Lekka, krucha, pyszna, prawie bez kalorii, za to bogata w witaminy. I wcale nie tylko zielona. Czy wiecie, że są sałaty tak piękne jak kwiaty?
W pałacowych ogrodach w Villandry w Dolinie Loary w roli gwiazd można podziwiać takie właśnie kolorowe sałaty. Odpowiednio skomponowane na grządkach w niczym nie ustępują najpiękniejszym kwiatom. Bo też sałata dawno już przestała być obowiązkowym menu wiecznie odchudzającej się strażniczki zdrowia, a stała się naprawdę niezwykle atrakcyjnym warzywem. Ja uwielbiam gorzkawo-szczawiową w smaku rukolę lub roszponkę z truskawkami, krótko przesmażonymi z czosnkiem wielkimi krewetkami i paroma kroplami soku z pomarańczy – spróbujcie z białym winem pod jabłonką. Pycha!
A najlepsze są sałaty z własnego ogródka, świeżutkie, niezmęczone transportem. Oprócz najstarszej odmiany – sałaty masłowej – jest krucha lodowa, dębolistna, bowl z zagłębieniem pośrodku przypominającym miskę, rozmaite strzępiaste lollo, malutka, orzechowa w smaku roszponka czy gorzkawa siostra cykorii – endywia. Niedawno pojawiła się mizuna – doskonała, z charakterem, mniej gorzka niż rukola, a poza tym odporna na zimno i łatwa w uprawie. Wytwarza silnie rozrośnięte rozety, z których zbiera się tylko zewnętrzne liście. Karierę robi też ostatnio – znana od czasów Bony – sałata rzymska. Jeśli zapewnimy jej dostatecznie wilgotne podłoże, będzie miała duże mięsiste liście o słodkawym smaku. Wszystkie są niskokaloryczne (15 kcal/100 g), zawierają wiele cennych witamin, żelazo, potas, a rzymska dodatkowo wapń i magnez oraz dwa razy więcej witamin A i C niż masłowa, nie kumuluje też azotanów z gleby, co jest wadą jej kuzynek.
Kiedy siać i jak pielęgnować?
Wysiewamy od marca do sierpnia. W miejscach lekko zacienionych, by liście nie więdły, bo tracą wtedy smak. Ziemia powinna być żyzna i przepuszczalna, nawozy najlepiej naturalne (kompost i gnojówka z pokrzyw). Rozsadzamy co 20–30 cm, gdy mają kilka listków. Wysiewając nasiona co dwa tygodnie, świeże witaminy mamy przez cały sezon. Aby sadzonki nie gniły, należy podlewać je zawsze rano – szybciej wyschną. Warto rozłożyć na grządce czarną folię ogrodniczą, a rośliny sadzić w nacięciach. Dzięki temu liście nie dotykają ziemi, w której zawsze czyhają pleśnie, a my nie musimy pielić. Początkujący mogą zacząć od sałaty kędzierzawej, kruchej lub endywii, łatwiejszych w uprawie niż masłowa i rzymska. Endywia ma goryczkę, którą usuniemy, przykrywając całą sałatę doniczką na 10 dni przed zbiorem.
Sałata rzymska kiełkuje lepiej w inspekcie, w temperaturze powyżej 10 stopni. Trzeba pilnować, by nie zaczęła za szybko kwitnąć, bo wtedy, jak większość sałat, gorzknieje. Na sałaty czatują ślimaki i pomrowiki. Małe uprawy zabezpieczamy, usypując wokół grządek pas trocin lub popiołu drzewnego o szerokości około 10 cm i głębokości 1–2 cm. Trzeba go poprawiać po deszczu. Ustawmy też do góry dnem gliniane doniczki z wilgotnym mchem – ślimaki chętnie się tam schronią i łatwo je wyzbieramy. Przed przyrządzeniem zanurzmy liście w lodowatej wodzie lub zamknijmy w zamrażalniku (będą bardziej kruche).
Podstawowy przepis jest taki: oliwę z oliwek mieszamy z sokiem z cytryny lub octem balsamicznym i polewamy (10–15 minut przed podaniem, tak aby smaki się przemieszały, ale sałata nie straciła kruchości) wypłukane, osuszone i porwane na mniejsze kawałki liście. Mieszamy i podajemy. We Francji ponoć dojrzałość kobiety do małżeństwa mierzy się właśnie umiejętnością wymieszania sałaty, choć złośliwi twierdzą, że to żadna sztuka, tylko kwestia odpowiednio dużej miski.
Tekst: Maria Dracz
Fotografie: Gap Photos, Emotive Images/Mak Media