Kiedyś nie tylko jaskółki, ale wszystkie ptaki odlatujące na zimę budziły magiczne skojarzenia.
Jedni twierdzili, że wybywają do czarodziejskich krain, innych światów, gdzie Bóg wie, co się wyprawia. Drudzy upierali się, że jaskółki wcale nie odlatują, tylko chowają się pod ziemią albo zamieniają na kilka miesięcy w krogulce. Nie mając zielonego pojęcia, gdzie skrzydlate towarzystwo podziewa się od jesieni do wiosny, lud gubił się w domysłach i przypisywał mu liczne magiczne właściwości. Kukułkę na przykład obwołano ptakiem wieszczym. Z jej kukania każdy mógł sobie powróżyć w temacie najbardziej go nurtującym. I tak panny pytały kukułkę, kiedy wyjdą za mąż (jedno kuknięcie równało się rokowi oczekiwania), młode mężatki – ile będą miały dzieci, a cała reszta – ile lat życia jej pozostało. Najpilniej wsłuchiwano się w kukułcze nawoływania wiosną.
Wtedy też zdrowy rozsądek nakazywał noszenie w kieszeni portfela, sakiewki albo chociaż kilku miedziaków. Po co? Ano po to, żeby się móc za nie złapać, gdy usłyszymy pierwsze wiosenne kukanie. Zapobiegliwość i refleks w tej materii zapewnią ponoć rok obfitujący w gotówkę. Ci, którzy nie mieli się za co złapać, będą przez dwanaście miesięcy biedować aż miło. To przekonanie wzięło się z obserwacji życiowej zaradności tego ptaka. Kukułka bowiem ani myśli się trudzić wychowywaniem swoich dzieci. Owszem, po chwili przyjemności z panem kukułka znosi jajo, ale nie w swoim gnieździe, po czym odlatuje w siną dal. Podrzucone niemowlę zaś – na ogół większe od przyrodnich piskląt, a więc i silniejsze – kokosząc się, wyrzuca słabeuszy z gniazda i zagarnia cały urobek nierozgarniętych przybranych rodziców. Toteż musiało zostać patronem łatwego pieniądza.
Fotografie: Forum, Shutterstock.com