Spotkania z żądłem
Przed pszczołami, osami, a zwłaszcza szerszeniami trzeba mieć respekt. Gdy leci na ciebie bzyczący pocisk, nie wolno tracić głowy.
Rozwścieczone mogą zaatakować i boleśnie pożądlić. Dla uczulonych na jad osób takie spotkanie może okazać się śmiertelnie groźne. Gniazda budują pod dachami, w altankach, opuszczonych przez ptaki budkach lęgowych, drewutniach, stodołach, dziuplach, a nawet w ziemi.
Są drapieżnikami w zbrojach. Okryte chitynowymi pancerzami bezlitośnie polują na ćmy, motyle, a nawet pożyteczne pszczoły, które nie mają broni, by podjąć z nimi walkę. Mogą napaść na ul i zająć go jak rycerze-rabusie warowny zamek. „Zobaczyłem je właściwie przypadkiem w trakcie układania siana. Podniosłem głowę do góry i... zamarłem. Wysoko, tam gdzie zbiegają się obie połacie dachu, wisiała spora półkula. Wyglądała jak szary, papierowy abażur. Od spodu widać było plastry z komórkami”.
Takie gniazdo ulepione jest z przeżutych drobin drewna zmieszanych ze śliną szerszeni – prawdziwe arcydzieło przypominające wizję szalonego architekta. Waży kilka kilogramów, a do tego wydaje jednostajny dźwięk – groźne, ponure buczenie. Brzmi to jak ostrzeżenie, żeby broń Boże nie zaczynać z nimi walki w pojedynkę. Bo szerszenie – a jest ich w gnieździe kilka tysięcy – cały czas czuwają. Wystarczy, że podejdziemy do nich na trzy metry, żeby zaczęły atakować. Machanie rękami i wszelkie chaotyczne ruchy tylko je rozwścieczają.
Nie przepadają za ostrymi zapachami perfum i alkoholu. Znam takich, co polewali bzyczącą twierdzę wodą (szerszenie uciekły i odbudowały zamczysko w innym miejscu) albo usiłowali je wykurzyć z gniazda w pniu starej akacji kopciem (po kilku godzinach drzewo stało całe w ogniu, a szerszenie uciekły na poddasze domu). Zdecydowanie lepiej wezwać strażaków – mają obowiązek pomagać i wiedzą, jak to zrobić. Przynajmniej teoretycznie. Zakładają specjalne kombinezony i przywożą rury, do których wciągają roje (wypuszczają je z dala od ludzkich osiedli). Awanturników odurzają dwutlenkiem węgla.
Jeśli użądlą
Osy, pszczoły i szerszenie mają taki sam jad, te ostatnie jednak wstrzykują go więcej i głębiej. Na szczęście jest znacznie słabszy od pszczelego. Żądło zostawiają tylko pszczoły; trzeba tę maleńką włócznię ostrożnie usunąć.
Nie wolno jej ściskać pęsetką ani uciskać zawieszonego na końcu pęcherzyka jadowego, bo wtedy reszta toksyny wpłynie pod skórę. Następnie robimy okłady z Altacetu, wody z octem, samego octu, sody oczyszczonej, podajemy wapno, np. Thenaldin calcium. To zwykle wystarcza.
Jeśli pogryzły alergika (spada temperatura, zwalnia akcja serca, występują zawroty głowy) – dzwonimy szybko do lekarza lub na pogotowie. Podajemy do picia czarną kawę, żeby pobudzić akcję serca, nigdy „na uspokojenie” alkohol, bo rozszerza naczynia krwionośne, a wtedy szybciej wchłania się jad.
Fotografia: East News