Dziecko, wiadomo, poważna sprawa. Szczególnie poważna była przed erą powszechnej służby zdrowia.
Na nowo narodzonych, niezależnie od klasy społecznej i majątku rodziców, czyhały całe tabuny śmiertelnych niebezpieczeństw. Dziś wiemy, że były to głównie zarazki; wtedy winiono moce nieczyste i walczono z nimi jedynym skutecznym orężem – magią.
Już w ciąży należało zachować należytą ostrożność. Nie patrzeć na myszy i szczury (bo dziecko urodzi się z włochatym znamieniem), ludzi kalekich, brzydkich, chorych, martwych oraz… rudych. Nie podglądać przez dziurkę od klucza (bo dziecko będzie zezowate), a już przede wszystkim nie wychodzić z domu po zmroku, kiedy wszelkie złe moce szaleją po okolicy i tylko patrzą, gdzie by jaki rzucić urok. To jednak pikuś przy tym, co wyprawiano, kiedy już potomek przyszedł szczęśliwie na świat.
Zapomnijcie o matach edukacyjnych i smoczkach – obowiązkowym elementem wyposażenia dla noworodka była wówczas chroniąca przed urokami czerwona chustka lub tasiemka wiązana na rączce, medalik na czerwonej wstążeczce, tudzież (w bogatszych domach) bransoletka z czerwonych koralików. Podobno dobre rezultaty dawało także obnoszenie malucha wkoło domu – natychmiast po powrocie z chrzcin – z przystawaniem na każdym rogu i mamrotaniem magicznych formuł.
Gościom nie wolno było zbyt głośno chwalić zdrowego wyglądu dziecka. Jeżeli jednak ktoś nie mógł się powstrzymać, to po takiej tyradzie należało siarczyście splunąć przez lewe ramię i wymamrotać: „Tfu, tfu, na psa urok”. Inaczej złe moce mogły z zazdrości sprowadzić na niemowlę chorobę.
Szczególnie cięte na maluchy były boginki zwane również rusałkami lub mamunami. Ledwie się człowiek odwrócił, a podmieniały zdrowe dziecko na swoje – chorowite, brzydkie i złośliwe. Dlatego nigdy, ale to nigdy niemowlęcia nie zostawiano samego. Jeżeli dziecko długo płakało w nocy i nie pomagało ani smarowanie gorzałką (!), ani wkładanie do kołyski makówek, sprawa była jasna – malucha wzięły w obroty demony zwane płaksami albo nocnicami. Ratunkiem był podobno łyk wody święconej, choć dla pewności odmawiano jeszcze wieczorem zestaw zaklęć.
Wszystkie te zabiegi nie mogły się równać skutecznością ze szczepionkami i przestrzeganiem podstawowych zasad higieny.
Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografie: Forum, Free, ONS, shutterstock.com