Wiadomo, że im dalej brniemy w jesień, tym się robimy smutniejsi.

Życie wydaje się nam takie jak listopadowa pogoda – beznadziejne. Najchętniej nie wychodzilibyśmy z łóżka i żywili się wyłącznie czekoladą. Otępiali czekamy na pierwsze objawy tradycyjnej, jesiennej grypy, zastanawiając się, czy tym razem powali nas na tydzień, czy tylko na siedem dni. Wszystko i wszyscy nas drażnią, na widok zacinającego deszczu reagujemy histerycznym płaczem, a w autobusie, ściśnięci między mokrawymi współpasażerami, fantazjujemy na temat ostrych maczet oraz granatów zaczepnych. Dopadł nas jesienny dół, zwany także depresją sezonową. Lekarze twierdzą, że głównym winowajcą jest tu brak światła, i zalecają seanse naświetleniowe (fototerapia). Albo wyjazd tam, gdzie słońca nie brakuje, np. do Egiptu. Najbardziej nie fair jest to, że aż 80 procent ofiar tej przypadłości to kobiety!


Tekst: Weronika Kowalkowska

Zobacz również