Latem puszcza zamienia się w prawdziwą szkołę przetrwania dla nowego pokolenia zwierząt.
Na przełomie wiosny i lata przychodzi na świat najmłodsze pokolenie lasu. Knieja zamienia się w zwierzęce przedszkole. Wędrując po lesie, z uwagą obserwujcie zwierzęta. Sarny, łanie, klępy łosia są jakby mniej płochliwe. Często jest to znak, że w pobliżu mają swoje dzieci, których nie chcą opuścić. Przy norach lisów i jenotów panuje ruch. Ich młode, gdy tylko otworzą oczy, gramolą się z norek w nowy, nieznany świat. Małe wilki, lisy i jenoty, zamiast czekać na rodziców w bezpiecznych norkach, uwielbiają zwiedzać okolicę „na własną łapę”.
Boberki wspinają się na dachy swych domów, zwanych cżeremiami, wystających ponad wodę. Na łąkach, pomiędzy kępami traw, ukryte przed wzrokiem drapieżników, leżakują młode zające. Z kolei ponad trawami wystają głowy niewypierzonych żurawi, kuligów, rycyków, brodźców. Ptaki zaczynają pierwsze nieśmiałe loty i próbują zdobyć pożywienie. Na wodzie młode perkozy, tracze, kaczki sznureczkiem pływają za mamą, a często te bardziej sprytne także na jej grzbiecie. Jeśli pisklę zaginie, stara się nawoływać matkę, a ta próbuje odnaleźć je po głosie, ale jeśli nie usłyszy, nie będzie szukała (nie ma umiejętności liczenia)
W puszczy, na łące i wodzie zaczyna się prawdziwa szkoła przetrwania dla maluchów. Wyłącznie najwytrwalsi dostaną przepustkę do dalszego życia. Dla zwierząt zachowanie gatunku jest sprawą najważniejszą. Dlatego strzegą swego potomstwa. Sarna urodzi tylko w rewirze silnego kozła, bo tu czuje się najbezpieczniej. Swoje dzieci zostawia oddalone jedno od drugiego nawet o kilkaset metrów. Robi to dla ich bezpieczeństwa. W przypadku odnalezienia gniazda przez drapieżnika szansa na przeżycie któregoś z nich jest dużo większa, niż gdyby były razem.
Łania, locha dzika czy klępa – samica łosia (zwana też łoszą), walcząc o bezpieczeństwo młodych, nie zawahają się przed niczym. Ich silne ciosy przednimi racicami bądź dzicze szable i fajki mogą okazać się bardzo niebezpieczne. Sam przekonałem się o tym, jak odważna może być łosza broniąca młodych. Czerwone Bagno w Biebrzańskim Parku Narodowym, gdzie mieszkam, jest matecznikiem łosi. Któregoś dnia, wędrując po tych terenach, zza kępy krzaków ujrzałem małe rudawe strzygące uszy – młode łoszaki. Klępy nie było widać, postanowiłem więc podejść nieco bliżej, by zrobić kilka zdjęć. Gdy byłem o kilkadziesiąt metrów od małych, nagle zza krzaka wyjrzała wielka głowa ich matki. Zatrzymałem się, lecz chęć zrobienia zdjęć popchnęła mnie dalej. Klępa była zaniepokojona. Położyła uszy i zjeżyła sierść. Nie zważając na to, podszedłem jeszcze kilka kroków i... w tym momencie ruszyła na mnie. W jednej chwili rzuciłem torbę ze sprzętem i wielkimi susami uciekałem przed rozjuszonym zwierzęciem. Na jednej z kęp potknąłem się i wylądowałem w wodzie, na plecach. Po chwili pojawiła się klępa. Stała nade mną w rozkroku, wściekła, z najeżoną sierścią. Rozdarte nozdrza fukały. Leżałem tak kilka minut bez ruchu. W końcu odeszła do młodych. Na szczęście nie zaatakowała mnie racicami, widocznie w pozycji leżącej nie wydałem się jej już groźnym przeciwnikiem. Poleżałem tam jeszcze trochę, a po sprzęt poszedłem dopiero za kilka dni.
Przygoda ta nauczyła mnie wielkiego szacunku i respektu dla matek dzikich zwierząt. Niezwykle czujna była wilczyca wychowująca młode w wykrocie starego drzewa. Przed laty znalazłem jej gniazdo. Zrobienie zdjęć i obserwacje w naturze wilczków z matką to spore wyzwanie dla przyrodnika i fotografa przyrody. Zachowałem wszelkie środki ostrożności, chcąc przechytrzyć zwierzęta. Wkopany w ziemię, godzinami czekałem na pojawienie się wadery (samica wilka). Młode bawiąc się, podchodziły niemal pod okno czatowni, ale ich matka nigdy nie pojawiła się przed moim obiektywem. W końcu którejś nocy zabrała swoje dzieci, przenosząc je w inne nieznane miejsce.
Pamiętajmy, że przyjemność z obserwacji zwierząt jest wielkim stresem dla młodych i ich matek. Zachowajmy więc umiar i ostrożność, spotykając młodzież z leśnego przedszkola. Nie każdy maluch, samotny w lesie, jest zwierzęciem porzuconym. Zazwyczaj rodzice z ukrycia obserwują, co dzieje się z ich dzieckiem.
Nie bierzcie małych na ręce! Nie głaskajcie! Nie dotykajcie ich! Niestety, zapach człowieka dla dzikich zwierząt jest często nie do zniesienia i mogą porzucić potomstwo. Ssaki mają doskonały węch i z łatwością wyczują niebezpieczeństwo. Ptaki są nieco mniej wyczulone, więc ryzyko porzucenia potomstwa jest mniejsze. Pisklęta, które wypadły z gniazd, możecie wsadzić ponownie (nie dotykając bezpośrednio ręką), choć niestety nierzadko się zdarza, że zostały one wyrzucone celowo i „powrót do domu” niewiele im pomoże. W ten oto okrutny sposób przyroda przeprowadza naturalną selekcję. Bo w późniejszym brutalnym życiu poradzą sobie najsilniejsi.
Fotografie: Darek Karp, Biosphoto/East News
Darek Karp - wnikliwy obserwator i Fotograf przyrody
www.biebrzafototraper.pl