę narazi się także osoba, która ma takie chronione okazy lub nimi handluje. A Komisja Europejska planuje podwyższenie kary nawet do 12 lat!
Tekst: Mirosław Wesołowski, Atelier Wnętrz i Architektury
Fotografie: shutterstock.com