Skrzynia pełna skarbów

Owszem, zdarzały się wśród praprababek piękności, do których zalotnicy ustawiali się w kolejce, nawet jeśli były biedne jak mysz kościelna. Generalnie jednak panna była warta tyle, co jej posag. A ten, gromadzony latami, musiał mieć należytą oprawę. Skrzynie robiono ze świerkowego lub sosnowego drewna, bez sęków, żeby mole nie miały jak dostać się do środka. Malowano je w kwietne wzory, najbogatsze na wieku i z przodu. Skrzynie krakowskie wyróżniały się zazwyczaj zielonym tłem, lubelskie żółtym, te z Warmii i Mazur były ciemniejsze. Na froncie wypisywano datę, aby upamiętnić doniosły fakt zamążpójścia. W środku montowano schowek na drobiazgi: przybory do szycia, a jeśli panna miała szczęście – kosztowności i pieniądze. Córki bogatych gospodarzy pakowały majątek nie do jednej, lecz nawet do trzech skrzyń. I to z ozdobnymi okuciami. Złożony w nich dobytek czekał w domu panny aż do oczepin. Po nich przenoszono delikwentkę, ze skrzynią albo na niej, do domu małżonka. Jednak posiadanie skrzyni ślubu nie gwarantowało. Rzesze bogatych panien lądowały razem z odświętnym meblem… w klasztorze. Mistyczne zaślubiny z Chrystusem też wymagały majątku! 


Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografie: www.galeriafolk.pl, www.folkstar.pl, Krystyna Bartosik/East News, Fotochannels, Forum, shutterstock.com

Zobacz również