O zwierzętach opowiada dr Andrzej G. Kruszewicz lekarz weterynarii, ornitolog, znawca ptasich obyczajów, autor wielu książek, dyrektor warszawskiego zoo.
Przez dwa tygodnie mama i tata solidarnie wysiadują jajka (jest ich zwykle 5-7 sztuk). Następnie przez blisko miesiąc (do 25 dni) karmią maleństwa. Po tym okresie młode dzięciołki wyruszają w plener.
W Polsce mieszka dziesięć gatunków dzięciołów. W ostatnim ćwierćwieczu przybył nam nowy – białoszyi (Dendrocopos syriacus), zwany też syryjskim. Przywędrował z południa i zasiedlił miasta, krzyżując się z najpospolitszym gatunkiem – dzięciołem dużym (Dendrocopos major), który wcale nie jest największy. Czarny (Dryocopus martius) jest od niego kilka razy większy i cięższy. Najmniejszy jest dzięciołek (Dendrocopos minor) ważący tyle, co wróbel i zbliżony do niego wielkością. Pomiędzy dużym i małym jest gatunek pośredni, zwany dzięciołem średnim (Dendrocopos medius).
Najdziwniejszy jest krętogłów (Jynx torquilla), który odlatuje na zimę do tropikalnej Afryki, zjada prawie wyłącznie mrówki i ich larwy, a ubarwieniem bardziej przypomina ćmę niż ptaka. Mamy też dwa gatunki bliźniacze – dzięcioła zielonego (Picus viridis) oraz zielonosiwego (Picus canus), które sporadycznie się ze sobą krzyżują.
Najrzadszy jest dzięcioł trójpalczasty (Picoides tridactylus), mieszkaniec świerko-wych borów na północnym wschodzie kraju i w górach. W Puszczy Białowieskiej jest ścieżka przyrodnicza o nazwie „Żebra żubra”. Kto chce tę rzadkość zobaczyć, powinien wczesnym rankiem oglądać pnie suchych świerków, mniej więcej w połowie ścieżki. Dzięcioł trójpalczasty lubi suche świerki, a tych nie lubią leśnicy. Nic więc dziwnego, że jest taki rzadki. Jednak tego niezwykłego gatunku przybyło ostatnio w Puszczy Knyszyńskiej, dzięki bobrom podtapiającym połacie lasu. Świerki nie znoszą stania w wodzie i obumierają. W efekcie dzięcioły trójpalczaste mają bazę pokarmową i rozmnażają się. Leśnicy bobrowe zalewiska traktują jako ostoje zwierząt.
Inną rzadkością jest dzięcioł białogrzbiety (Dendrocopos leucotos). Lubi brzozy i we wschodniej Polsce ma zachodnią granicę swego areału lęgowego. Wielkością dorównuje dużemu i dla niewprawnego oka wydaje się do niego podobny. Pokarmem dzięciołów są nie tylko larwy owadów wydłubywane z martwego drewna, ale także mrówki. Czarny i zielony zimą rozgrzebują mrowiska, by zaspokoić swój głód. Dzięki mrówkom mogą przetrwać zimę. Dzięciołek oraz średni bardzo chętnie zbierają drobne larwy, poszukując ich wśród liści koron drzew. Białoszyi swą dietę uzupełnia owocami, a duży pojawia się przy karmnikach (inne bardzo rzadko), w których jest słonina. On też słynie z kuźni. To specyficzne miejsce na pniu drzewa, w których dzięcioł duży zaklinowuje szyszki. Gdy przylatuje z nową, pełną nasion, usuwa z niej już wyjedzoną. W efekcie pod rzewem z kuźnią leżą sterty szyszek. Można je zebrać na rozpałkę.
Na przedwiośniu praktycznie wszystkie nasze gatunki obrączkują drzewa. Polega to na wykonaniu nakłuć wokół pnia, najczęściej brzozy lub osiki, w celu utoczenia z nich słodkiego soku. Tym sposobem uzupełniają dietę o cenne cukry i minerały, a na dodatek zjadają owady zwabione słodkim syropem. Nic więc dziwnego, że co rano odwiedzają zaobrączkowane przez siebie drzewa.
Najpospolitszy z dzięciołów – duży bywa istnym utrapieniem osób, które w ucieczce przed zgiełkiem miasta osiedliły się na skraju lasu lub parku, a swój dom ociepliły styropianem pokrytym tzw. suchym tynkiem. Młode przez pomyłkę w styropianie szukają larw owadów. Dźwięk powstający przy opukiwaniu pokrytego tynkiem styropianu bardzo przypomina im dźwięk spróchniałego pnia. W efekcie młody gamoń narobi dziur w tynku, zanim się zorientuje, że to na nic. Bywa też, że stwierdzi, iż w takiej styropianowej dziupli jest ciepło i bezpiecznie. A wtedy zamieszka tam na stałe. Jemu jest ciepło, ale właścicielowi budynku coraz zimniej.
Co z takim cwaniakiem począć?
Sposobów jest kilka. Można wypełniać dziury szybko schnącą pianką montażową. Trzeba jednak robić to tak, by dzięcioł, gatunek chroniony, nie pozlepiał sobie piór. Inny sposób to zniechęcanie. Przy wykonywanym otworze wieszamy płyty CD, które poruszane wiatrem będą go płoszyły. Po kilku dniach może jednak się do nich przyzwyczaić. Wtedy warto zastosować balon helowy, świecący, najlepiej z namalowanym okiem albo dwoma. Balon palikujemy na sznurku tak, żeby był blisko styropianowej dziupli dzięcioła. Gdy i ten trick przestanie być skuteczny, musimy poświęcić pluszowego misia. Nie zabierajmy go jednak dziecku. Wykorzystajmy raczej tego z naszego dzieciństwa (komu nie szkoda) lub kupmy nowego. Ważne, by był brunatny i miał wyraziste oczy. Misia sadzamy nad ścianą, która jest preferowana przez dzięcioła. Lepiej jednak, żeby sąsiedzi tego nie widzieli…
Fotografie: Cezary Korkosz, Renata i Marek Kosińscy, Naturepl/ BE&W